Rozdział 14

1.4K 64 19
                                    

Romero

Kiedy podjechaliśmy pod klub nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Już nie liczy się tylko to, że próbowali zabić mojego capo przez co wydali na siebie wyrok śmierci, teraz wchodziło w grę coś więcej. Śmierć Marco nie została jeszcze podana do publicznej informacji, ale postarałem się, by dotarła ona do Javiera. Najwidoczniej to dla niego za mało i za wszelką cenę będzie próbował przejąć nasz teren.

Wchodząc do środka słyszę tylko zgrzytanie szkła pod butami. Policja nie przyjechała jeszcze tylko dlatego, że poleciłem, aby dali nam chwile na rozejrzenie się i zabranie wszystkiego, co niezbędne. Ze względu na przyjęcie, nie odbywała się tu dzisiaj żadna impreza, dzięki czemu nikt nie zginął, niemniej jednak jestem wkurwiony, że odważyli się zniszczyć interes, który prowadziłem.

Wybuch, który nastąpił w środku zniszczył niemal wszystko, na ścianach osadził się czarny osad tworzący mroczną aurę. Nie znam się dobrze na budowlance, ale wydaje mi się, że nie będzie konieczna rozbiórka budynku. Stoję na środku w miejscu, gdzie jeszcze wczoraj bawili się ludzie, a moja złość przybiera na sile. Wyciągam telefon i informuje o wszystkim Marco, teraz jeszcze ciężej będzie utrzymać go w domu naszego lekarza.

– Romero, mamy wszystko – mówi Pietro za moimi plecami.

– Zawieź to do rezydencji Marco, daj Rosie, ona będzie wiedziała, co z tym zrobić – odpowiadam, na co przytakuje głową i zostawia mnie samego.

***

– Wiedzieli, kiedy zaatakować, sukinsyny – mówi przez zęby Marco.

– Prędzej czy później ich złapiemy.

– Wolałbym, żeby było to prędzej. Ten czubek jest zdolny do wszystkiego.

Oboje czujemy, jakby sprawa zaczęła wymykać się spod kontroli, że zaczynamy przegrywać w chorej grze Javiera. Ale oboje dobrze wiemy, że jest to chwilowe i nie potrwa wiecznie. Długi czas panował pokój, lecz Marco nigdy nie zapomniał co robić z wrogami. Wiedział, że czasami najlepszym atakiem jest czas, ja też to wiedziałem, lecz zdaje się, że szef Kolumbijczyków również.

Obmyślamy z Marco plan, by zemścić się za podłożenie bomby w klubie. Udało mi się dowiedzieć o niewielkim laboratorium, które prowadzi, i to ono stało się naszym celem. Dużo bardziej odczuje stratę, niż my.

Czuje jak telefon w wewnętrznej kieszeni marynarki zaczyna wibrować. Odbieram od razu, widząc kto dzwoni, lecz to, co słyszę sprawia, że cały plan idzie w zapomnienie. Sprawia, że prawdziwa wojna właśnie się zaczęła.

Marco

Nie mogę uwierzyć w to, co słyszę. To musi być jakiś pierdolony żart. Pierwszy raz czuję coś, czego nie potrafię opisać.

Strach.

Czuję cholerny strach, lecz szybko zastępuje go złością. Muszę być teraz skupiony, a tylko ona pomoże mi logiczne myśleć. Złość, mrok, śmierć. Ponownie otwieram im drzwi, zapraszając, jak starych przyjaciół.

Próbując mnie zabić Javier wykopał sobie grób, lecz teraz wiem, że nie pozwolę mu zbyt szybko zakończyć jego nędznego życia. Do mojej głowy przychodzi tysiące myśli, w jaki sposób mógłbym go zabić, ale będę miał jeszcze na to czas.

Teraz liczy się tylko ona.

Tylko moja Chloe, którą odebrał mi ten złamas.

***

OszukanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz