Harry siedział z Ronem w Pokoju Życzeń, gawędząc wesoło, gdy poczuł pieczenie dochodzące z rozgrzanego naszyjnika, który dostał od Toma.
Zamarł, a następnie przełknął ślinę. Weasley spojrzał ze zdziwieniem na przyjaciela.- Harry - zapytał.
- Voldemort mnie wzywa - odpowiedział cicho tamten, Ronowi, któremu już wszystko opowiedział.
- Nie idź - rudzielec wzruszył ramionami. - Najpierw, niech ten stary, beznosy, debil cię przeprosi.
- Muszę iść, Ron - odparł zrezygnowany Harry, ciesząc się, że chociaż ten raz Noir siedzi cicho. - Zresztą on ma już nos.
- W takim razie idę z tobą.
Harry patrzył na niego w szoku, jakby spodziewał się, że chłopak przed nim nagle zacznie się śmiać, mówiąc, że żartuje, jednak tak się nie stało. Zamiast tego transmutował on swoją Hogwardzką szatę, w obszerną, czarną noszoną zazwyczaj przez śmierciożerców.
Kiedy skończył, Weasley, przewrócił oczami widząc minę Pottera.- Nie rób takiej miny - zaśmiał się. - Tak naprawdę, nie pozostało mi nic innego niż przyłączenie się do starego, dobrego Voldiego. Ale najpierw musi cię przeprosić, dopiero wtedy przyjmę Mroczny Znak, czy co on tam sobie wymarzy.
- Ja... Dzięki, Ron. Nie wiem, czy dałbym radę iść tam sam - odparł Harry, a następnie razem z Weasley'em użyli świstoklika, teleportując się do kwatery Mrocznego Pana.
Dwaj szesnastoletni chłopcy stali przed gabinetem Voldemorta. Wyższy z nich wyraźnie znudzony patrzył na niższego, który wypowiadał tą samą przemowę już chyba... piąty raz.
- Po prostu zostań tu, a jak ktoś się do ciebie przyczepi, powiedz, że jesteś ze mną - Ron westchnął głośno i spojrzał z poirytowaniem na Harry'ego.
- Dobrze, mamo. Obiecuję, że będę grzecznym chłopcem i zaczekam tu na ciebie, dopóki mnie nie zawołasz.
- To nie jest śmieszne, Ron - jęknął Harry.
- Oczywiście, że jest - odpowiedział Weasley, szczerząc się. - A teraz już idź i daj popalić Voldemortowi.
Harry z rezygnacją pokręcił głową, a następnie niechętnie nacisnął klamkę z spuszczoną głową wszedł do gabinetu.
Kiedy nie usłyszał żadnego gniewnego krzyku, ani nie trafiło w niego żadne zaklęcie, chłopak ze zdziwieniem podniósł głowę i ujrzał widok, którego kompletnie się nie spodziewał.
Na dywanie przed nim siedział uśmiechnięty Tom Marvolo Riddle, który za pomocą bezróżdżkowej oraz niewerbalnej magii pokazywał kucającej przed nim Nyks proste sztuczki magiczne. Dziewczynka chichotała szaleńczo starając się złapać w ręce latające, papierowe motyle.
Nagle pięciolatka przechyliła się niebezpiecznie, próbując złapać wyjątkowo szybkiego, niebieskiego insekta i upadła na pupę,Harry, nie mogąc się powstrzymać parsknął śmiechem, zwracając na siebie uwagę Voldemorta.
- Harry... - powiedział ten, dostając w odpowiedzi zranione spojrzenie.
- Czego chcesz, panie - powiedział ironicznie Potter, a Czarny Pan westchnął i stanął przed nim spuszczając wzrok.
- Przepraszam - zaczął i złapał biegającą dziewczynkę, biorąc ją na ręce. - Wiem, jak to zabrzmi, ale to nie byłem ja.
Harry prychnął i spojrzał na Toma, jak na ostatniego debila, zanim odpowiedział.
- A ja jestem Jan Paweł II.
- Kim jest... - zmieszał się Tom. - Zresztą nie ważne. Daj mi się wytłumaczyć. Kiedy muszę wyjść gdziekolwiek na dłużej niż dwie godziny, daje Lucjuszowi eliksir wielosokowy. Wiesz, żeby pilnował by śmierciożercy nie zrównali dworu z ziemią, czy nie zniszczyli jakiejś misji. Kiedy przyprowadziłeś do rezydencji tą małą rozrabiakę, ja byłem od jakiś trzynastu godzin w Egipcie szukając jednego artefaktu. Nie było mnie nawet na bitwie.
Harry patrzył na Voldemorta w szoku. Nie spodziewał się, że mężczyzna go przeprosi, a tym bardziej przeprosi za coś, czego najwyraźniej nie zrobił. To było dziwne i takie... Nierealne. Potter uśmiechnął się delikatnie, na co Tom wyraźnie odetchnął.
- Nie taki Czarny Pan straszny jak go malują - odparł młodszy, na co Voldemort skrzywił się.
- Haha, bardzo śmieszne.
- O właśnie jak już i śmiesznych rzeczach mówimy.
Harry podbiegł do drzwi i otworzył je, by po chwili wszedł przez nie Ron. Rudowłosy widząc Voldemorta z dzieckiem na rękach wyszczerzył się.
- Nie taki Czarny Pan straszny jak go malują.
- Czyżbym słyszał echo? - jęknął Tom, a Harry zachichotał. - Pan Ronald Weasley, jak mniemam?
- Dokładnie - uprzedził Rona Potter. - Ten tutaj, chce się do ciebie przyłączyć, a ja wspaniałomyślnie go tutaj przyprowadzę.
- Weasley... Chce się do mnie przyłączyć? Czy piekło zamarzło?
W tym momencie, wiercącej się od dłuższego czasu Nyks wreszcie udało się wyrwać i upaść na ziemię, z której szybko się podniosła i skoczyła na zaszokowanego Harry'ego, który szybko ją złapał.
- Harry! - krzyknęła pięciolatka. - Tom się ze mną bawił! On umie czarować, wiedziałeś?
- Hej, Nyks - Harry parsknął śmiechem. - Umie czarować? A to ci niespodzianka.
- Wyczarował mi takie fajne motyle!
- To może idź je łapać, urwisie? - zaproponował Potter, a dziewczynka szybko się go puściła i pobiegła łapać motyle.
- Jest całkiem urocza - powiedział Ron, patrząc na skaczące wesoło dziecko.
- Tak, chyba, że ucieka i przez trzy godziny trzeba szukać jej po rezydencji - ton Toma wyrażał zarówno irytację, jak i rozbawienie, a dwójka Gryfonów spojrzała na niego w szoku.
- Uciekła ci!? - krzyknął Harry.
- Może... - odpowiedział wymijająco Tom, a Ron zaczął zwijać się ze śmiechu. - Uhm... Właśnie, a Weasley przypadkiem nie chciał twojej śmierci?
Zapadła cisza, podczas której Harry piorunował Toma wzrokiem, Ron patrzył zażenowany na swoje buty, a Marvolo wzruszył ramionami, nie wiedząc co powiedział nie tak.
- Na Merlina, Tom, jesteś pewien, że w darach które odziedziczyłeś po Salazarze, nie było wyjątkowego braku taktu? - zapytał wreszcie zirytowany Potter.
- Wiesz, Harry - odpowiedział ten unosząc brwi. - Jestem Czarnym Panem, ja nie muszę silić się o takt. Inni się tym martwią gdy przebywają w moim towarzystwie.
Ehem... - odkaszlnął Ron, widząc, że Harry znowu otwiera usta. - Dumbledore rzucił na mnie zaklęcie podobne do Imperiusa. Udało mi się na chwile wyrwać, a wtedy złapałem Noira, wiesz ma na nazwisko Potter. A potem Harry mnie uwolnił i zaprowadził tutaj.
- Stary sukowaty zjadacz dropsów - wysyczał Tom
- Niech się nimi udławi - dopowiedział Harry.
- Amen - zakończył Ron
~~ 941
Jeden z dłuższych rozdziałów, jeszcze nie sprawdzony.
Jak się podoba?
I najważniejsze, jak tam powrót do Azkabanu (szkoły)?~~Leo
CZYTASZ
~Noir Potter~ Tomarry
FanfictionHarry Potter wielki zbawca czarodziejskiego świata zostaje bezpodstawnie oskarżony o przyłączenie się do Lorda Voldemorta. Za zbrodnię której nie popelnił zostaje skazany na śmierć. W tym samym czasie wcześniej wspomniany Lord powstaje z martwych i...