▪ 4 ▪

2K 207 70
                                    

Ciężka i gęsta cisza zawisła bezwładnie między ich dwiema, napiętymi w podenerwowaniu, sylwetkami; była nieprzyjemna, piszcząca w uszach, a do tego dziwnie lepka, dając to niekomfortowe poczucie na skórze. Hana wpatrywała się swoimi ciemnymi, zaintrygowanymi oczami wprost w kamienną twarz Satoru, który niezmiennie trwał w zasępieniu, wywołującym dreszcz na karku, budzącym te uśpione wspomnienia traumatycznych wydarzeń. Ciężkie oddechy mieszały się między sobą, cząsteczki dyfundowały bezwiednie w pomieszczeniu i żadne z nich wciąż nie było w stanie odezwać się choćby słowem. Błądzili w swoich myślach, a brunetka z cierpliwością oczekiwała na jakikolwiek strzępek informacji, jednocześnie dając mężczyźnie odpowiednią ilość czasu. Nie chciała na niego naciskać ani pospieszać; spodziewała się, że temat będzie trudny do rozmowy, a ona choć narwana i w gorącej wodzie kąpana, postanowiła ten jeden raz wykazać się chłodną głową.

Przeniosła dłonie z porcelanowej struktury kubka na blat i w nerwowym tiku chwyciła bambusowe podstawki leżące nieopodal; zaczęła się nimi leniwie bawić, błądzić po nierównej powierzchni, próbując jakkolwiek zająć swój rozdygotany, niespokojny umysł. Wbiła nieprzytomne spojrzenie w charakterystyczny splot, całkowicie odcinając się od tej mechanicznej czynności; jej głowa wypełniona była niepokojem, uwierającym zestresowaniem, który nie tak dawno odczuwała. Choć to było coś innego niż dotychczas, wciąż porównywalne, zbliżone do emocji rozbudzonych, gdy rozmawiali o klątwach. Ten dziwny, pierwotny lęk przenikający do szpiku kości, prowokujący niedorzeczne wizje, powodujące gęsią skórkę i ścisk w żołądku. Ona naprawdę bała się tego, co usłyszy, a może przede wszystkim konsekwencji płynących z tej konwersacji.

— Nie będę kłamać, Hana — westchnął, a w jego głębokim głosie dało się wyczuć nutę zmartwienia. — Nie jest najlepiej.

Przerwał na chwilę, by leniwie podrapać się po gładkim policzku i znów przeniósł dłoń na blat stołu, po czym dołączył do niej kolejną, jednocześnie prostując przy tym swoją sylwetkę. Napiął ramiona w nerwowym odruchu i tym razem przestał wystukiwać ten przeszywający rytm; zaczął od niechcenia strzelać palcami, jakby nie wiedział, co powinien robić z rękami. I dopiero po kilku sekundach kontynuował:

— Fakty są takie, że dla tych z góry, obecna sytuacja jest niczym innym niż upieczeniem dwóch pieczeni na jednym ogniu — rzucił kwaśno, marszcząc przy tym gniewnie nos. — Nie dość, że dzięki chłopakowi łatwiej znajdziemy pozostałe palce, to później będzie można wykończyć Sukunę.

Z każdym wypowiadanym słowem jego głos coraz bardziej przesiąkał irytacją i jawną złością, sięgając w swych tonach nawet lodowatej pogardy. A Hana ani trochę nie mogła mu się dziwić; to wszystko oznaczało, że...

— Chcą go hodować jak prosiaka na rzeź? — bardziej stwierdziła niż spytała, nie potrafiąc zachować spokoju. W jednej chwili zacisnęła drobne dłonie w pięści, a pobielałe knykcie tylko podkreślały jej wzburzenie. Może i nie znała Itadoriego zbyt długo, może powinien być dla niej tylko kolejnym dzieciakiem, jednak w jego pociesznym usposobieniu, ogromnym uśmiechu i ciepłej aurze było coś rozczulającego, chwytającego za najgłębsze struny i wiedziała, że nie może na to pozwolić.

To było po prostu kurewsko niesprawiedliwe. A przy tym równie obrzydliwe.

— Wyjęłaś mi to z ust — odparł gorzko, skrzywiając się przy tym w zniesmaczonym, poirytowanym grymasie. Była pewna, że pod opaską okalającą oczy, jego brwi są mocno ściągnięte, zmarszczone w wyrazie pogardy, a błękitne tęczówki – zazwyczaj spokojne i skrzące niczym cała paleta galaktyk – zaszły chmurami niemej furii, przybierając ciemniejszą barwę, sięgającą kobaltu. Przełknęła głośno ślinę, jednak na marne; wciąż czuła nieprzyjemne drapanie w wysuszonym na wiór gardle, jak jej oddech spłyca, a na wnętrzu dłoni pojawiają się kropelki potu. To było jakieś szaleństwo, pierdolone krzywe zwierciadło, pokazujące groteskową, niedorzeczną rzeczywistość.

TROUBLE IS... ━ gojō × OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz