Rozdział 6 - Zły sen

299 8 6
                                    

ILONA

Budzę się później niż zwykle. Wszystko przez to, że wczorajszy dzień tak bardzo mnie wykończył. Z grymasem na twarzy uzmysławiam sobie, że niestety to nie był sen. Jestem wykończona i chce mi się płakać, kiedy przypominam sobie po kolei wszystko, co działo się poprzedniego dnia.

To tyle jeśli chodzi o postanowienie bycia mniej płaczliwą...

Zapowiadał się taki piękny dzień. Miałam tyle rzeczy do zrobienia, ale nie przewidziałam, że Karol zostanie w domu. Przypominam sobie, jaki był wyprowadzony z równowagi, jak bardzo wściekły, jak mnie odtrącił po tym, gdy go przytuliłam w kuchni, żeby go pocieszyć i jak weszłam do jego pokoju mimo, że wcześniej zabronił mi tego robić, a ja zobaczyłam bałagan i tamte zdjęcia...

Boże, to jakiś żart? Dlaczego muszę być do niej taka podobna? Gdyby nie to, wszystko byłoby inaczej.

Potem odtwarzam naszą kłótnię, to jak na mnie krzyczał i przeklinał, jak mną potrząsał. Mimowolnie patrzę na swoje ramiona, ale na szczęście nie dostrzegam siniaków. Nawet skóra nie jest choć trochę zaczerwieniona. Widocznie nie trzymał mnie aż tak mocno, jak mi się wydawało. Musiałam być w niezłym szoku i być może niektóre sytuacje zbytnio wyolbrzymiłam. A może nie? Może było właśnie tak, jak to zapamiętałam. Nie wiem już sama... To wszystko jest zbyt abstrakcyjne.

Następnie przypominam sobie jego oskarżenia i to, jak uderzam go w twarz, jak się pakuję wyprowadzona z równowagi, a potem widzę, jak wszystko się zmienia. Pękam i pokazuję mu sms-y, a potem on wszystko mi tłumaczy, odsłania się przede mną i nagle zaczynam wszystko rozumieć.

Postanawiam unikać Karola, żeby niepotrzebnie nie otwierał przeze mnie nie do końca zagojonych ran. Chociaż wczoraj wypowiedział tyle przykrych słów w moją stronę, to jest mi go szkoda. Widać, że nie jest w stanie sam poradzić sobie ze swoimi emocjami. Poza tym nie czuję się na siłach, aby stanąć z nim twarzą w twarz.

Wczoraj wiele sobie wyjaśniliśmy. Okazało się, że Karolina miała rację. Każde z nas ma swoje tajemnice i demony, które nie pozwalają nam do końca być szczęśliwymi. Wiem jednak, że nie wszystko zostało powiedziane, a w naszych głowach krążą niewypowiedziane wczoraj pytania, które chcielibyśmy zadać sobie nawzajem. Gdy emocje po naszej kłótni opadły, zdałam sobie sprawę, w jak beznadziejnej sytuacji jesteśmy. Przerosło mnie to i nie chcę na razie tego roztrząsać. Chcę najpierw poukładać to sobie w głowie.

Patrzę na zegarek i domyślam się, że dziś też zostanie w domu. W końcu jest sobota, więc nie musi iść do pracy. Miałam jednak nadzieję, że znajdzie powód, dla którego znów zniknie na prawie cały dzień, żeby uniknąć spotkania ze mną. Do tej pory było mi z tego powodu przykro, jednak teraz myślę, że dobrze by nam to zrobiło. Chyba obydwoje musimy ochłonąć po wczorajszej rozmowie.

Do moich uszu dociera dźwięk czajnika, więc wiem, że jest w kuchni i pewnie szykuje sobie śniadanie. Mimo, że nie jadłam od wczorajszego popołudnia, a mój żołądek zacisnął się w supeł oraz pomimo wrażenia, że zaraz się zsikam, nie ruszam się z pokoju. Dopiero po kilku minutach słyszę, że drzwi do pokoju Karola się zamykają, a w reszcie domu panuje cisza. Po cichu ruszam więc do łazienki, gdzie odbywam poranną toaletę.

Zawsze myję zęby po śniadaniu, jednak dziś wyjątkowo zamierzam zrobić to od razu, żeby potem nie narażać się niepotrzebnie na spotkanie z Karolem. Staję pod drzwiami łazienki i nasłuchuję, czy przypadkiem nie wyszedł z pokoju. Gdy jestem pewna, że go nie spotkam, wychodzę po cichu z łazienki i pędzę do kuchni. W ekspresowym tempie szykuję sobie dwie kanapki i chwytam butelkę wody. Nie zamierzam tracić czasu na zrobienie herbaty jak zawsze rano. Wpadam jeszcze na pomysł zabrania kilku produktów tak, abym w razie, gdy zgłodnieję, miała pod ręką jakąś przekąskę w swoim pokoju. Oprócz talerzyka z dwoma kanapkami i butelki wody zabieram więc jeszcze jagodziankę, kabanosy i dwa jabłka. Tak obładowana zmykam do swojego pokoju i zamierzam siedzieć tam cały dzień.

Uratuj mnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz