Rozdział 10 - Mecz

253 7 15
                                    

KAROL

Po powrocie do domu z pracy wchodzę od razu do kuchni. Tak jak się spodziewałem, zastaję tam Ilonę, która stoi przy zlewie i odcedza ziemniaki. Jak zawsze podczas gotowania towarzyszy jej muzyka. Tym razem jest to Nothing But Thieves i ich "Is Anybody Going Crazy?"

– Cześć! – Witam się z nią.

– Hej! Co się stało? – Pyta lekko zaniepokojona i odwraca się przez ramię, tłukąc ziemniaki.

– Dlaczego uważasz, że coś się stało? – Marszczę brwi zdziwiony. Ilona odwraca się do mnie i uśmiecha się niepewnie.

– Ktoś mi kiedyś powiedział, że trafnie odczytuję nastroje innych ludzi. Poza tym domyśliłam się tego, jak tylko wjeżdżałeś na podwórko. Przygazowałeś mocniej niż zwykle. Drzwi też zamknąłeś mocniej niż zwykle. W ogóle to jesteś tu wcześniej niż zwykle, więc musiałeś tu jechać szybciej niż zwykle. – Zerka na mnie z wyrzutem.

– Dobra jesteś! – Przyznaję z uznaniem, bo rzeczywiście złość, aż mnie rozsadzała od środka. Jednak po jej spostrzeżeniu na chwilę zapomniałem, że jestem zły.

Niestety, tylko na bardzo krótką chwilę.

– To powiesz mi, co się stało?

– Nie dostałem urlopu w pracy i nie będę mógł iść na ważny mecz z kolegami. Chciałem jeden dzień wolnego. Jeden. Rozumiesz? I co, kurwa? I nic! Będę zapierdalał nadgodziny w pracy zamiast być wtedy na meczu, bo mamy reorganizację w firmie.

– Widocznie w pracy uważają, że jesteś niezastąpiony. – Widzę w jej oczach iskierki rozbawienia. Mimowolnie znów na chwilę zapominam o swojej złości. Ale tylko na ułamek sekundy.

– Niech mnie pocałują w dupę! Ciężko haruję, jestem na każde ich zawołanie, ale kiedy to ja czegoś chcę, to robią problem.

Podchodzę do szafki i wyjmuję talerze. Podaję jeden Ilonie, a ona nakłada porcję jedzenia.

– Nic nie da się zrobić?

– Coś ty! Rozmawiałem z przełożonym, ale nie dał się ubłagać. Co za chuj! – Ryknąłem, a ona aż podskoczyła.

– Przepraszam, nie chciałem cię wystraszyć.

– Spoko. Mówiłeś mu, że idziesz na mecz? Może był zazdrosny i dlatego się nie zgodził.

– Nie mówiłem, po co potrzebny mi dzień wolny, bo wiedziałem, że będzie ciężko o urlop. Mamy teraz niezły zajeb w robocie.

Uświadamiam sobie, że dużo przeklinam w trakcie tej rozmowy, a ona przecież prawie w ogóle tego nie robi. Jest mi nawet trochę głupio, ale skoro nie zwróciła mi uwagi, to przestaję się tym przejmować. Jestem zły, więc więcej przeklinam. Widzę za to, że Ilona próbuje żartować, żeby rozluźnić atmosferę i z zaskoczeniem stwierdzam, że mi to nie przeszkadza.

– A próbowałeś się z kimś zamienić albo poprosić o odrobienie tych nadgodzin w inny dzień lub w weekend? – Pyta ze spokojem, a ja patrzę na nią, jakby właśnie powiedziała mi, że jest kosmitką.

– Nie pytałem. – Przyznaję i robi mi się wstyd, bo prosiłem o urlop pod koniec pracy, a kiedy dostałem odmowę, po prostu od razu wyszedłem stamtąd wkurzony, jakby się paliło.

– To zrób to jutro. Pogadaj z jakimiś kolegami. A nuż się uda? Postawisz jakiemuś koledze za to piwo, ja mogę dodatkowo zrobić jakieś ciasto czy coś i wszyscy będą zadowoleni.

– Mogłem od razu tak zrobić. Nie pomyślałem o tym. Taki byłem wytrącony z równowagi.

– Wierzę. Ja, kiedy coś nie idzie po mojej myśli, jestem okropna.

Uratuj mnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz