Romero
Kiedy teraz o tym myślę nie mogę uwierzyć, że wpadłem na tak głupi pomysł. Z każdą mijającą godziną mam ochotę palnąć sobie w ten głupi łeb. Jak mogłem myśleć, że jest to idealne rozwiązanie w obecnej sytuacji. Niestety, wydarzyło się zbyt wiele, zbyt dużo zostało powiedziane by przerwać tą litanie kłamstw.
Siedzę w swoim gabinecie, który znajduje centralnie nad klubem i myślę jak logicznie wybrnąć z sytuacji, w którą sam się wpakowałem. Nie znajduję odpowiedniego wyjścia co sprawia, że znalazłem się w gównie po uszy. Mimo wszystko postanawiam na bieżąco gasić pożary, które wybuchają.
***
Załatwiając najpilniejsze sprawy odrywam się od pracy, kiedy do pokoju wchodzi Pietro. Niezmiennie ma na sobie czarną dopasowaną skórzaną kurtkę, z wyjątkami, kiedy nosi garnitur. Siada naprzeciw mnie i wyciąga paczkę papierosów. Nie palę, lecz tym razem chętnie sięgam po jednego i odpalam. Dym delikatnie szczypie moje gardło, docierając do płuc. Wypuszczam kłęb dymu i spoglądam na mężczyznę przede mną, który również zapala papierosa.
– Nieźle się popierdoliło – jako pierwszy przerywam ciszę.
– Co dalej? – pyta, wypuszczając jednocześnie dym z ust. – Co zamierzasz Romero?
– Czekamy – odpowiadam, po czym kontynuuje. – Pietro, tobie jedynemu ufam w stu procentach, jesteś najlepszym żołnierzem.
Wszystko obróciło się o sto osiemdziesiąt stopni, a mi jedyne, co pozostało to czekać na rozwój wydarzeń i pilnować by Kolumbijczycy nie wykorzystali obecnej sytuacji. W życiu nie przypuszczałem, że te ścierwa narobią nam tylu problemów. Najwidoczniej każdego przeciwnika należy brać na serio.
– Zawsze byłem lojalny – mówi kolejny raz, zaciągając się papierosem.
– Wiem, ale nie mogę powierzyć ci pilnowania Chloe – odpieram czym wywołuje zdziwienie u kompana. – Jesteś mi potrzebny tutaj, a dziewczyną musi zająć się ktoś inny.
Widzę jak na jego twarzy pojawia się zrozumienie, doskonale rozumie o co mi chodzi i chyba cieszy się z faktu, że nie będzie robić za niańkę.
– Sergio i Adriano są zaufani, ręczę za nich – mówi, gasząc niedopałek.
– O nich pomyślałem, ale dwóch to za mało, dlatego musisz sprawdzić jeszcze kilku ludzi, którzy będą pilnować domu i kobiet – mężczyzna przytakuje, a ja ciągnę dalej. – Musimy założyć kamery i alarmy na całej posiadłości.
– Zaraz się tym zajmę, możesz na mnie liczyć.
– Wiem, dlatego tylko ty znasz prawdę.
Późną nocą wychodzę z klubu, w którym w najlepsze trwa impreza, gdyby ludzie, którzy tu przychodzą wiedzieli, co dzieję się na tyłach budynku z pewnością nie bawili się tak dobrze. Wsiadam do swojego samochodu, który znajduję się na tyłach i z piskiem opon ruszam w kierunku swojego apartamentu. Droga nie zajmuje mi zbyt dużo czasu, ulice są puste o tej godzinie, dzięki czemu szybko docieram do mieszkania.
Wychodzę z windy, która prowadzi od razu do mojego mieszkania, wpisuję kod zabezpieczający by nikt nie mógł wejść i kieruję się do mojego mini baru. Mimo że jestem wysoko postawiony w oddziale to nigdy nie potrzebowałem ochrony, mieszkam sam i w razie konieczności tylko siebie musiałbym ochronić. Moje mieszkanie nie może równać się z posiadłością Marco, ale mi odpowiada jego wielkość i wyposażenie.
Nalewam sobie obfitą porcję szkockiej i wypijam ją jednym haustem. Ponawiam czynność, lecz nie wypijam jej od razu. Siadam na czarnej welurowej kanapie i powoli opróżniam szklankę. Przez zmęczenie, które mi doskwiera czuję się lekko wstawiony po wypiciu niewielkiej ilości alkoholu przez co sięgam po telefon i dzwonie do jednej z dziewczyn, która pracuję w naszym klubie. Może w ten sposób uda mi się, choć przez chwilę zapomnieć o kłopotach.
CZYTASZ
Oszukana
RomanceDwudziestosiedmioletnia Chloe Sherman intensywnie szuka pracy. Nieoczekiwanie dostaję posadę głównego architekta w największej firmie znajdującej się w Seattle. Jest jeden problem. Nieziemsko przystojny szef. Marco Galante to szanowany, wpływowy mil...