Halinka przechadzała się wte i wewte. Niby J-baba zarzekał się, że pokój służył wyłącznie VIP-om. Jeśli nie kłamał, oznaczało to, że najważniejsze osoby w tej rzeczywistości miały do swojej dyspozycji piętnaście metrów kwadratowych w dodatku dość ubogo wyposażonych. Pomieszczenie świeciło pustką niczym różowe neony pod sufitem. Sytuacji nie ratowały nawet meble wysuwane ze ścian takie jak stół, łóżko czy cała ukryta szafa. Brakowało choćby i porządnej kuchni.
– I jak? – Halinka uniosła butelkę z Sandrą do poziomu oczu.
– Pytasz mnie o to samo już dziesiąty raz – wypomniała prorok. – Aneta oraz twoi pozostali towarzysze ciągle są zajęci szukaniem Wasilija.
Halinka uderzyła się małym palcem nogi o kanciasty fotel odchylony do tyłu. Przykucnęła, masując pulsujące miejsce. Jak to zrobiła? W całym pomieszczeniu było przecież jedno krzesło i wcześniej stało w... rogu? Halinka ugryzła się w język. Cholerny pokój przecież nie posiadał rogów, gdyż ktoś nadał mu wyjątkowy i niepowtarzalny kształt jaja! Fotel obrócił się, zagrzechotał, co skojarzyło się Halince z wrednym chichotem, i zaczął sunąć w kierunku okna; a właściwie ściany złożonej z siatki grubych szyb.
– A więc to dlatego – burknęła.
Głupie krzesło samoczynnie się przemieszczało, a Halinka nie wiedziała jak go powstrzymać, dlatego po prostu pozwoliła frustracji znaleźć ujście przez usta. Wyjątkowo plugawa wiązanka ciągle nie oddała powagi sytuacji. Od momentu, w którym wylądowała w tym irytująco błyszczącym świecie, wszystko szło nie tak. Wpierw Szarik został porwany i to przez babsko, które jej umysł uparcie nazywał Swietłaną, a następnie Wasilij zniknął z bunkra.
– Głupi sen... – mruknęła.
Nigdy nie pochylała się nad znaczeniem nocnych majaków, lecz teraz chwytała się już byle czego niczym Swietłana Szarego. Może moc dżina w jakiś sposób manifestowała się podczas odpoczynku, nadając dziwne zakodowane obrazy? Pokręciła głową. Niby jakie ukryte znaczenie miała sala treningowa, którą widywała co noc? Prędzej już faktycznie lądowała w bunkrze i ćwiczyła razem z Wasilijem.
Tylko w jaki sposób?
Potrzebowała miejsca, żeby usiąść i się zastanowić. Zerknęła z nadzieją na fotel, który ku jej przykrości zaczął kręcić bączki. Została zatem jeszcze jedna opcja. Halinka kliknęła przycisk, a łóżko nagle przestało być fragmentem ściany i wolno opuściło się o dziewięćdziesiąt stopni. „Łóżko" okazało się zdecydowanie zbyt mocnym określeniem na coś przypominającego wyjątkowo ciasną koję na statku. Zanim usiadła, zmierzyła wzrokiem niewielkie wgłębienie powstałe przez rozłożenie miejsca do spania. Oczyma wyobraźni ujrzała, jak mechanizm się zamyka, a ona sama staje się więźniem we wnętrzu ściany. Może jednak spocznie na podłodze?
Halinka usiadła po turecku w pozycji, która wydawała się medytacyjna. Odstawiła Sandrę za sobą na wypadek, gdyby krnąbrny fotel przypuścił kolejną szarżę. Obiecała Szarikowi i Anecie, że spróbuje użyć w nowym świecie ziarna mocy i słowa dotrzyma!
– Muszę skumulować złość – mruknęła.
Idiotka! Grubaska! Ofiara losu! Przyszła żona Szarego! Gdy poczuła nieprzyjemny gorąc w okolicach szyi, uniosła ręce i spróbowała wyprowadzić telekinetyczne pchnięcie w fotel, który w tej chwili obstukiwał ścianę.
– I nic – westchnęła, łypiąc na swoje dłonie.
Spodziewała się tego, a mimo to dopadło ją rozczarowanie. Cóż jej po sile, której nie potrafiła użyć na zawołanie? Odnosiła wręcz wrażenie, że moc panowała nad nią, a nie odwrotnie. Musiała to zmienić!
CZYTASZ
Niebywały przypadek Haliny Ulańskiej
ChickLitNazywam się Halina Ulańska i jestem ostatnią normalną osobą na nienormalnym świecie. Bo czy można nazwać „normalną" rzeczywistość, w której przystojnych milionerów spotyka się na każdym rogu, niedźwiedzie walczą w oktagonie, a domowe zwierzątka gada...