Rozdział 8

748 56 20
                                    

Betowała Kppsmb

Pov. Harry *parę dni później*

Biegłem przez korytarze rezydencji Toma przeklinając w duchu. Spóźniłem się. Machnięciem ręki przywołałem do siebie swoją czarną maskę i tego samego koloru płaszcz i w pośpiechu zacząłem je ubierać. Założyłem kaptur na głowę, uspokoiłem oddech i otworzyłem ogromne drewniane drzwi prowadzące do sali spotkań. Wzrok wszystkich obecnych w pokoju skierował się na mnie. Rozejrzałem się, zaglądając niektórym osobom do umysłu:

"Spóźnić się na spotkanie! Facet nie przeżyje!"

"No i po nim..."

"A było tak dobrze... Nikt jeszcze nie oberwał cruciatusem."

"Jestem prawą ręką Czarnego Pana, a nie odważyłbym się spóźnić na spotkanie.”

Stłumiłem parsknięcie i bez skrępowania ruszyłem przed siebie szukając wolnego miejsca do siedzenia, ale (ku mojemu wielkiemu zdziwieniu) takowego nie ujrzałem. Co za chuj, krzesła mi nie postawił. Skoro tak chce się bawić to niech tak będzie. Machnąłem ręką, a przede mną pojawił się duży, miękki, pełen poduszek, neonowo zielony fotel na którym usiadłem. Jeszcze jedno machnięcie, a w moich rękach wylądował kubek z ciepłym kakaem. Wziąłem łyka ciepłego napoju i spojrzałem na Riddle'a, który nie wiedział co ma zrobić oraz na śmierciożerców modlących się w duchu o to by w przypływie złości ich Pan nie zabił także ich. Uśmiechnąłem się, choć przez maskę nie było tego widać:

– Możesz kontynuować, Tom.

Wszyscy wstrzymali oddech. W tym momencie znieważyłem Czarnego Pana w jego obecności, w dodatku przy jego śmierciożercach! Przecież to było równoznaczne ze śmiercią!

Wziąłem kolejny łyk kakaa nie przejmując się ludźmi dookoła mnie. Po chwili usłyszałem parsknięcie:

– No tak. Czego ja się po tobie spodziewałem? Że będziesz zachowywał się przyzwoicie? – w głosie Toma było słychać rozbawienie.

Mimowolnie się uśmiechnąłem. Dopiłem kakao i spojrzałem Tomowi prosto w oczy:

– To co? Zaczynamy spotkanie?

Pov. Albus Dumbledore

Wziąłem do ust kolejnego cytrynowego dropsa i zamyśliłem się.

"Kim naprawdę jest białowłosy chłopak, który twierdzi, że jest kuzynem Harry'ego Pottera?"

"Po co przyjechał do Hogwartu?"

"Dlaczego nie widziałem go wcześniej?"

"Czy miał dobre relacje z Harrym?"

"Obwinia mnie o śmierć swojego kuzyna?"

"Czy Harry pisał mu o tym co się dzieje w Hogwarcie?"

"Ma jakieś złe zamiary?"

Westchnąłem. Tak wiele pytań, a tak mało odpowiedzi. Mój plan nie zakładał jego przyjazdu tutaj. No i pozostaje jeszcze sprawa pana Ronalda Weasleya, oddanego przyjaciela Harry'ego. Był jedną z niewielu osób, które robiły wszystko, by Harry nie zginął.

Pannę Granger udało mi się przekupić prywatnymi lekcjami i cennymi księgami.

Pannie Weasley obiecałem stanowisko ścigającej w narodowej Angielskiej drużynie.

Neville'owi... Z nim było ciężko. Ale wystarczyło powiedzieć mu, że jeśli nie będzie się wtrącać to uleczę jego rodziców. Powiedziałem mu też, że Harry zawsze życzył im powrotu do zdrowia.

Syriusza i Remusa zamknąłem na Grimmauld Place 12.

Najgorzej było z Weasleyami. Większość z nich wysłałem na misję. Ale z Ronaldem się to nie udało. Byłem zmuszony rzucić na niego klątwę Imperiusa, której na razie nie mogę z niego ściągnąć.

Tego plan też nie zakładał. Ronald miał dać się przekupić za pieniądze Harry'ego, jednak okazał się być zbyt lojalny. Musiałem coś zrobić. Nie miałem wyboru. Zrobiłem to wszystko dla większego dobra.

Pov. Ron

Wszędzie są szklane ściany. Ociężale podniosłem się z miejsca i podszedłem do jednej z nich i z całej siły uderzyłem w nią pięścią.

Raz.

Drugi.

Trzeci.

Na szybie pojawiło się małe pęknięcie. Uśmiechnąłem się z satysfakcją. Ten stary dureń nie będzie mną kierował. Muszę się uwolnić.

~547

Co tam u was? Jak się podobał rozdział? Jest tu całkiem sporo informacji... Myślicie, że Ronowi uda się uwolnić? Bajo!

~~Neko


~Noir Potter~ TomarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz