Rozdział 4

1K 66 10
                                    

Betowała: Kppsmb

Pov. Harry

- Profesorze, proszę! Nie wysyłaj mnie tam!
- Harry, już ci mówiłem. Tam jesteś bezpieczny.
- NIE! Powiedziałem ci co się tam dzieje, a ty nadal uważasz, że jestem tam bezpieczny! Zwariowałeś, tak? Albo żartujesz! Nie możesz tak naprawdę uważać!

Dumbledore spojrzał na mnie  gniewnie, przez co zrozumiałem, że on nie żartuje.

- Nie będziemy o tym rozmawiać. Kiedyś zrozumiesz, że robię to dla większego dobra.

- Ciebie pojebało? Nie wrócę tam! Nie obchodzi mnie jakieś większe dobro! Chcę mieć normalne życie! Słyszysz!?

- Wyjdź!

- Co?

- Wynoś się! I lepiej się spakuj. Jutro wracasz do Dursleyów.

Następnie pamiętałem wszystko jak przez mgłę. Pakowałem się, a chwilę później jechałem pociągiem do Londynu, pięć minut później wsiadałem do auta pod czujnym wzrokiem wuja. Nie minęła sekunda, a schodziłem już do swojego prywatnego piekła.

Łańcuchy zagrzechotały kiedy były przypinane do moich nadgarstków. Musiałem stać na palcach, a i tak ledwo co dotykałem podłogi, kiedy metal został przytwierdzony do sufitu. Wuj zdarł ze mnie ubranie i gdzieś poszedł. Miałem nadzieję, że już nie wróci, choć w głębi duszy wiedziałem, że to nierealne marzenie.

Po około 10 minutach Vernon wrócił niosąc w ręku bat. Wiedziałem co mnie czeka.

Pierwsze uderzenie. Zadrżałem z bólu.
Drugie uderzenie. Czułem krew spływającą po moich plecach.
Trzecie uderzenie. Pierwsze krople potu zaczęły pojawiać się na mojej skroni.
Czwarte uderzenie. Pod moimi stopami zaczęła tworzyć się mała kałuża krwi.
Piąte uderzenie. Z mojego gardła wydobył się pierwszy krzyk.

***

Siedziałem na ławce, po chwili dosiada się do mnie białowłosa dziewczyna. Objęła mnie i się odezwała.

- Cześć, Har.
- Cześć, Rose.

Dziewczyna spojrzała na mnie uważnie.

- Chodź do mnie, opatrzę cię.
- Nie trzeba.
- Trzeba – białowłosa wstała i podała mi rękę, żeby mi pomóc.

Chwyciłem ją i dałem się jej prowadzić.

***
Byłem przyciskany do ściany przez Cedrika.

- C-co ty robisz, Ced?
- Mam zamiar cię pocałować.
- Masz zamiar... CO!?

Cedric nie odpowiedział tylko przycisnął swoje wargi do moich w namiętnym pocałunku, na który odpowiedziałem. Cedric wsunął dłoń pod moją koszulkę, a ja mimowolnie zajęczałem na ten dotyk.

Po chwili znaleźliśmy się na łóżku w pokoju życzeń.

***

Wszedłem do Komnaty Tajemnic i zobaczyłem ciało Ginny leżące na posadzce. Spojrzałem na nie chłodno. Dziewczyna sama się o to prosiła. Po chwili z ust posągu Salazara wyszedł bazyliszek sycząc.

- Jedzenie..
- Nie będę twoim obiadem, bazyliszku.

Wąż zatrzymał się.

~Noir Potter~ TomarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz