Cześć 2

527 35 14
                                    

     Po wczorajszym spotkaniu, zaczynam myśleć nad ofertą nieznajomego. Brzmi jak dobra zabawa, jednak nie jestem co do tego pewna. Nawet nie podał mi własnego imienia, natomiast on wydawał się znać mnie bardziej niż ktokolwiek. Być może wie o mnie więcej, niż ja sama. Tak czy siak, muszę odłożyć tą kwestię na bok. Dostałam wezwanie od lekarza z szpitala, w którym znajduje się mój młodszy brat. Powiedział, że aktualne leczenie nie jest w stanie dłużej powstrzymywać rozwoju nowotworu w jego organizmie, a co za tym idzie, z czasem stanie się całkowicie nie uleczalny. Wiedząc, że nie posiadam pieniędzy, ani środków na inne, lepsze metody leczenia zdecydowałam się podjąć, prawdopodobnie jedyną możliwą opcję. 

      -Muszę pilnie wyjechać - mówię swojemu bratu, gdy ten je szpitalną zupę. 

     Jakby zamrożony tą wypowiedzią upuszcza łyżkę, która uderza o talerz z takim dźwiękiem, że parę innych osób siedzących w stołówce zwraca na nas swoją uwagę. Jego oczy wyrażają smutek i wydaje się jakby drżeć, ale nie z zimna. 

     -Myślałem, że przestałaś szukać rodziców -ja tylko wzdycham i układam słowa w głowie. Mając już pewny wzór odpowiadam spokojnie. 

     -Zapomnij o tym…jest pewien człowiek… Nieważne. Dał mi ofertę w której zaproponował mi udział w grze. Dla zwycięscy przypada duża suma pieniędzy. -wyjaśniam, gdy on kiwa głową. 

     -A jaka to gra? - zapytał opierając głowę o rękę podpartą na blacie. Czułam jak krew dochodzi mi do obojgu uszu. Nie powiedział mi. Oczywiście. 

     -Nie wiem, ale wrócę tak szybko jak to możliwe. Nie będzie mnie tylko parę dni - powiedziałam, biorąc do ust kubek z herbatą. Przez cały ten czas zdążyła wystygnąć i teraz jest zimna. Nawet cukier do końca się nie rozpuścił, ponieważ czuję drobinki ocierające się o wyschnięte usta. 

     -Chcesz powiedzieć, że jakiś facet zaproponował ci udział w grze, a ty nawet nie wiesz w co zagrasz? Himiko… nie wydaje się ci to dziwne? -zapytał, a ja przewróciłam oczami dając mu spokojny uśmiech. 

     -Nie martw się. Poradzę sobie. Zanim się odwrócisz ja wrócę i - położyłam rękę na jego ramieniu- zapłacę za twoje leczenie. A wtedy oboje opuścimy to miejsce -wydawał się wahać, ale mogę powiedzieć, że go przekonałam. 

     -Obiecujesz, że wrócisz? - przytuliłam go ukrywając przed nim moją zdenerwowaną twarz. Nigdy bym go nie zostawiła. 

     -Oczywiście Axel - powiedziałam. Młody nad czymś myślał, po czym spojrzał na mnie swoimi szklanymi oczami

     -Przysięgnij. Jak harcerz. - wskazał, a ja parsknęłam z rozbawienia. 

     -Że jak? 

     -Podnieś prawą rękę i przysięgnij, że wrócisz cała i zdrowa - powiedział. Nie chcąc, żeby poczuł się źle podniosłam rękę. 

     -Przysięgam, że wrócę -odpowiedziałam. Na jego twarzy znowu zagościł uśmiech i wrócił do dokończenia zupy. Gdy tylko skończył jeść, zaprowadziłam go do jego pokoju. 

     Przez jakiś czas rozmawialiśmy, aż w końcu wyszłam, gdy pielęgniarka przyszła zabrać go na badanie. Pożegnałam się z nim i wyszłam ze szpitala. W drodze do domu zastanawiam się, czy rzeczywiście powinnam zadzwonić pod ten numer. Może być to oszustwo, bądź coś dużo gorszego, a ostrożności nigdy za wiele. Na świecie jest wiele takich chorych świrów co by oszukali człowieka, potem zabili i sprzedali jego organy na czarnym rynku. Ale z drugiej strony… jeśli to prawda, to czemu by nie spróbować? Równie dobrze, mogę odliczać czas jaki pozostał mojemu braciszkowi, ale już obiecałam, że go nie zostawię. I słowa dotrzymam. 

SQUID GAME - Wygrana albo śmierćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz