III

422 20 4
                                    


– Thomas, Thomas - próbowałam dobić się do drzwi blondyna. - Otwórz, bo mogę walić tak aż do usranej śmierci. - zagroziłam.

Sama nie wiedziałam kiedy minął wczorajszy dzień. Nagromadziło się wczoraj tyle stresujących wydarzeń, że jak ten trend się utrzyma to przed trzydziestką będę już siwa. Przez ogromne korki w centrum nieomal nie spóźniliśmy się na lot. Gdybym ja nie dostała się na pokład to pół biedy, ale spóźnienie Damiano opóźniłoby wiele innych rzeczy. Jako control freak i chodząca perfekcjonistka po prostu nie mogłam na to pozwolić.

Hotel, w którym się zatrzymaliśmy bardzo miło mnie zaskoczył. Spodziewałam się wysokiego standardu, ale rzeczywistość przerosła moje i tak wysokie oczekiwania. Okolica była iście bajeczna. Duży, żółty budynek inspirowany Alicją w krainie czarów topił się w zieleni drzew i krzewów. Obsługa przywitała nas w ciekawy sposób - wódką, bardzo dobrą swoją drogą. Ponoć to taka Polska tradycja.

Nareszcie drzwi, w które waliłam raczyły się otworzyć. Sylwetka Thomasa ustała w progu drzwi. Musiałam go obudzić, bo minę miał niezadowoloną, a jego blond włosy sterczały we wszystkie strony świata.

– Pali się? – zapytał markotnie przecierając oczy.

– Nie.

Nie czekając na zaproszenie wślizgnęłam się do środka,

– No to czego tak walisz? Zlituj się.

Nie odpowiedziałam mu. Od razu przeszłam do myszkowania w jego walizce. Wiedziałam, że Thomas ma to czego ja w tym momencie chcę i potrzebuję, a o przy pakowaniu się czego zapomniałam.

– Aha, czyli obudziłaś mnie o Bóg wie jakiej godzinie, aby pogrzebać mi w walizce? – zapytał zrezygnowany.

Chłopak usiadł ciężko na łóżku. Przeczesał sobie włosy palcami, po czym wziął wodę stojącą i wypił kilka haustów.

Spojrzałam na niego przez ramię i odpowiedziałam.

– No, mniej więcej to tak. – uśmiechnęłam się sama do siebie, gdy znalazłam to co chciałam. Czarna koszulka Guns N' Roses aż prosiła się, bym ją zabrała. Chwyciłam ją w dłonie i poderwałam się na równe nogi. – Mam nadzieję, że nie chciałeś jej dziś założyć. Dziękuje!

Wybiegłam wręcz z pomieszczenia zanim Thomas zdążył mnie zatrzymać.

Dreptałam na boso po hotelowym korytarzu. Wystrój bardzo ciekawy - pełen przepychu i bogactwa - zakrawający nawet o kicz. Szafirowe ściany świetnie komponowały się z czarno-białymi kafelkami. Podoba mi się to ekscentryczne wykończenie.

Koszulkę rzuciłam na łóżku i zaraz po tym wylądowały na nim rzeczy, w których spędziłam poprzednią noc. Moje włosy nie były w najlepszej kondycji, więc postanowiłam trochę o nie zadbać.

Prysznic oczywiście wydłużył się, ponieważ oprócz wieloetapowej pielęgnacji włosów, twarzy i ciała musiałam jeszcze dać koncert dla mojej nieistniejącej widowni.

I wanna fuck you slow with the lights on - śpiewałam wychodząc w samych skąpych, czarnych stringach z łazienki.

Pochyliłam się nad łożem i wyłożyłam kolejno: koronkowy stanik, kabaretki, ukradziona koszulka Thomasa, czarna krótka spódniczka, złota biżuteria i wysokie platformy. Przyglądałam się przygotowanemu zestawowi, ale nadal czegoś mi w nim brakowało.

W końcu uznałam, że idealnym dopełnieniem będzie skórzana podwiązka, która leżała na dnie mojej walizki.

Odwróciłam się na pięcie i aż zamarłam w połowie ruchu.

Peccatori | Damiano DavidOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz