Rozdział 17

1.2K 64 12
                                    

Chloe

Boli mnie każdy milimetr ciała. Nie wiem, jak długo uda mi się ustać w takiej pozycji. Jestem wycieńczona i odwodniona. Moje ciało i umysł zaczynają się poddawać, rozważając, by po prostu ze mną skończył.

Z rany na wewnętrznej części ramienia, jaką zadał mi Javier nieprzerwanie leci krew, kapiąc na moją twarz. Czuje jej ciepło, kiedy spływa po policzku. Jej nadmiar sprawia, że żołądek kurczy mi się tworząc ciasny supełek i gdyby nie to, że jest pusty, na pewno zwróciłabym jego zawartość. Rana pod obojczykiem krwawi równie mocno, a podłoga przede mną jest pokryta czerwienią. Sądząc po jej ilości musiałam stracić sporo krwi. Przed oczami zaczyna robić się ciemno, ciało staję się jeszcze bardziej bezsilne, a nogi drżą, nie dając już rady utrzymać mojego ciężaru. Zapada ciemność.

Ciemność, zwiastująca koniec.

***

– Hej, ocknij się – słyszę cichy głos, jednak nie wiem skąd pochodzi. – Musisz współpracować, ocknij się – tym razem słyszę go wyraźniej, jest delikatny, a mimo to stanowczy.

Otwieram oczy i od razu zauważam nachylająca się nade mną postać. Wyostrzam wzrok i dostrzegam brązowowłosą dziewczynę. Czyżby Javier znalazł sobie nowy worek treningowy? Trzyma moją głowę ostrożnie, jakby bała się, że jakikolwiek ruch sprawi mi krzywdę, a do mnie dociera, że nie jestem już przywiązana do ściany. Dziewczyna patrzy na mnie intensywnie, swoimi wielkimi brązowymi oczami i porusza ustami, lecz w pierwszej chwili nie docierają do moich uszu. Mimo silnego bólu otępienie mija i zaczynają docierać do mnie słowa dziewczyny.

– Ja pieprze, co on ci zrobił – mówi, nadal delikatnym głosem, który jest dla mnie jak ukojenie po tych wszystkich okropnych chwilach. - Posłuchaj. Skup się, pomogę ci, ale musisz zebrać wszystkie siły, jakie jeszcze w sobie masz, bo nie dam rady cię, stąd wynieść. Rozumiesz?

Kiwam znacząco głową, na co dziewczyna pomaga mi wstać. Ból przeszywa każdą część mojego ciała, ale jeśli jest, choć minimalna szansa na wolność to jestem w stanie to wytrzymać. Dziewczyna łapie mnie pod pachę, dzięki czemu mogę iść i kieruje do wyjścia. Drzwi, w które od tak długiego czasu mogłam się tylko wgapiać, otwierają się, a my przekraczamy jego próg. Czy to rzeczywistość? Czy to może być prawda, że ten horror się skończy?

Powoli wchodzimy po schodach, ale po minie mojej bohaterki widzę, że spowolnione tempo nie jest jej na rękę. Resztkami sił przyśpieszam, co wywołuje kolejną falę bólu. Zaciskam zęby, starając się nie zwracać na niego uwagi i wtedy zauważam broń w ręku dziewczyny.

– Nie zrobię ci krzywdy – mówi, kiedy widzi, gdzie spoczął mój wzrok. – Musimy się pośpieszyć, nie mamy za dużo czasu.

Jakaś część mnie ufa jej, dlatego zbieram w sobie jeszcze większe pokłady siły i ruszam. Wchodzimy na parter, gdzie jest prawie tak ciemno jak w piwnicy, w której przebywałam, lecz tutaj przez okno przebija się w pełni ukazany księżyc. Kiedy jesteśmy już blisko wyjścia z jednego z pokoi wychodzi nieznajomy mi mężczyzna. Na nasz widok chwyta broń, lecz nie zdąża nawet jej unieść, ponieważ moja wybawiciela strzela do niego, trafiając prosto w czoło. Mężczyzna opada na ziemię, a wokół jego ciała momentalnie pojawia się kałuża krwi.

Czy to możliwe, że pobyt tutaj tak mnie zmienił? Momentalnie uświadamiam sobie kim był i że w pewnym sensie przyczynił się do bicia mnie i szprycowania narkotykami. Mimo że to nie ja pociągnęłam za spust to nie czuje wyrzutów sumienia. Może sama byłabym do tego zdolna...

Bez żadnych więcej komplikacji docieramy do samochodu. Dziewczyna otwiera drzwi pasażera i pomaga mi wsiąść. Usadawiam się, lecz żadna pozycja nie sprawia, że ból jest mniejszy. Po chwili moja towarzyszka szybko wsiada za kierownicą auta i odjeżdżamy.

OszukanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz