60 Arcytymon

32 5 26
                                    

– Tak właściwie to dobrze wyszło – podjął Szarik. – Mamy idealną dywerrrsję.

Halinka ponownie go zignorowała. Po prostu dalej studiowała w zamyśleniu pracę drużyny, której członkowie krzątali się niczym mrówki, biegając w tę i we w tę po szachownicy złożonej z kafelków. Całe zamieszanie skupiało się w jednym miejscu, czyli tuż przy licznych arkadach pełnych nieaktywnych portali.

– Ty zrrrobisz swoje, a my sprzątniemy Szaremu sprzed nosa Vivien. – Szarik otarł się o jej buty.

Andre na próbę otwierał i zamykał oba sprawdzone portale. Potraktował swoje zadanie bardzo poważnie, co dobrze wróżyło. Jedynie on zostawał w bunkrze, więc to od niego zależało czy wrócą tu z powrotem.

– A jeśli Szary rzuci w ciebie wszyssstkim, co ma, na pewno sobie poradzisz – mruczał kot. – Bo pokonałaś samą Ego.

Halinka mruknęła. Szkoda, że moc jej własnych portali również została sowicie okrojona. Raz, że czuła się po wszystkim potwornie wyczerpana, dwa, że trwało to na tyle krótko, że do środka zdążyłoby wskoczyć najwyżej dwie osoby. Na szczęście z jakiegoś powodu nikt nie zadawał pytań, gdy zasugerowała, żeby transportem między światami zajął się Andre. Cała drużyna udobruchała nawet Sandrę, by zgodziła się go wspomóc. Niby nie gadali w tym samym języku, ale prorok już zdążyła nauczyć go słowa „portal". Tyle powinno wystarczyć, bo po prostu otworzyć oba na raz, nie kłopocząc się przy tym, od kogo dokładnie pochodził komunikat.

– No dobra, wiem, że sparrrtoliłem...

Halinka zaszczyciła kota przelotnym spojrzeniem, po czym wróciła do oceny osprzętu swojej drużyny. Była pewna, że tym razem ich ubiory nie ulegną zmianie, a zatem musieli choćby spróbować się dopasować do okolicznego świata. Drużyna Oriona wypadła w tym bardzo naturalnie. Zazwyczaj nosili proste lniane ubranie, stąd jedynie wzbogacili to o elementy zbroi ze zbrojowni, którą na potrzeby ćwiczeń stworzyła dla nich Ego. Halinka westchnęła. Niby nie powinna się czuć przez to gorsza, ale...

– Zaproponował wódeczkę, a ja jakoś tak nie odmówiłem... – Szarik dalej szorował ciałem o jej nogi. – Może to dziwnie zabrzmi, ale całkiem dobrze się z nim gada...

Halinka przydepnęła mu ogon. Nie zrobiła tego mocno, ale kot ciągle się zjeżył niczym kaktus i podskoczył. Wróciła do rozważań. Może i musiała skorzystać z tego, co zostawiła za sobą Ego, ale lepiej już tak, niż ruszać do obcego świata o pustych rękach. Szkoda tylko, że wszystkie dostępne miecze były ćwiczebne. W związku z tym Elein przeprosiła się z ostrzem Czarnego Rycerza. Zresztą cały ofensywny osprzęt drużyny składał się właśnie z niego, rewolwera Surbiego oraz jej wiernych klapków.

– Ciągle uważam, że jedna wtopa to nic takiego, jeśli weźmiemy pod uwagę, ile z niego wyciągnąłem – tłumaczył się dalej Szarik, chociaż nikt nie pytał.

– Badał cię, aż znalazł słabość – stwierdziła Halinka.

– Od razu tam sssłabość – syknął kot. – Już wcześniej prrroponował mi alkohol, a dopiero teraz uległem...

– Bo zdobył twoje zaufanie. – Halinka zmierzyła go spode łba. – Sam przed chwilą mówiłeś, że dobrze ci się z nim gada.

– No tak. W sumie nie wiem, co to zmienia, ale tak.

– A to, że dąży do zniszczenia kraju, w którym mieszkasz. I dał radę tak ci namieszać w tym kocim łbie, że bagatelizujesz całe zajście.

Szarik przestał się ocierać i oklapł na podłogę. Chyba intensywnie myślał, gdyż jego uszy asynchronicznie się poruszały. Widywała to rzadko i wyłącznie w sytuacjach, gdy kot został przyparty do muru. Dobrze. W końcu zaczęła do niego trafiać.

Niebywały przypadek Haliny UlańskiejOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz