Rozdział 23 „Hogsmeade"

555 40 70
                                    

Grudzień trwał, robiło się coraz zimniej, a śniegu przybywało coraz więcej. Przed uczniami było ostatnie wyjście do Hogsmeade przed świętami, co oznaczało wielkie zakupy. Wiele osób musiało zakupić sobie stroje na bal bożonarodzeniowy, gdyż niektórzy nie wysłali dzieciom stroi. Tak jak rodzice Maggie i Thei.

Dziewczyny z samego rana przyszykowały się na wyjście na porządne zakupy. Zabrały ze sobą jeszcze Marcusa, który również potrzebował znaleźć sobie szaty wyjściowe.

— Marcus, ruszaj się! Nie mamy całego dnia! — oburzona Maggie waliła ręką w drzwi do łazienki bliźniaka. Czekała na niego w jego dormitorium, do którego on ją wpuścił.

— No chwila, zaraz będę gotowy! — odkrzyknął, a szatynka wywróciła oczami ponownie siadając na łóżku brata. Wyłożyła się na łożu tak jakby czekała na ostatni wyrok wzdychając ciężko.

— A ty znowu tutaj? — usłyszała przebrzydły głos jednego ze Ślizgonów z szóstego roku. Adriana Pucey'a. Podniosła się do pozycji siedzącej i zaczęła wpatrywać się w jego tęczówki mając nadzieję, że może wywierci w nich dziurę.

— Nie, wcale w ogóle. Nie ma takiej opcji, że ja tu jestem, — odparła monotonnym głosem — wcale nie widać człowieka.

Cały czas wędrowała wzrokiem za Adrianem, który widać było, że chciał się sprzeciwić temu, iż ona cały czas na niego patrzy jednak znowu oberwałby sarkastycznym komentarzem, który w niczym by nie pomógł.

W pewnej chwili z łazienki wyszedł w końcu Marcus, który od razu przeskanował pokój po czym spojrzał na siostrę pytającym wzrokiem.

— Gotowy? No to idziemy! — rzekła i pociągnęła bliźniaka za rękę, który ledwo chwycił swoje najbardziej potrzebne rzeczy. Dopiero gdy wyszli z pokoju wspólnego Marcus się odezwał.

— Dobra, powiesz mi czemu włosy Pucey'a są tęczowe? — zapytał próbując nie wybuchnąć śmiechem.

— No co? — odparła Maggie śmiejąc się już głośno — ożywiłam ci kolorystycznie kolegę, bo straszny to maruda.

— Oj tak, i to już ci wystarczyło aby przefarbować mu włosy?

— Coś ty, oczywiście, że nie. Sypał wrednymi komentarzami w moją stronę, gdy ja tylko siedziałam milcząc wpatrując się w te jego oczydła. — odpowiedziała szczerze będąc dumna z siebie.

Już po kilku minutach znaleźli się przed drzwiami wejściowymi gdzie na rodzeństwo czekała już zniecierpliwiona Thea.

— To nie moja wina, że się spóźniliśmy! — Maggie podniosła ręce w górę na znak, że co złego to nie ona. — To ja musiałam czekać na tego jegomościa zanim wyjdzie z łazienki. — zaczęła się bronić.

Alvarez wywróciła oczami z powrotem ubierając na siebie kilka warstw ubrań, które ściągnęła czekając na bliźniaków Wood.

— Następnym razem sama się spóźnię i wtedy zobaczycie jak to jest tak się grzać i pocić. — powiedziała otwierając drzwi na zewnątrz. Tuż za nią podążyła dwójka nastolatków, która tak czy siak nie martwiła się fochem Thei, który i tak minie jej szybciej niż się zaczął.

Po kilkudziestu minutach rozgadana i śmiejąca się trójka przyjaciół znalazła się już w Hogsmeade poszukując sklepu z szatami wyjściowymi. Wstąpili do podobnego sklepu jak na Pokątnej, coś w stylu Szat na każdą okazję u Madame Malkine.

— Dzień dobry...? — odezwała się Maggie przechodząc z bliźniakiem i przyjaciółką przez drzwi frontowe. Nagle za ladą pojawiła się kobieta wyglądająca na trzydzieści parę lat. Na jej lewej piersi widniała plakietka z imieniem i pierwszą literą nazwiska.

Nie Bądź Dzieckiem ☞☜ George WeasleyWhere stories live. Discover now