– Co za gówno!
Kot ziewnął i leniwie podniósł łeb z podłogi.
– Ciszej, niektórzy prrróbują spać.
– Mogłeś ustawić się lewym uchem do podłogi – wydukała Halinka, zamykając za sobą drzwi i wieszając na haczyku swój kremowy płaszcz.
– Mogłem. – Szarik westchnął. – Powiedz mi przynajmniej, że masz towar.
Halinka przewróciła oczami, po czym wyjęła z torby paczkę suszonej kocimiętki. Szarik w mig znalazł się tuż przy jej łydkach, o które następnie otarł się z elegancją i brakiem godności.
– Tym razem to nie zadziała – burknęła. – Potrzebuję się wygadać.
– A niech mnie...
– W dodatku podzielę to na porcje. Poprzednim razem wciągnąłeś naraz całą paczkę, a potem nie dałeś mi spać.
– Sądziłem, że zainteresuje cię fakt, że w twoim mieszkaniu pojawiła się ośmiorrrnica...
– Szarik, już to przerabialiśmy. To był zwykły wieszak.
– Z mackami.
– Żelaznymi haczykami. – Halinka poczuła drażniący gorąc, rezonujący przez całe ciało. – Szarik, nie denerwuj mnie.
Kot prychnął i udał się do lodówki. Wprawnie otworzył drzwi, wskoczył na półkę i chwycił w zęby buteleczkę piwa "Hurdur". Ostrożnie zeskoczył na ziemię, po czym wdrapał się na stół.
– Gap się, ile chcesz – oznajmił, zrywając zębami kapsel. – Nie mam zamiaru tego słuchać o suchym pysku.
Halinka przedrzeźniała bezgłośnie jego słowa, popychając mimikę twarzy do granic możliwości. Wyjęła z otwartej lodówki piwo i zamknęła ją z trzaśnięciem.
– Ale to ostatnie! – miauknął żałośnie kot.
– Skoro ty pijesz, to i ja mogę.
– Ale to ostatnie!
– Szarik, ja też mam swoje potrzeby. A tak poza tym sam wiesz, że powinieneś ograniczać.
– Nie mów mi, jak mam żyć!
– Ryby i koty głosu nie mają.
– A myślałem, że to ja mam problemy ze słuchem...
– Bo to prawda. Jeśli o mnie chodzi, wygląda na to, że mam na pieńku z poczytalnością.
– A ty dalej o tym... Już ci przecież mówiłem, że nie zwariowałaś. Nie ufasz mi?
Halinka przyjrzała się podejrzliwie rudemu kotu, który wsadził szyjkę butelki do pyszczka i łapczywie chłeptał piwo.
– Może nalać ci do miseczki?
– Nie trzeba. – Z wnęrza kota wydostało się siarczyste beknięcio-miauknięcie. – Ale kupisz mi później więcej?
– Kupię – skapitulowała. – Czy teraz mnie wysłuchasz?
– Czekaj. – Szarik upił sowity łyk. – No dobra. Wal.
– No więc Baśka i Hela wyciągnęły mnie ze sobą do kina...
– To już wiem. – Ogon kota uderzał regularnie o blat.
Halinka poczęstowała się alkoholem. Jej paznokcie mimowolnie, ale mozolnie pracowały nad zdarciem nalepki z napisem "Hurdur! Piwo niejasne, czy to jasne?".
– Mówiły, że to będzie fantastyka naukowa – podjęła. – A ja głupia im uwierzyłem.
– Rrromans?
CZYTASZ
Niebywały przypadek Haliny Ulańskiej
ChickLitNazywam się Halina Ulańska i jestem ostatnią normalną osobą na nienormalnym świecie. Bo czy można nazwać „normalną" rzeczywistość, w której przystojnych milionerów spotyka się na każdym rogu, niedźwiedzie walczą w oktagonie, a domowe zwierzątka gada...