– Dobrze, Halinka! Teraz spróbujmy kombinacji.
Halinka zaczekała, aż trener weźmie dwie piankowe pałki. Gdy zaatakował, ciało reagowało samoczynnie, jak gdyby tańczyło pod ulubioną muzykę. Skręt tułowia oraz krok do przodu, który subtelnie wychylał ciało z toru uderzenia. Następnie kolejny krok, podczas którego zatoczyła głową minimalny łuk, szybki obrót i wystawienie spiętego barku pod uderzenie, aby samej skontrować drugą pałkę krótkim sierpowym. Nie potrzebowała do tego niemal żadnej świadomości. Jej umysł się oczyszczał, gdy wyrzucała z siebie całą skumulowaną frustrację w takt uderzeń rękawic o pianki. A niech to... Gdyby wiedziała, że po prostu potrzebuje się wyżyć, być może nigdy nie przypuściłaby ataku na posiadłość Szarego. Niemniej wszystko się dobrze zakończyło. Znajdowali się z powrotem w szkolnej salce gimnastycznej o śliskiej podłodze przykrytej starymi materacami. Przy drabinkach Masza „ćwiczyła" z Brajankiem, który nadal nie wpadł na to, jak się wydostać spod chrapiącej na nim niedźwiedzicy. Reszty nie widziała, ale miała przeczucie, że są gdzieś bezpieczni. Tylko że...
Gdzie tak właściwie się znalazła?
Na pierwszy rzut oka wszystko wyglądało znajomo, ale pewne szczegóły się różniły i to znacząco. Na przykład materace nie śmierdziały, okna były czyste (niemniej za nimi panowała gęsta czerń), a NOWE worki treningowe zamocowano NA STAŁE do sufitu w taki sposób, że nie spadłyby nawet przy najmocniejszym uderzeniu. Zupełnie jak gdyby ktoś naprawił najbardziej irytujące elementy wyposażenia sekcji.
PACH!
Zachwiała się i zerknęła zaskoczona na trenera.
– Nie skupiasz się – skarcił ją.
Racja. Kolejna rzecz, na którą wpadła dopiero teraz. Trener gadał czystą polszczyzną i to bez wódki (jeśli wierzyć węchowi). Obcość znajomego miejsca przytłaczała. Nagle poczuła się bardziej zagubiona niż po pobudce w haremie Krystiana Szarego.
– Gdzie my jesteśmy? – szepnęła.
– Nie mam pojęcia – wyznał Wasilij. – Dasz radę nas stąd wyciągnąć?
– Ja?
Trener kiwnął.
– Ale dlaczego właśnie ja?
– Bo już raz opuściłaś to miejsce – odparł Wasilij, zanim świat zawirował przed oczami.
Halinka się ocknęła. Kilkakrotnie zamrugała, lecz nie pomogło. Irytująca świadomość, że przebywa daleko poza domem, zalewała wszystkie zmysły. Na przykład uszy, gdyż w powietrzu roznosił się kojący dzwoneczkowy ton. Może znalazła się w filmiku medytacyjnym? Pogładziła ręką miękką pierzynę. Jeśli tak, musiała przyznać, że mieli wygodne łóżko...
Usiadła i natychmiast wytrzeszczyła oczy. W otoczeniu dominowały odcienie morskiej zieleni, a ich źródło stanowiły grzyby. Poprawka: OLBRZYMIE grzyby o rozmiarach przeciętnego domu. Jednakże ich dziwaczność na tym się nie kończyła, gdyż emanowały światłem, czego nie mogła powiedzieć o czarnym firmamencie, na którym wypatrzyła raptem cztery malutkie gwiazdeczki. Pierzyna pod dłońmi okazała się natomiast solidną warstwą mchu. Halinka gorączkowo sprawdziła włosy i ubranie w poszukiwaniu owadów, lecz na szczęście nic nie znalazła.
CZYTASZ
Niebywały przypadek Haliny Ulańskiej
ChickLitNazywam się Halina Ulańska i jestem ostatnią normalną osobą na nienormalnym świecie. Bo czy można nazwać „normalną" rzeczywistość, w której przystojnych milionerów spotyka się na każdym rogu, niedźwiedzie walczą w oktagonie, a domowe zwierzątka gada...