Nie mam pojęcia ile czasu minęło, ale gdy się obudziłam, przed moją twarzą była jakaś drewniana płyta podtrzymywana przez metalowe blaszki. Czułam dużą wygodę, być może dlatego, że leżałam w łóżku o białej pościeli. Było całkiem miło.
Przewróciłam głową na lewo i dostrzegłam wielu ludzi leżących na łóżkach. Wszyscy, niezależnie od wyglądu, wieku czy płci byli ubrani w turkusowe dresy. Ci co stali na nogach mieli białe trampki, a ich dresowe bluzy okazały się być rozsuwane. Ja też leżałam na łóżku w białej pościeli, którą zdjęłam z siebie z powodu gorąca. Wstałam i zauważyłam, że też mam na sobie turkusowe dresy z białymi paskami. Po lewej stronie mojej bluzki nad sercem była plakietka z numerem 457. Wszyscy zaczęli zeskakiwać z swoich łóżek i gdy tylko wyszłam z labiryntu dostrzegłam przed nami wielki monitor z napisami "liczba graczy - 457". Ja mam numer 457… czyli jestem ostania?
Całe pomieszczenie było koloru białego, a dalej stały wielkie metalowe drzwi. Studiując każdego, zauważyłam, że wszyscy mieli jakieś numerki na swoim ubraniu. Praktycznie nikogo nie rozpoznawałam. Z całego zamyślenia wyrwał mnie odgłos tłumu, który zaczął zwracać uwagę na jakąś scenę. Wchodząc pomiędzy ludzi zrozumiałam na co patrzą. Jakiś dosyć mocno zbudowany facet uderzył dziewczynę… którą o dziwo rozpoznałam. Krótkie, soczyście brązowe włosy oraz jasna cera…ten kształt twarzy i blizna na szyi… To ta sama dziewczyna z którą jechałam minivanem. Miała na sobie numer 067.
-Nie pomyślałbym, że ciebie tu spotkam, północno-koreańska dziwko. - powiedział facet z tatuażem na szyi. Widać było, że jest jakimś gangsterem i do tego ta dziewczyna miała z nim na pieńku. -Może powinnaś pomachać swoją północną-koreańską flagą? Dlaczego uciekłaś? Spłaciłaś przecież długi…
-Uniezależniłam się. Po za tym zabrałeś mi więcej niż byłam ci winna - facet chwycił ją szorstko za włosy znowu uderzył.
-Ty dziwko… powinnaś znać swoje miejsce. -wyszczerzył zęby w szyderczy uśmiech, gdy znowu chwycił dziewczynę, aby ją uderzyć. Pamiętając to co kiedyś stało się ze mną, nie mogłam mu pozwolić…
-Zostaw ją - powiedziałam wychodząc z tłumu. Mężczyzna parsknął na mój widok i rzucił w moją stronę dziewczynę, którą złapałam. Miała już rozciętą wargę i siniak na policzku.
-A ty niby kim jesteś? Turystką? - splunął w moją stronę, wyraźnie rozbawiony faktem, że ktoś mu się przeciwstawił.
-Kimś kto zaraz nauczy cię manier - odrzekłam hardo, podczas gdy uśmiech na twarzy mieśniaka opadł i został zastąpiony przez grymas.
Rzucił się w moją stronę atakując lewym sierpowym, który szybciej uniknęłam. Tłum wydał odgłos zdziwienia, gdy uniknęłam kolejnego ciosu omijając natchodzącą pięść. Potem drab rzucił się na mnie całym ciałem, lecz szybko go ominęłam i kopnęłam w dupę. Warknął wściekle, gdy niektórzy zaczęli rozmawiać i wydawać odgłosy zdumienia. Znowu zaatakował lecz tym razem go zablokowałam i uderzyłem w nos. Syknęłam z bólu, ponieważ kostki prawej ręki zaczęły mnie boleć, jednak zbir się odsunął. Gdy się odwrócił przetarł palcami pod nosem i zobaczył, że krew spływa mu z jednej dziurki od kinola. Jego wzrok wyrażał gniew i czystą nienawiść.
-Patrzcie… bohaterka się znalazła. W takim razie uratuj swoją przyjaciółkę -ponownie chwycił dziewczynę z numerem 067 za włosy, ale zanim zdążyłam zareagować, odepchnął go inny koleś z numerem 456. Przedostatni?
-Ta blizna! To ty! Ty złodziejko! Oddawaj moje pieniądze! - teraz wiedząc, że i on ma problem do biedaczki odwróciłam go w moją stronę i popchnęłam w stronę tłumu.
CZYTASZ
SQUID GAME - Wygrana albo śmierć
Hayran KurguLudzie nie mogący w żaden sposób spłacić długów otrzymują ryzykowną szanse odbicia się od dna. Wystarczy, że wygrają grę... na śmierć i życie. Wcielicie się w jednego z graczy, który podejmie próbę odwrócenia swojego życia o 180 stopni. Ile zaryzyku...