Rozdział 13

1.4K 67 7
                                    

Chloe

Czas do piątku mija w zastraszająco szybkim tempie. Nawał pracy, jaki towarzyszył przygotowaniom do przyjęcia sprawił, że nie zastanawiałam się co dzieję się z Marco. Może gdzieś głęboko w sobie poczułam, że on już nie wróci? W garderobie dostrzegam smoking, który został zamówiony dla mojego mężczyzny już dawno temu na tę okazję. Kiedy dzisiejszego ranka go przywieziono ogarnęła mnie niewytłumaczalna nadzieja. Nadzieja, którą karmię się od dziesięciu dni, mając wrażenie, że czas się zatrzymał. Czas smutku i niepewności. Czas porzucenia.

Spoglądam na swoje odbicie w wielkim lustrze znajdującym się w garderobie i muszę przyznać Mii rację. Czerwień sukni, którą tak usilnie mi wciskała idealnie współgra ze złotymi dodatkami i moimi ciemnymi włosami, które opadają falami na gołe plecy. Nie przeszkadza mi nawet to, jak delikatnie sunie po ziemi. Zakładam, nawet jak na mnie zbyt wysokie szpilki, zgarniam kopertówkę leżącą na jednej z półek i po raz kolejny patrzę na kobietę w lustrze. Muszę przyznać, że wyglądam naprawdę ładnie. Żałuję, tylko że on nie może zobaczyć mnie w takim wydaniu. Odganiam szybko tę myśl i smutek która razem z nią przyszedł. Nie ma nic gorszego, niż skwaszona mina w tłumie ludzi, przy których muszę się prezentowań nienagannie.

Schodzę po schodach, trzymając się poręczy by nie wywinąć orła i już wiem, że pożałuje wyboru tak wysokich szpilek. Docieram do salonu i od razu dostrzegam Romero, który bacznie obserwuje otoczenie przez ogromne okno. Ma na sobie czarny dopasowany garnitur, a jego wiecznie zmierzwione włosy, są elegancko zaczesane do tyłu. Czując mój wzrok na swoich plecach odwraca się do mnie przodem, a ja, widząc jego minę i wiem, co zaraz mi powie. Mężczyzna jednak milczy, uśmiecha się przepraszająca i delikatnie kręci głową, dając mi znać, że mój Marco i dzisiaj się nie pojawi. Ale czy on nadal jest mój? Coś we mnie pęka, unoszę wysoko głowę, obserwując sufit i z całych sił staram się opanować łzy, które napłynęły do moich oczu. Romero daje mi chwilę na uspokojenie się, za co jestem mu wdzięczna, po czym podchodzi do mnie.

– Zechcesz mi towarzyszyć na przyjęciu dla nadętych bogali? – pyta, wyciągając ramię w moją stronę.

– Z przyjemnością – mówię lekko rozbawiona jego oryginalnym zaproszeniem, łapiąc go pod ramię.

Dotarcie do wynajętej sali zajmuje nam więcej czasu niż przypuszczaliśmy. Dzisiejszego wieczoru jest wyjątkowo tłoczno na ulicach Seattle, a nie pomaga fakt, że musimy przebić się na drugi koniec miasta. Kiedy jesteśmy na miejscu w środku jest już bardzo dużo ludzi, zauważam kilku współpracowników i Alishe która niemal biegnie w moim kierunku ubrana w skromną, lecz elegancką czarną sukienkę.

– Jesteś! – mówi z ulgą. – Skoro nie ma szefa będziesz musiała wygłosić przemówienie za niego.

Na mojej twarzy musi malować się przerażenie, z resztą czuję się przerażona, ponieważ nigdy nie przemawiałam przed tak dużą liczbą ludzi. Alisha tłumaczy mi, co powinnam powiedzieć i żebym była spokojna, bo po kilku lampkach szampana ludzie i tak nie będą pamiętali co powiedziałam. Dziewczyna odchodzi, zostawiając mnie samą, Romero niezauważalnie zniknął, więc postanawiam rozejrzeć się w poszukiwaniu przyjaciółki, którą zaprosiłam. Nie muszę długo szukać, jej złota kreacja od razu rzuca mi się w oczy. Podchodzę do Mii i od razu widzę jej szczery uśmiech. Kiedy mnie zauważa, uśmiecha się jeszcze bardziej i rusza mi na spotkanie.

– Jest tutaj ze mną. Zgodził się przyjś – mówi rozanielona. – Chyba się zakochałam.

Mia jakiś czas temu zaczęła spotykać się z pewnym mężczyzną, lecz sądziłam, że jak zwykle nie potrwa to długo. Jakie było moje zdziwienie, kiedy minęły dwa miesiące, a oni nadal się spotykali. Niestety przez napięty grafik nie udało nam się jeszcze spotkać, ale dzięki opowiadaniom Mii ma wrażenie, jakbym znała go osobiście.

OszukanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz