24. Shang-Chi i Legenda Dziesięciu Pierścieni (2021).

30 4 1
                                    

Hejka!

Huh, dawno nie pisałem recenzji. Cholerna szkoła... No ale w końcu jest! Jakiś tydzień temu byłem w kinie na "Shang-Chi i Legenda Dziesięciu Pierścieni"! Oceniam.

No więc w końcu mamy kolejny film MCU!

Shang-Chi i Legenda Dziesięciu Pierścieni, o czym w ogóle jest ten film?

Shang-Chi przez lata żył w ukryciu przed ojcem i całą swoją przeszłością, lecz ku jego nieszczęściu w końcu musi się z nią zmierzyć. Nie pomaga fakt, że jego ojciec posiada magiczne artefakty, a dokładniej dziesięć pierścieni skrywających w sobie magiczne moce. Nie zapomnijmy dodać, że od wieków jest on (ojciec Shanga) szefem arcyniebezpiecznej i na pewno nie stojącej po stronie dobra tajnej organizacji zwanej właśnie dziesięć pierścieni.

Jest tylko jeden sposób w jaki można to skomentować. Nie ma to jak rodzina XD

!UWAGA NA SPOILERY!

Mnie na starcie zainteresował ten film pod jednym względem "Dziesięć Pierścieni", mam nadzieję, że każdy tu zgromadzony od teraz zawsze będzie pamiętać jaka organizacja w pierwszym Iron Manie porwał Tony'ego Stark'a.

No ale już kończę pieprzyć i zaczynam recenzować XD

Ten film Marvel Studios pod względem fabularnym, czy akcji jest jednym z nielicznych filmów MCU, który jest aż tak bardzo niepowiązany z resztą filmów, a przynajmniej takie odczucie było podczas seansu, co w sumie wyszło na dobre, bo wprowadziło coś świeżego, coś innego, coś nowego i przyjemnego. Choć nie można powiedzieć, że nie łączy się z resztą Uniwersum w ogóle, bo według mnie to właśnie te mniejsze ukłony wobec poprzednich filmów cieszyły najbardziej (o tym więcej potem).

Niestety główny zarys fabuły był naprawdę klasyczny, czyli: w dzieciństwie syn jest szkolony na zabójcę przez swojego apodyktycznego ojca, ale syn po jakimś czasie uwalnia się, lecz oczywiście w końcu dochodzi do tego, że syn i ojciec znowu się spotykają, więc starcie jest nieuniknione. Na szczęście Marvel Studios jest zajebiste w tworzeniu filmów, więc nawet z tak podstawowego początkowego scenariusza zrobili cudo.

Sceny akcji nadrobiły to wszystko po mistrzowsku. Większość walk tak jak można było się spodziewać po tym bohaterze były wręcz, tak jak, w każdym tego typu filmie, ale to nie zmienia tego, że wyszły zajebiście. Dla samych walk warto iść do kina na ten film. Z takich walk, które najbardziej zapadły mi w pamięci to na pewno początkowa walka w autobusie, która wyszła tak dobrze dlatego, że była dobrze zrobiona choreografia sztuk walki, było wykorzystanie tych straconych hamulców i przede wszystkim było wykorzystanie otoczenia. Od rurek, po nawet laptop jednej z pasażerek, po prostu cudo!

Kolejną walką godną uwagi jest pojedynek na rusztowaniu, po tych walkach w klatkach na darkwebie (o tym jeszcze później).

To jak tam walczyli, to jak ciężki był ten teren, w którym walczyli, no i sama liczebność wrogów do pokonania dała nam walkę, którą ciężko zapomnieć (a chociaż po części wiem co mówię, bo jednak oglądałem to tydzień temu, więc wszystkiego ni jak bym nie zapamiętał).

Jedną z takich walk, które także były intrygujące była według mnie walka młodego Wenwu (ojciec Shangwalka, no o oryginalny Mandaryn, choć co zabawne sam antagonista nie lubi tego określenia xD) z jakąś armią. To właśnie w niej po raz pierwszy zobaczyliśmy potęgę dziesięciu pierścieni i co tak przyciąga do tej sceny to to, że jest ona nagrywana tak jakby zza pleców Wenwu, co daje nam widzom fenomenalny wgląd na ten pojedynek.

Teraz skoro już tyle naopowiadałem o akcji to chyba czas przejść na postacie. Zacznijmy od naszego protagonisty.

Nie wiem jak Wy, ale ja co do samego Shanga-Chi miałem przez połowę filmu lekki problem. Tak jak reszta postaci była wielowymiarowa/wielowarstwowa to sam główny bohater był taki jakiś... nijaki. Od samego początku wyglądało to po prostu tak, że po prostu urodził się bez skazy, do bycia idealnym superbohaterem, a chyba każdy wie, że takie postacie są nudne i nie dające nic do zaoferowania. Nawet cholerny Kapitan Ameryka ma wady XD Ale na szczęście im dalej w las tym lepiej. W końcu się okazało, że jednak zabił swój cel (ten który mu wyznaczono gdy był nastolatkiem), co dało mu głębi i większej ilości zrozumienia tej postaci, to nas zaciekawiło. Kolejną rzeczą, która polepszyła postać tego superbohatera była jego relacja z siostrą przytoczona w dalszej części filmu (o tym już za chwilę). No a sam Simu Liu poradził sobie w tej roli. Nie był może jakiś fenomenalny, ale zagrał dobrze, po prostu dobrze.

Filmy, Seriale, Recenzje... Czyli Pierdoły i inne gównaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz