– Damiano, do cholery jasnej. Musimy wychodzić, bo zaraz się spóźnimy. – powiedziałam pokazując ostentacyjnie na złoty zegarek mieniący się na przegubie mojej dłoni. – Nie możemy być choć jeden raz na czas? – zapytałam.
Mój chłopak nigdy się nie spieszył. On zawsze miał na wszystko czas, szkoda tylko, że słabo go sobie organizował. Dlatego prawie zawsze się spóźnialiśmy. Wpędzało mnie w to szewską pasję, bo ja nienawidzę się spóźniać i najprawdopodobniej jestem najpunktualniejszą osobą na świecie. Zalewa mnie wstyd, gdy pomyśle, że mogę okazać tak mało szacunku drugiej osobie i się gdzieś spóźnić. Damiano zdawało się to nie ruszać.
– Lilith, przecież mamy jeszcze mnóstwo czasu. – powiedział zerkając na mnie przelotnie. – Znajdę tylko koszulkę i możemy wychodzić. – powiedział wracając do grzebania w szafie.
Odbiłam się od futryny drzwi od garderoby i podeszłam do niego kilka kroków bliżej. Towarzyszył temu przyjemny dźwięk, jaki wydawały moje szpilki w kontakcie z panelami podłogowymi. Pochyliłam się nad nim i zaczęłam swój wywód, czując się jak jakaś matka.
– Nie mamy czasu. – powiedziałam tuż nad jego uchem przez co chłopak drgnął lekko. – Boże spóźnimy się i wiesz co będzie? Wstyd będzie. Boże, co za wstyd. – teatralnie złapałam się za głowę.
– Nie przesadzaj. – powiedział kręcąc głową. – Poczekają na nas te parę minut. Zapewniam cię, że każdy jest tam przyzwyczajony do moich spóźnień. Zresztą nie ja jedyny się spóźniam, Thomas często nie jest na czas. – spojrzał mi w oczy. – Fabrizzio na pewno zaczeka na swoją gwiazdeczkę. – zaśmiał się krótko i puścił mi perskie oczko.
Pokręciłam głową z lekkim rozczarowaniem.
– Nie gwiazdorz tak. – mruknęłam i żartobliwie klepnęłam go w tył głowy. – Widzę cię za chwile, zwartego i gotowego. W innym wypadku wyjdziesz tak jak teraz stoisz i mnie to nie interesuje. – powiedziałam odwracając się na pięcie.
– Na pewno chcesz żebym tak wyszedł? – zapytał zawadiackim głosem.
Odwróciłam głowę w jego kierunku. Stał boso przed ogromnym lustrem, a na sobie miał jedynie jeansy, które miały imitować sprany materiał. Ponownie zmierzyłam go wzrokiem.
– Jak będzie trzeba to pójdziesz boso. – wzruszyłam ramionami.
– Wiesz przecież, że nie o tym mówię. – założył ręce na wysokości klatki piersiowej i uniósł na mnie wzrok.
Uśmiechnęłam się tylko.
– Patrzenie na innych to przecież nie jest żadna zbrodnia. Co innego jak dochodzi do zbędnych rękoczynów. – powiedziałam pokazując dłonie. – Wtedy osobnikowi obcinamy rączki.
Wyszłam z garderoby, a już po dziesięciu minutach byliśmy już w drodze do auta. Damiano jako urodzony dżentelmen otworzył mi drzwi i ruszyliśmy w drogę. Zmierzamy w stronę najpopularniejszego klubu w Rzymie – Qube Disco. Znajduje się on mniej więcej w centrum, co oznacza, że droga do niego zajmie nam co najmniej dwadzieścia minut.
– Od kiedy gracie w klubach? – zapytałam kładąc dłoń, na ręce Davida, która kizia mnie po obnażonym kolanie. – Myślałam, że macie większe aspiracje.
– No zazwyczaj nie gramy, ale dziś jest jakiś event i będzie mnóstwo wypływowych osób. Jacyś celebryci, jacyś influenserzy. Śmietanka towarzyska Włoch. To zamknięta impreza, a my jesteśmy gwiazdami wieczoru. – powiedział skupiając uwagę na drodze.
– Aha. – powiedziałam. – I dlatego macie próbę o po czternastej? Podejrzewam, że będziecie grali koło dwudziestej drugiej.
– No tak. I co z tego? – zapytał Damiano.
CZYTASZ
Peccatori | Damiano David
Romance"Staliśmy się grzesznikami w naszym słodkim niebie." Życiu Lilith przyświeca zasada - sex, drugs, and rock'n'roll. Jedna noc nieodwracalnie odmieni jej życie. Kobieta rozpoczęła ekscytującą grę, w której ktoś może zostać skrzywdzony. Wielki finał za...