Moja próżnia, pustkowie bez dna
To miejsce ciemne, w którym jestem ja
Za dnia niewinne, dobre stworzenie
W nocy zaś skazane na samotne cierpienieNajpierw ból, cierpienie, smutku tonę
Rozszarpują one mą ochronną błonę
Potem wybuch wielki groźnie następuje
I zapada cisza, rozpacz mnie znów trujeNastępuje cisza, pustka zapada potężna
Uczucie mnie opuszcza, to pustka niebezpieczna!
Wpadam w otchłań strachu, bo nie czuję cierpienia
I powoli uciekają ze mnie ostatnie tchnieniaŁzy same skapują, swoją drogę znają
Zbyt często na niej się w agonii spotykają
Upadam na kolana, gaszę światła, słuch wyciszam
I do rana, jak zawsze, cichutko odliczam____
Wybaczcie słabe rymy. Jakby ktoś pytał - chyba się w końcu złamałam
CZYTASZ
Red Roses
PoesiePoezja pisana duszą i sercem. Chwile zapomnienia, najskrytsze emocje bez porozumienia z umysłem. Czysty chaos.