34 Pojedynek

26 9 22
                                    

– Ja ciągle uważam, że to nie przystoi. – Arystokrata pociągnął napar z kubka, unosząc mały palec.

Halinka próbowała przestać się na niego gapić, lecz wyglądał zbyt zajmująco. Właściwie stanowił jedyny barwny element w ten ponury poranek. Kolorowe buty (jeden zielony, a drugi czerwony), śnieżno-białe spodnie, bufiasty kaftan, którego rękawy również dołożyły swoje do tęczowej wyliczanki, oraz skośny beret zwieńczony pawim piórem. Zdążyła się zorientować, że ten pstrokaty okaz nazywał się Andre Monters i był właścicielem wielgachnej posiadłości wznoszącej się tuż za jego plecami. Opierał się o kamienną balustradę złożoną z pękatych słupków, przerywaną wielgachnymi kolumnami wznoszącymi się aż do kolejnego piętra. Halinka wychyliła się i wypatrzyła dwóch służących z porcelanowym czajniczkami, którzy ukrywali się za parą najbliższych kolumn. Poprawka: służący i służąca, w dodatku bliźniaczo do siebie podobni. Czyżby rodzeństwo?

– Młoda dama, nie ma z tobą szans i dobrze o tym wiesz – podjął Andre. – Oczywiście bez urazy dla naszej odważnej niewiasty. – Skłonił się Halince. – Już sam fakt, że stawiłaś się na pojedynek, jest czymś godnym podziwu. Niemniej, szczerze wątpię, że czeka mnie smaczne widowisko. A to właśnie widowisko jest walutą, która płacicie mi za miejsce do ćwiczeń.

– Zapewnimy Waszej Miłości widowisko podczas treningu, gdy już rozwiążemy ten godny pożałowania incydent – oznajmiła Elein.

Stała po przeciwnej stronie „areny", którą stanowiła ziemia wydeptana w kształt elipsy. Musiała być używana regularnie, gdyż oczyszczono ją ze śniegu.

Tuż obok Elein Orion i Olaf wymieniali się spojrzeniami. Żaden z mężczyzn nie wydawał się zadowolony. Dyskutowali o czymś półgłosem, co Elein ostentacyjnie ignorowała.

– To ciągle narażanie życia niewinnej niewiasty na moich oczach – fuknął Andre.

Niewinnej. A to dobre... On cię zupełnie nie zna!

– Halinka, a może po prostu przeprosisz? – szepnęła Aneta.

Bardzo się przejmowała, w odróżnieniu od Brajanka, który jak zwykle przewrócił oczami.

– Jest bóstwem. Załatwi babkę w kilka sekund – odburknął. – To dobry ruch, bo potrzebujemy noclegu.

– Właśnie – zgodziła się Halinka.

Czuła się dziwnie z nieoczekiwanym wsparciem Brajanka. Niby rozumiała, skąd się bierze, lecz nigdy go o to nie podejrzewała.

– Ale Ego...

– A niech wychodzi. – Brajanek skrzyżował ręce. – Ten świat i tak nie jest wiele wart z tym wszechobecnym, zawszonym klasizmem.

Zaczynam go lubić!

– Zapewniam Waszą Miłość, że całkowicie panuję nad sytuacją! – Zawołała Elein. – Skończymy raz-dwa i rozpoczniemy trening!

Ona zupełnie nie traktuje nas poważnie.

To się zmieni.

– Czyli jednak pamiętasz o treningu – rzucił Orion uszczypliwie.

Halinka zaczęła jakby od niechcenia przechadzać się bliżej przeciwnej strony prowizorycznej areny. Niski głos Oriona ledwo sięgał jej uszu, więc jeśli chciała coś podsłuchać...

Ja tam słyszę bez problemu.

– Tak? A podzielisz się tym, co słyszysz?

Oczywiście, że nie.

Tak właśnie myślała.

– ... nic się nie stanie – zapewniała Elein.

– Sądziłem, że sprawa Czarnego Rycerza jest istotniejsza od głupich sprzeczek – rzucił szorstko Orion.

Niebywały przypadek Haliny UlańskiejOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz