Nim się zdążyła spostrzec, ku jej ogromnemu, nieopisanemu nieszczęściu dzień sądu niestety nadszedł, a Hana stała pośrodku lotniska w Tokio, w jednej dłoni trzymając rączkę czarnej walizki, w drugiej transporter z upierdliwym sierściuchem i zastanawiając się, czy kulka w głowę do śniadania naprawdę jest aż tak złym pomysłem. Może wizja odejścia z tego świata w wieku zaledwie dwudziestu siedmiu lat była dość ponura, zahaczająca również o wstąpienie do owianego tajemnicą, budzącego dreszczyk na karku, Klubu 27, jednak biorąc pod uwagę sytuację, w której się znalazła, wydawała się jednocześnie jedyną sensowną opcją.
A szczególnie, gdy na horyzoncie zamajaczyła jej ta jedna sylwetka. Kato od razu zaklęła pod nosem; dlaczego, do cholery, on tutaj był? I to w tej chwili?
Wystarczyło tylko jedno spojrzenie w jego kierunku, a Hana miała to okrutne wrażenie, jakby czas stanął, magiczne się zatrzymał. Jakby cofnęła się o tych kilkanaście miesięcy i zupełnie nic się nie zmieniło. Wystarczyło, że po prostu stał w miejscu, nie wykonując nawet żadnego ruchu; stał tak nonszalancko, z dłońmi wciśniętymi w kieszenie, z głową przekrzywioną delikatnie w bok. I z tym swoim wymownym, perfidnym uśmiechem.
Szybko obrzuciła go spojrzeniem; dzięki czarnej opasce okalającej oczy, jego białe, trochę dłuższe niż ostatnio, włosy były zaczesane do góry, a rysy jego twarzy wciąż pozostały tak samo męskie i dojrzałe. Przeniosła wzrok niżej – miał na sobie swój klasyczny strój, który jeszcze bardziej potęgował to iluzoryczne poczucie, że nic nie uległo zmianie. Czy to było możliwe, że ostatnie miesiące były tylko urojonym mirażem, projekcją w jej głowie? Odklejonym od rzeczywistości, wizją rozszczepioną przez pryzmat, sugerującą alternatywne drogi, jakie mogło obrać jej życie? Sama nie była pewna, skąd to uczucie, którego nie potrafiła wyjaśnić i ubrać w słowa; przecież wiedziała, że to wszystko było realne, było rzeczywistością i codziennością, w której istniała przez prawie dwa lata, dlaczego więc jego jedno spojrzenie aż tak zachwiało całym jej światem?
Przez dłuższy moment stali w milczeniu, spoglądając na siebie bez słowa; napięcie rosło z każdą kolejną sekundą, piętrzyło się i pęczniało w tej niewielkiej przestrzeni, która ich dzieliła. Hana była pewna, że gdyby to było możliwe, dostrzegłaby iskry, przemierzające dystans od jej brązowych oczu do jego lazurowych tęczówek, skrytych pod tą przeklętą przepaską.
Cały cholerny Satoru. Nawet bez fizycznej bliskości sprawiał, że otaczał ją ten eteryczny magnetyzm, najprawdziwsza elektryczność, mrowiąca w neuronach, przeskakująca z synapsy na synapsę. Dlaczego wciąż musiał tak na nią działać? A potem usłyszała jego głos; tak dobrze znany, klasycznie rozweselony z tą nutą zadziorności, do której ją przyzwyczaił. I nie mogła się nie uśmiechnąć.
— Dobrze cię widzieć, Hana.
Sposób, w jaki wypowiedział jej imię, jak miękko brzmiało w jego ustach, sprawiał, że Kato resztkami sił utrzymywała swoją żelazną pozę. Musiała wybić sobie z tego pustego, głupiego łba jakiekolwiek romanse i miłości; to była już przeszłość, a teraz wiązały ich tylko nieprzyjemne obowiązki.
— Znowu się wpakowałeś w jakieś bagno, białowłosy wrzodzie? — rzuciła z przekąsem, jednak mężczyzna tylko cicho się zaśmiał, całkowicie ignorując kąśliwą uwagę. Zrobił kilka kroków, by pokonać dzielący ich dystans, a gdy był wystarczająco blisko, zwinnym ruchem wyjął z jej dłoni rączkę od walizki. Widząc jej niezadowoloną minę i to, że już otwierała usta, by zacząć protestować, szybko skontrował:
— Daj sobie pomóc, ta walizka jest trzy razy większa od ciebie — spojrzał na nią wymownie, nie pierwszy raz perfidnie pijąc do jej niewielkiego wzrostu. Może i metr pięćdziesiąt pięć nie wyglądał zbyt efektownie przy jego stu dziewięćdziesięciu centymetrach, jednak Kato nie należała do tych osób, które dałyby sobie w kaszę dmuchać. Przypominała raczej bardzo małe, ale jednocześnie bardzo dzikie zwierzę, gotowe do walki w każdej chwili.
CZYTASZ
TROUBLE IS... ━ gojō × OC
Fanfiction[bardzo wolno pisane] Kiedy, po długich dwudziestu dwóch miesiącach, dwudziestosiedmioletnia Kato Hana zaczyna myśleć, że wreszcie wyleczyła się z pewnego białowłosego imbecyla, los postanawia spłatać jej okrutnego figla. I dopiero wtedy nadchodzi c...