Rozdział 16 Albus Dumbledore

273 20 5
                                    

Kim jesteśmy na świecie, jeśli nie figurami, które ktoś dla zabawy zbija, niszcząc nam życie? Każdy z nas ma swoją historię, jednak to nie my decydujemy o jej zakończeniu ani treści. Nie mając wyboru idziemy ścieżką wskazaną nam przez nasze autorytety, Bóstwa, które prowadzą nas ku straceniu. Jednak czy ktoś zapytał kiedyś tych Bogów o wybór?

Albus Dumbledore, wiedział, że jest potężny od dziecka. Od najmłodszych lat kierował ludźmi bez najmniejszych wyrzutów sumienia. Wszystko zmieniło się gdy poszedł do Howartu i poznał Gellerta Grindelwalda. Ta potęga. Dotąd chłopak czuł ją dopiero gdy wypuszczał własną magię. Zaprzyjaźnili się. A potem pokochali. Ale cóż to była za miłość. Dwóch młodych ludzi splecionych duszami dzięki przeznaczeniu. Planowali wspólne życie, jednocześnie starając się ukryć swój, niepoprawny w tamtych czasach romans.

Albus pamięta tamten dzień do dziś. Wie, że nie miał wyboru, jednak czy nie żałuje?

Młodzieńcy mieli uciec. Wyrok zapadł. Woleli żyć w biedzie bez swoich rodzin, ale ze sobą, niż zostać rozdzieleni. Sytuacja robiła się gorąca coraz większa ilość ludzi coś podejrzewała. Mieli się spotkać równo o północy pod ogromnym drzewem, gdzie parę miesięcy wcześniej ślubowali sobie miłość i wierność, a następnie deportować się do Europy.

Mieli po siedemnaście lat, nie widzieli świata poza sobą, nie chcieli go widzieć.

Pech jednak chciał by ich los został podzielony. Parę godzin przed planowaną ucieczką, Kendra, matka Albusa i świetna wieszczka dostała objawienia. Wiedziała co musi zrobić. Jej syn był dla niej priorytetem.

- Gal? Wszystko w porządku? - zapytał Albus.
- Coś jest nie tak, Albusie. Schowaj się za mną. Schowaj i nie daj się schwytać.
- Ale co się...

Z lewej strony poleciało pierwsze zaklęcie, które zostało sprawnie odbite blondwłosego czarodzieja, osłaniającego swego kochanka.

Wtedy rozpoczęło się piekło. Albus i Geralt robili wszystko by uciec, jeden ich bronił, drugi starał się zdjąć zaklęcie uniemożliwiające im teleportację. 

- Gelart! Uważaj! - krzyknął kasztanowłosy odbijając zaklęcie tnące lecące na blondyna.

Po chwili na polanie rozległ się drugi okrzyk. Tym razem kobiecy. Albus znał ten głos. Znał i to aż za dobrze. Zaklęcia przestały przecinać powietrze, a mężczyzna odwrócił się powoli, a gdy to zrobił jego serce zatrzymało się na moment.

- Ariana... 
- Nie! Błagam! Tylko nie moja córka! - krzyczała kobieta klęcząca na ziemi, trzymając w rękach bezwładnie krwawiące ciało małej dziewczynki. - Tylko nie ona!
- Ariana! - Albus zasłonił usta dłonią.
- Al, nie mamy czasu. Zdejmij zaklęcie, już prawie koniec. Uciekajmy. 
- Gelart, to moja siostra, moja siostra, co ja...
- Zabiłeś ją! - krzyknęła kobieta! - Zabiłeś ją Albusie! Własną siostrę.

Młodzieniec przerażony rozejrzał się dookoła, a następnie zawiesił rozbiegany wzrok na twarzy swojego kochanka, który szybko złapał go za ramiona i potrząsnął.

- To nie twoja wina, Albusie, nie twoja wina - powtarzał.
- Zabiłem... Zabiłem Arianę...
- Nie, Albusie, spójrz na mnie. Musimy iść. Błagam cię.
- Ja...

Rozbłysło światło, a ciało Grindenwalda upadło na ziemię.

- Gal!? Gal - krzyknął Albus padając przy nim na kolana.

Na polanie zaległa cisza, przerywana krokami człowieka zmierzającego prosto na młodzieńców. Kroki nie były pośpieszne. Wręcz przeciwnie, były stawiane wolno i dostojnie. Były irytujące. Albus szybko podniósł różdżkę z ziemi i spojrzał przed siebie, jednak nim wypowiedział jakiekolwiek zaklęcie różdżka wyleciała z jego rąk.

- Lepiej uważaj, Albusie. Twój chłopak jeszcze żyje, lecz to szybko może ulec zmianie. - z ciemności dobiegł nieznany głos.
- Kim jesteś! - odkrzyknął Albus.
- Jestem wszystkim i niczym. Osobą, bytem zwierzęciem. Pomogę ci Albusie. Jednak za pewną cenę.
- Wyjdź z cienia! Nie uciekniesz tu są ludzie...
- Oh, rozejrzyj się. Oni wszyscy chyba skamienieli. Dla mnie czas nie istnieje. Mogę go zatrzymać i przyśpieszać. Zastanów się więc co robisz. 

Młodzieniec przełknął ślinę i rozejrzał się dookoła. Faktycznie. Wszyscy stali sztywno na ziemi. Nikt, nie mrugał, nikt nie oddychał. Ptaki przelatujące akurat nad ich głowami zatrzymały się, a wraz z nimi reszta nieba. Czas stanął w miejscu.

- Kim jesteś? - ponowił pytanie Albus.
- Och, ty mnie nie znasz, jednak ja, znam ciebie, lepiej niż ktokolwiek inny. Lepiej niż ty sam, Albusie. Wiem, że pociąga cię władza i moc. Chcesz jej.
- Nieprawda!
- Ależ prawda. Jednak, są rzeczy które cię... Rozpraszają. Twój chłopak na przykład. Ale go mogę się pozbyć, Albusie. Mogę sprawić, że skupisz się na nadanym ci celu.
- Nie! - krzyknął chłopak, zasłaniając ciało ukochanego, patrząc na męską posturę wyłaniającą się z cienia.
- Haha, zabawne. Miłość, jest słabością Albusie. Możesz być potężny. Możesz stać się panem tego świata. Masz to na wyciągnięcie ręki.
- Nie chcę tego.
- Oczywiście, że chcesz.
- Nie, nie chcę. Wypuść nas stąd.
- Nie ma już was, Albusie - odparła postać będąc coraz bliżej chłopców. - Jesteś tylko ty i ja. I to co ja chcę, moje plany. Postawię ci teraz ultimatum. Twój chłoptaś może przeżyć. Jednak zamkniesz go w Nurmengard, więzieniu, z którego już nigdy nie wyjdzie. Powiesz, że to on to zbudował. Jednak będzie żył. I to bardzo, bardzo długo. Druga opcja, już nie jest taka dobra. Bo widzisz Albusie, możesz go jeszcze zabić.
- Nigdy go nie zabiję. Ani nie zamknę.
- Oczywiście, że to zrobisz. Wystarczy jedno moje słowo, a... - Albus krzyknął gdy jego ręka mimowolnie zacisnęła się na gardle Geralda.
- Nie! Stój! - Szatyn z przerażeniem patrzył jak twarz ukochanego robi się coraz bledsza od braku tlenu! - Zatrzymaj to! Błagam cię. Zrobię co zechcesz!

Jego ręka rozluźniła się. Z przerażeniem spojrzał na mężczyznę stojącego przed nim.

- Staniesz się. Bogiem, Albusie. Będziesz autorytetem ludu, władzą świata. A w tym świecie nikt nie pyta Bogów o zdanie. Oni dostają tylko polecenia, które muszą zrealizować. Bo widzisz, Albusie. Kim jesteście na tym świecie jak nie figurami, które tacy jak ja dla zabawy zbijają, niszcząc wam życie?


Albus Dumbedore siedząc w swoim biurze w Hogwarcie spojrzał z smutkiem na zdjęcie uśmiechniętego Gellerta, wesoło machającego do niego.

- Kim moglibyśmy być Gellercie? Kim oni mogliby być...

~~950

Chciałem wam pokazać drugą stronę medalu. Że Albus niekoniecznie musi być tym złym, że nie tylko on tu rozgrywa szachy. Sorry za błędy ale pisane na szybko.

~~Leo

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Dec 15, 2023 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

~Noir Potter~ TomarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz