Rozdział 15

295 25 10
                                    

- Remusie, jesteś pewny? Na pewno się nie pomyliłeś? - Syriusz złapał mnie za ramiona, zmuszając bym na niego spojrzał. - Było tam tyle zapachów, jesteś pewien, że to był... Że to był Harry?

Przymknąłem oczy i westchnąłem. Czy mogłem się pomylić? Gdyby chodziło o jakąkolwiek inną osobę, powiedziałbym, że tak, bardzo możliwe, że się pomyliłem. Ale ten zapach... Zapach osoby, o której śnię każdej nocy, która odwiedza mnie w koszmarach, obwiniając za swoją śmierć. Płacząc, pytając dlaczego mnie przy nim nie było. 
Minęło tyle nocy, a w każdej widzę twarz chłopaka którego traktowałem jak syna.

- Nie, Łapo. Nie ma możliwości, że się pomyliłem. To Harry, to na pewno był on.

- To dlaczego... Dlaczego nie chciał z nami rozmawiać? Myślisz, że nas obwinia?

- Nie to było coś innego, to było jak...

- Tęsknota i strach - dokończył za mnie Black

Westchnąłem i wtuliłem się w pierś mężczyzny przede mną, myśląc co to wszystko ma znaczyć. Cholera. Czy Harry jakimś cudem przeżył? Ale jak? Żaden czarodziej jeszcze nie przeżył spotkania z magiczną gilotyną.

- Ja... Chyba muszę odpocząć - odpowiedziałem i odsunąłem się od długowłosego czarodzieja, by udać się na balkon naszego mieszkania.

Zamknąłem oczy i spojrzałem w piękny księżyc. Pieprzyć to. Wyjąłem z kieszeni paczkę fajek i zapalniczkę i odpaliłem pierwszego papierosa siadając przy balustradzie.

Zaciągnąłem się. To takie kurwa męczące. To wszytko. Dlaczego on po prostu do nas nie wrócił? Co go skłoniło do przystąpienia na mroczną stronę? Czy... Czy jeszcze mu na nas zależy? Jakim cudem przeżył?

Poczułem pierwsze łzy spływające po moich policzkach.

- Kurwa! - krzyknąłem w ciemność i uderzyłem pięścią w betonowe podłoże.

To wszytko jest takie dziwne. Jeszcze jakiś czas temu widziałem jego szczęśliwe zielone oczy, opowiadające z ożywieniem o jego przygodach, a teraz zastanawiam się czy nie oszalałem.

Usłyszałem kroki i poczułem jak Syriusz siada obok mnie.

- Łapo, chce pobyć sam - mężczyzna oparł głowę na moim ramieniu wtulajac się we mnie.

- Byłeś sam, przez trzynaście lat Remusie. Uciekając z więzienia obiecałem sobie, że już nigdy nie pozwolę ci zamykać się w sobie, czuć, że jesteś zdany sam na siebie.

- Łapo...

- Bądź sam, wraz ze mną, Remusie.

Zaśmiałem się sucho i przytuliłem się do mojej bratniej duszy. Tak, to prawda. Już nie jestem sam. Przejdziemy przez to. Razem.

~~365

Wiem, że krótko, ale nie mam ostatnio czasu. Błagam niech ktoś przejedzie babę od gegry i fizyki 😭. Jak wszytko poznaliczam to postaram się napisać coś więcej.

~ Leo

Ps. Dlaczego niektórzy nie rozumieją, że jak nie śpię do późna to nie znaczy że nie jestem zmęczony. Właściwie wręcz przeciwnie.

~Noir Potter~ TomarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz