🍥Rozdzial 3🍥

428 26 0
                                    

Czekałam już przed bramą na resztę drużyny. Zawsze jako pierwsza przybywam na miejsce spotkań. Lubię sobie na nich poczekać. I nie muszę siedzieć w domu. Jest tam pusto. Jak rano wstałam taty znowu nie było. Przecież Kakashi bądź Tsunade jeszcze żyją. Nie mogą go na jakiś czas zastąpić? Chciałabym mieć taki jeden dzień, który spędzę tylko z nim.

Chwilę później przyszła reszta i wyruszyliśmy. Yorokobi jak zwykle krzywo się patrzył na Mitsukiego. Nawet na misję nie może schować urazy.

Podróż mijała spokojnie. Po drodze żadnych przeszkód, pogoda też dopisywała. Wieczorem zatrzymaliśmy się gdzieś w lesie aby przenocować. Rozłożyliśmy się, a ja usiadłam w namiocie i zaczęłam czytać książkę. Chwilę potem ktoś mi przerwał tą czynność.

- Hej kryształku - odezwał się Mitsuki - Mogę wejść?

- Jasne - pozwoliłam po czym przyjaciel usiadł obok mnie i oparł swoją głowę o moje ramię.

- Nie mogę usnąć - oznajmił - Co robisz?

- Czytam książkę. Jest bardzo ciekawa.

- Ja nie lubię książek. Literki są tak małe i oczy się męczą.

- Ale dzięki nim zdobywasz wiedzę.

- Wolę jak ty mnie uczysz - powiedział przytulając się do mojej ręki. Uśmiechnęłam się lekko. - Teraz mogę iść spać.

Oparłam swoją głowę o tę jego i czytałam dalej książkę. Chwilę potem Mitsuki usnął przytulając się do mojej ręki. Postanowiłam odłożyć książkę i też pójść spać. Położyłam przyjaciele obok siebie i dołączyłam do niego.

Przebudziłam się w nocy bo usłyszałam jakieś dźwięki. Jestem bardzo czujna podczas spania więc jakieś duże niebezpieczeństwo nam nie grozi. Nagle usłyszałam odgłosy walki.

- Co się dzieje? - wstał gwałtownie Mitsuki lekko rozkojarzony.

- Walczą. - długo nie myśląc wzięłam go za rękę i pociągnęłam do wyjścia.

Pierwsze co zobaczyłam to to jak Konohamaru walczy z jakimś mężczyzną. Wyglądał na silnego.

Długo nie myśląc, od razu włączyłam się do walki. Niepostrzeżenie dookoła nich przywołałam cztery ropuchy, aby potem wydać im rozkaz i zamknąć go w kwadracie. To jest pieczęć wymyślona przeze mnie. Testowałam ją już i jest prawie niezawodna.

- Konohamaru! Odejdź! - krzyknęłam do senseia, po czym odszedł na bok a ja zapieczętowałam wroga w klatkę.

- Nic wam nie jest? - szybko podszedł do nas mistrz.

- Czemu ty z nią spałeś! - zaczął wydzierać się Yorokobi na przyjaciela.

- A co? Nie mogę? To moja przyjaciółka! - odkrzyczał Mitsuki.

- Chłopaki nie kłóćcie się teraz. Jest poważna sytuacja! - wtrąciłam się.

- Nie teraz! - obydwoje krzyknęli w tym samym czasie i zaczęli się szarpać.

Nie wiedziałam co mam robić. Przede mną dwóch przyjaciół się kłóciło, a za mną była osoba, która na nas napadła. Chwilę później podszedł do mnie Konohamaru i powiedział:

- Ja się zajmę tym złoczyńcą, a ty uspokój tych dwóch.

Pokiwałam głową i udałam się do nich. Ale coś mi przerwało. Nagle przede mną pojawiła się jakaś dziewczynka. Zadała mi mocny cios w brzuch i ruszyła w stronę mojego przyjaciela. Odwróciłam się do tyłu i zobaczyłam jak piorun leci prosto na mnie. Nie zdążyłam zareagować i nim dostałam. Ten gość, którego uwięziłam zdołał się uwolnić.

- Akai! - krzykną Konohamaru i ruszył w moją stronę.

- Nic mi nie jest. Idź i ich goń! - rozkazałam mistrzowi.

Rozejrzałam się dookoła i nigdzie nie widziałam Mitsukiego. W końcu dojrzałam, że ten duży gościu ma go na plecach, a potem zniknął mi z widoku.

Serce zaczęło mi szybciej bić. Byłam smutna i wściekła jednocześnie. Jak mogłam dopuścić do tego, aby porwali mojego przyjaciela. Targały mną emocje.

- Gdyby nie te twoje niepotrzebne zaczepki do tego by nie doszło! - po raz pierwszy uniosłam się na Yorokobiego - Zostań tu i pilnuj rzeczy a ja idę szukać przyjaciela - rzuciłam.

Za nim jeszcze poszłam ich szukać, przywolałam żabę aby poinformowała o tym mojego ojca.

Nie za bardzo wiedziałam gdzie iść. Poszłam drogą, którą ostatni raz ich widziałam. Ugh, wiedziałam, że te ich kłótnie kiedyś się źle skończą.

- Hej Akai - usłyszałam za sobą znajomy głos. To był Yorokobi.

- Co tutaj robisz? Miałeś pilnować rzeczy.

- Przyszedłem ci pomóc.

- Ach tak? Pierw rozrabiasz a teraz chcesz pomóc? To przez ciebie zabrali Mitsukiego! - skarciłam go.

Popatrzył się na mnie i rzekł:

- Nie chciałem tego okej? Nie mogłem przewidzieć przyszłości. Skąd mogłem wiedzieć, że go szukają? - zatrzymał się na jednym z drzew i ja za nim.

Wziął mnie za rękę i powiedział:

- Znajdziemy go, nie martw się.

Miał rację. Nie można było tego przewidzieć.

- O tutaj jesteście - dołączył do nas sensei.

- Czy ty przypadkiem nie poszedłeś za nimi? - zapytałam.

- Tak, ale obezwładnili mnie i zgubiłem trop.

- Mam pewnien pomysł - wtrącił Yorokobi i przyzwał psa.

- Dobra, co mam wytropić - pierwsze słowa jakie rzucił pies.

- Wiesz jak pachnie Mitsuki? - zapytałam pieska.

- To ten niebieski? Ach tak, wiem jak pachnie. Dosyć często go szukam.

- To dobrze. Pomożesz nam go znaleźć. - oznajmiłam - Ale zanim ruszymy to Konohamaru. Co wiesz na temat wroga.
- Ta mała dziewczynka dziewczynka to Yukimi. Zamienia się w różową mgłę i otacza przeciwnika zadając mu obrażenia. Mężczyzna nazywa się Blue-B. Strzela piorunami.

- Dzięki, teraz możemy ruszać.

Długo nie myśląc Pakkin zaczął ich węszyć i ruszyliśmy zanim.

Bałam się bardzo. Nie wiedziałam, co oni robią z Mitsukim. Chciałam ich wszystkich pozabijać. Jednak musiałam się powstrzymać. W tym momencie nie mogą przewyższyć emocje. Muszę myśleć racjonalnie aby obmyślić dobry plan, aby wszystko poszło w miarę gładko i bez ofiar.

***

- To tutaj - nagle zatrzymał się pies przed wejściem do jakiegoś podziemia.

- Dzięki Pakkin - powiedział Yorokobi po czym pies się ukłonił i zniknął.

Wyczuwałam ich czakrę. Potrafiłam to robić na odległość pięćdziesięciu metrów. Nie jest to zadowalający wynik, ale na razie musi starczyć.

- Wiem gdzie są - odparłam - musimy się niepostrzeżenie wślizgnąć, wy odwrócicie ich uwagę, ja ich zapieczętuje i zabieramy Mitsukiego - wszyscy kiwnęli głową, po czym ruszyli za mną.

Już idziemy Mitsuki. Zaraz będziesz bezpieczny.

Akai - córka serca KonohyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz