II

464 32 8
                                    

Każda noc była dla mnie niczym rosyjska ruletka. Nie wiedziałam co moja głowa przygotuje dla mnie na daną noc. Moje sny dzieliły się na dwa, kompletnie różne od siebie rodzaje.

Pierwsze sny to te, z których człowiek nie chce się obudzić. W których wszystko jej po prostu w porządku. Zawsze bardzo jasne i żywe, niczym letni dzień widziany przez pryzmat dziecięcych wspomnień.

Jest również druga strona medalu, która na samą myśl o niej wywołuje u mnie zimne dreszcze na plecach. Moim piekłem na ziemi są nawiedzające mnie cyklicznie koszmary, a ja nie wiem za co pokutuje. Nikt nie jest w stanie odpowiedzieć mi dlaczego muszę zmagać się z tak mrocznymi marami. Nie jestem w stanie nawet zliczyć ilu specjalistów odwiedziłam i przez ile terapii przeszłam, aby znaleźć przyczynę. Niestety bezskutecznie.

Dzisiejszego poranka nie obudził mnie ani koszmar ani żaden budzik. Z objęć Morfeusza wyrwał mnie wrzask - kobiecy krzyk, który odbijał się w mojej głowie i nieomal nie doprowadził do pęknięcia moich bębenków.

Gwałtownie podniosłam się i usiadłam na materacu po turecku. Byłam mocno oszołomiona przez promienie słońca, które padały na moją twarz przez ogromne okno i przez okropny ból głowy, który zdawał się wywiercać dziurę w moim mózgu.

Znajdowałam się łóżku Damiano, który leżał obok mnie. Oboje patrzyliśmy na siebie oszołomieni i nie wiedzieliśmy co się właśnie dzieje.

– Boże, kobieto. Czego się wydzierasz? – zapytałam się, gdy zlokalizowałam źródło tego krzyku.

Był to nikt inny jak Giorgia. Stała w progu drzwi i trzymała się za biodra. Na jej twarzy była wymalowana wściekłość. Gdyby wzrok potrafił zabijać to już dawno zostałoby po mnie truchło.

– Czemu ja się wydzieram? Czemu się wydzieram? – znów podniosła na mnie głos. – Śpisz półnaga w jednym łóżku, w dodatku moim, z moim facetem i ty masz jeszcze czelność pytać się o co mi chodzi? Ty jesteś bezczelna.

Giorgia nie miała żadnych podstaw, aby być wściekłą. Wczorajszej nocy może i daliśmy się ponieść emocjom, ale jedno jest pewne. Nie doszło między nami do niczego co zacierałoby granice naszej przyjaźni.

Byliśmy bardzo pijani. Damiano zamówił taksówkę, która zawiozła nas do jego mieszkania. Giorgii w nim nie było, więc nie wiele myśląc rozebraliśmy się i poszliśmy spać. Po prostu.

– Nie krzycz, bo nie jest tak jak myślisz. – powiedział Damiano, który podobnie jak ja wykaraskał się z łóżka.

Staliśmy we troje naprzeciw siebie, a atmosfera była tak gęsta, że można byłoby ją kroić nożem.

– Zawiodłam się na tobie, nigdy nie wykręciłeś mi takiego numeru. – powiedziała rozżalona Gio.

Damiano wziął tak szybki wdech, że aż powietrze zaświszczało w jego płucach.

– I kto to mówi? Dziewczyna, która bez słowa zostawiła mnie w klubie i przez całą noc nie dawała znaku życia.

Podczas, gdy oni się ze sobą kłócili ja zaczęłam zbierać swoje rzeczy, które leżały na podłodze. Zrzuciłam koszulkę, w której spałam i cisnęłam ją o podłogę. Szybko wcisnęłam się w wczorajszą kreację.

– To nie jest powód, aby od razu sprowadzać sobie takie barachło do domu – powiedziała z wyraźnym obrzydzeniem do mojej osoby czarnowłosa i kiwnęła głową w moją stronę. – Zero szacunku do mojej osoby.

No tego było już za wiele.

Podeszłam do dziewczyny i w ostatniej chwili powstrzymałam się, aby nie dać jej w twarz. Zacisnęłam dłonie w pięści i schowałam je za plecami, aby przypadkiem mnie nic nie podkusiło.

Peccatori | Damiano DavidOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz