▪ 17 ▪

862 72 33
                                    

W nerwowym, bezmyślnym tiku przygryzła wnętrze policzka, zawieszając nieprzytomne, zamglone spojrzenie gdzieś w pobliskim eterze. Panorama tokijskiego miasta, skąpanego w (nie)bezpiecznym świetle różnokolorowych neonów, rozciągała się przed jej powiekami, przypominając wielobarwną plamę o rozmytych, nieregularnych krawędziach; poszczególne elementy zlewały się w jedną, nieokreśloną całość, pozbawioną sensu i logiki, tracąc jakąkolwiek koherentność. Były tylko niechlujnymi smugami, łunami różowych świateł; niewyraźną klatką wyrwaną z kliszy czasoprzestrzeni, ukrytą za mętnym kłębem nieskupienia. Jednak Kato Hana ani myślała, by zwracać uwagę na tak przyziemne, błahe drobnostki, otaczające jej osobę.

Bo prawdę powiedziawszy, nie miała głowy do niczego innego, niż ten przeklęty, destrukcyjny huragan uczuć, szalejący tuż pod skórą. Białowłose tsunami o lazurowych tęczówkach siało spustoszenie między kolejnymi warstwami jestestwa, skakało po trzewiach, zaciskając serce w bezczelnych szponach, a ona była bezbronna i bezsilna w tym całym emocjonalnym galimatiasie. Bo choć pragnęła przybrać hardą pozę, ukryć zarumienione poliki za maską zobojętnienia, stłamsić te iskry tlące się obrzydliwą radością na tafli źrenic, wciąż drżała na samą myśl o jego osobie. To było tak żałosne, uwłaczające na wielu poziomach i warstwach, jednak doskonale wiedziała, że miał w sobie to mityczne, magiczne coś, odbierające zdrowy rozsądek i resztkę jakiejkolwiek godności.

Szczególnie po dawce alkoholu. Szczególnie w takim okresie; niebezpiecznym, budzącym wspomnienia i uśpione demony.

Mimowolnie zaklęła pod nosem, gdy kolejne grudniowe podmuchy różowiły policzki, czubek drobnego nosa, beztrosko tańcząc w hebanowych pasmach, by za chwilę przeniknąć brunetkę aż do szpiku kości. Jednak nawet lodowate powietrze nie przynosiło upragnionego ukojenia; jej skóra wciąż płonęła żywym ogniem, a urwane, ciężkie oddechy co chwilę uciekały spomiędzy spierzchniętych warg, przypominając kłęby nikotynowego dymu. Nie potrafiła zrozumieć ani pojąć, dlaczego los musiał być dla niej tak okrutny i niesprawiedliwy, paskudnie prześmiewczy w swej pierwotnej formie; bo choć przeczuwała, że dzisiejsze wyjście może przerodzić się w prawdziwe fiasko, nie sądziła, że otrzyma rykoszetem aż tak szybko.

W nerwowym, niekontrolowanym odruchu zacisnęła dłoń, czując, jak irytacja bierze górę nad zdrowym rozsądkiem; biały papieros, który od kilku dobrych minut przekładała między skostniałymi, szczupłymi palcami, pękł, ujawniając swoje nikotynowe wnętrze. Skrzywiła się nieznacznie, gdy tylko tytoń połaskotał jej skórę i Hana z niesmakiem strzepnęła jego resztki, przeklinając swoją bezmyślność.

— Zajebiście. Po prostu genialnie.

Pogardliwie prychnęła pod nosem, nie szczędząc przy tym jadu, a następnie schowała twarz w dłoniach, dobitnie prezentując swoją bezsilność. Do chuja wafla i wszystkich świętych, dlaczego to jedno wspomnienie tak bardzo zachwiało jej światem? Dlaczego znów ziemia drżała pod stopami, trzęsienia chwytały drobne ciało w swe bezkresne ramiona, miotając nią między skrajnymi uczuciami niczym szmacianą lalką? Była tylko kukłą, pacynką sterowaną przez coś niezależnego od niej i jedyne, co mogła zrobić, to poddać się tym porywczym, nieokiełznanym falom.

A to wszystko przez swój własny, niewyparzony ozór.

× × ×

W zażenowanym milczeniu wodziła znudzonym wzrokiem za butelką sake, wędrującą od dłoni do dłoni, obdarowującą zgromadzonych magicznymi procentami, jawnie uderzającymi do głowy i z każdą kolejną sekundą, była coraz bliżej złamania swego żelaznego postanowienia. Może to jednak nie był aż tak głupi pomysł, by wlać w siebie kilka czarek i spróbować odciąć się od nieustannego, kretyńskiego jazgotu, rezonującego nieznośnym echem między skroniami? Przeniosła pełne politowania spojrzenie na białowłosego; ani na moment nie przestawał nadawać niczym zepsuta katarynka, uprawiając pustosłowie w całej swej krasie i okazałości, a Hana nie mogła ukryć czegoś na kształt niedowierzania, zakrawającego może nawet o podziw.

TROUBLE IS... ━ gojō × OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz