Rozdział 11

552 52 6
                                    

Betowała Kppsmb

- Cześć, Tom!– uśmiechnąłem się nerwowo. – Jak tam ci życie mija? Bitwa dobrze się potoczyła? Jakieś trupy po naszej-

– Harry. – w głosie Toma usłyszałem ostrzeżenie, które taktycznie zignorowałem.

– stronie? Nie uwierzysz kogo spotkałem. Remusa i Syriusza. Ale... Chyba mnie poznali wiesz? Znaczy się nie do końca, ale... – mój głos stawał się coraz cichszy. – Trochę szkoda, bo naprawdę ich kochałem... I za nimi tęsknię, wiesz?

Tom zrobił krok w moją stronę i rozłożył ramiona. Szybko się do niego przytuliłem starając się odgonić wszystkie swoje niechciane emocje.

Wziąłem drżący oddech. Tęskniłem za nimi wszystkimi. Ronem, Ginny, Hermioną, Remusem, Syriuszem, resztą Weasleyów, wszystkimi innymi przyjaciółmi i rodziną. Minęło tyle czasu, a ja nadal nie rozumiem dlaczego mnie zdradzili. Cholerny Dumbledore. Jak tylko go dorwę w swoje łapy to mu łeb ukręcę. Czułem jak Tom delikatnie głaskał mnie po plecach starając się mnie uspokoić. Zadarłem głowę do góry, by spojrzeć mu w oczy.

– Czyli ty jednak masz serduszko. A ludzie mówili, że te twoje węże ci go zjadły. A tu proszę, prawie mnie nie znasz, a mnie pocieszasz. Słodki wężyk. – wyszczerzyłem się.

Tom prychnął po czym mało delikatnie mnie od siebie odepchnął, przez co upadłem na podłogę.

– Następnym razem po prostu to zignoruje. Nigdy więcej nie będę dla ciebie miły, bachorze. – Tom nagle spoważniał. – A teraz mów co zrobiłeś.

Wziąłem głęboki oddech i powoli wstałem, zastanawiając się jak przekazać Tomowi, że został ojcem. Albo inaczej. Że adoptowałem mu córkę.

– Może lepiej usiądź... Albo może lepiej nie. – dodałem widząc morderczy wzrok Mrocznego Pana. - Kiedy tak sobie biegałem, ratując mugoli i strzelając zaklęciami uratowałem pewną dziewczynkę... Wtedy spotkałem też Remusa i Syriusza, trochę się zdenerwowałem i aportowałem się tutaj... Z Nyks na rękach. I tak jakoś nie mogłem jej tam znowu oddać. Jej rodzice nie żyją... Chyba... A ona jest całkiem sama na tym dużym świecie. I jest taka urocza. Milka już ją uwielbia. A, że ja muszę chodzić do Hogwartu... – uśmiechnąłem się nerwowo. – Gratulacje, Tom! Właśnie zostałeś ojcem!

Nastała napięta cisza. Tom patrzył na mnie jakby wyrosła mi druga głowa. I trzecia.

A mówili, że "Sami-Wiecie-Kogo" nie da się zaszokować. Jestem żywym przykładem, że jest to możliwe. Uśmiechnąłem się krzywo. Zobaczymy jeszcze tylko jak długo będę żywym przykładem.

– Chcesz mi powiedzieć... – głos Toma brzmiał cicho, co było jeszcze bardziej przerażające niż gdyby krzyczał. Jego grzywka przysłaniała mu oczy, które błyszczały obietnicami długich tortur. – Chcesz mi powiedzieć, że przyprowadziłeś tu małą szlamę, myśląc, że ją wychowam jakby była moim dzieckiem?

Zamknąłem oczy i opuściłem głowę. Cholera. Nie myślałem, że będzie, aż tak zły. Myślałem, że...

Uspokój się Harry. Będzie dobrze.

– Ja... Nieważne. Idź sobie Noir.

– Harry...

– Idź sobie. Dam radę.

Głos Noira ucichł, ale jeszcze przez chwilę czułem jego zmartwienie.

– Tom... – mój głos był dziwnie odległy.

~Noir Potter~ TomarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz