Rozdział 12 - Razem

257 9 2
                                    

KAROL

Wchodzę do domu po pracy i pierwsze, co czuję to intensywny zapach ciasta drożdżowego, od którego automatycznie zaczyna burczeć mi w brzuchu. Prosto z ganku udaję się więc do kuchni, żeby przekonać się, czy ciasto smakuje tak samo obłędnie, jak pachnie.

Uświadamiam sobie, że z telefonu Ilony dobiegają dźwięki "Sweet" od Cigarettes After Sex. Często słucha tego zespołu, a i ja bardzo go polubiłem dzięki niej. Kiedy wchodzę do kuchni, Ilona stoi przy kuchence i nakłada warzywa na talerz.

– W samą porę. Właśnie nakładam obiad. – Informuje, odwracając się delikatnie przez ramię.

Ta dziewczyna nie przestaje mnie zadziwiać. Dba o ten dom jak o swój. Każdy kąt lśni czystością, a w powietrzu unosi się świeży zapach prania i smakowity zapach ciasta. Staję na kilka sekund w progu i omiatam z lekkim uśmiechem tę scenę.

Kiedy widzę ją bezpieczną, całą i zdrową, ogarnia mnie spokój. To dziwne, ale wcześniej, gdy byłem tu sam, nie czułem się tak jak teraz. Czułem się raczej jak na wygnaniu, zły na cały świat, a przede wszystkim na siebie. Teraz nadal nie wszystko jest tak, jak powinno być, ale mimo to jest mi jakoś tak lżej. To wszystko jest takie nierealne, ale jednocześnie tak... odpowiednie, że aż mnie to trochę przeraża. Porzucam jednak te myśli na widok leczo z plackami ziemniaczanymi, które Ilona stawia na moim miejscu przy stole.

– Mmm... Wygląda smakowicie! Rozpieszczasz mnie. – Uśmiecham się do niej, gdy podchodzę do zlewu umyć ręce, ale ona odwraca się szybko do ciasta, leżącego na blacie i zaczyna kroić je na kawałki.

– Mam nadzieję, że będzie ci smakować. Smacznego!

Nawet na mnie nie patrzy, a ja dopiero teraz słyszę, że ma dziwny głos. Próbuję dojrzeć wyraz twarzy Ilony, ale kiedy pochyla się nad ciastem, jej włosy opadają kaskadą tak, że zasłaniają pół jej twarzy. Siadam więc przy stole i próbuję dowiedzieć się, co się stało.

Chyba nie jest jej głupio za wczoraj i za to, że spaliśmy razem w jej łóżku?

Kiedy wychodziłem do pracy, ona jeszcze spała, nie mieliśmy więc okazji o tym porozmawiać. Ale do jasnej cholery, przecież sama tego chciała, a do tego do niczego nie doszło! To nie było nic niestosownego, po prostu tylko tak mogłem ją uspokoić. Jak przyjaciel przyjaciółkę.

– Jak minął ci dzień? – Próbuję ją wybadać, sadowiąc się wygodniej na swoim miejscu przy stole.

Staram się brzmieć jak najswobodniej, ale Ilona aż podskakuje na moje pytanie. Nie komentuję tego w żaden sposób, bo już się do tego przyzwyczaiłem. Jest strasznie zalękniona i wiem, że to nie przeze mnie, tylko przez Marcina.

– W porządku. Trochę pichciłam. – Odkłada nóż zbyt głośno, a kuchnię wypełniają teraz dźwięki "Wings" Birdy. – Ukroiłam trochę ciasta, będziesz miał na deser. – Ucina temat i kieruje się do drzwi.

– A ty nie jesz?

– Jadłam wcześniej.

Kiedy mnie mija, wstaję z krzesła i zagradzam jej drogę. Natychmiast ucieka wzrokiem w bok, ale i tak dostrzegam, że ma czerwone i opuchnięte oczy.

– Płakałaś?

– Tak, ale to nic, pójdę już do siebie. – Rzuca i chce mnie wyminąć.

Wyciągam więc rękę i blokuję jej przejście.

– Myślałaś, że zajmiesz mnie jedzeniem, a ja nie zauważę, że płakałaś? – Staram się brzmieć swobodnie i żartem rozładować atmosferę, ale tym razem to nie działa. Nadal jest smutna.

Uratuj mnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz