Dobre zakończenie

366 37 42
                                    

-Himiko… proszę… -na chwilę się zatrzymałam. 

     -Proszę co!? - warknęłam uderzając go prosto w twarz, sprawiając, że z jego nosa trysnęła krew. 

     -Zabij mnie… proszę- zatrzymałam się, by spojrzeć na nóż obok jego twarzy. 

     -Wedle życzenia -syknęłam ze złością. Ciężko dysząc chwyciłam nóż i podniosłam go, nadal patrząc na półprzytomnego Sang-woo. Bez zastanowienia podniosłam nóż nad swoją głowę i z krzykiem wbiłam nóż obok jego głowy. Sang-woo po chwili otworzył oczy i z słabością na mnie patrzył. Zostawiłam nóż i wyczerpana walką wstałam z jego ciała, nadal na niego patrząc. Moje mokre włosy zakrywały nieznacznie moją twarz, gdy na niego patrzyłam. 

     -Nie jestem taka jak ty - powiedziałam mu to prosto w oczy. Sang-woo zacisnął zęby i próbował wstać, ale był zbyt słaby. Odwróciłam się by iść w stronę kwadrata. 

     -Himiko… jesteś… kurwą… słabą szmatą… przegrywem życiowym… - zatrzymałam się w połowie drogi do kwadratu. Obejrzałam się, by zobaczyć Sang-woo, który wstając upadł na kolana i wypluł krew z ust. Wytarł ją i znowu na mnie spojrzał. 

     -Powiedziałam, że to koniec! - krzyknęłam w jego kierunku, gdy on ponownie z trudem stanął na nogach. 

     -Pierdol się! -krzyknął i ruszył w moją stronę, tylko po to, by upaść na ziemię. Podpierając się ramionami, podniósł głowę z rozpaczą na twarzy -Wróć tu i skończmy z tym! -zacisnęłam pięści i zmarszczyłam brwii. Moje oczy pociemniały w złości. Jednak… zamknęłam oczy i potrząsnęłam głową w niezgodzie. Rozluźniłam pięści i otworzyłam oczy, by spojrzeć na wrak człowieka stojącego kilka metrów ode mnie. 

     -Żegnaj Sang-woo - powiedziałam i się odwróciłam. Słyszałam tylko jego krzyki, gdy krok po kroku kierowałam się w stronę kwadrata. 

     -Himikooo!!! -Sang-woo krzyczał, lecz nie odwróciłam się już ani razu. Podeszłam do kierownika, patrząc na figurę na jego masce. 

     -Wygrałam…to koniec? -powiedziałam swoim zmęczonym głosem, a on kiwnął głową. 

     -Gracz numer 457 sukces!- rzekł kobiecy głos i wkrótce, wszystkie drzwi się otworzyły a na pole wbiegli żołnierze, którzy mnie okrążyli. Po chwili wszyscy wycelowali we mnie wszystkie pistolety maszynowe przez co moje ręce się opuściły w zdezorientowaniu. Przecież wygrałam… 

     Po minucie napięcia z drzwi po mojej prawej stronie wyszła kolejna grupka żołnierzy wraz z jednym kwadratem, oraz jakąś czarną postacią po środku. Żołnierze otaczający mnie opuścili broń i pozwoli przejść grupie i ciemnej postaci, która teraz stanęła przede mną.

     Była to wysoka ciemna postać, której maska przypominała twarz ludzką. Tak samo jak tamci przebierańcy miał kaptur na głowie. Zamiast czerwono-różowego typu kostiumu, miał czarny garnitur. Podchodząc do mnie wyjął broń i zastrzelił Sang-woo stojącego za mną. Wzdrygnęłam się, ale szybko się uspokoiłam i spojrzałam na nieznajomego. 

     -Graczu o numerze 457. Himiko Rosa. Gratuluję ci przejścia wszystkich gier. Jesteś zwycięzcą igrzysk gier w kalmara tego roku. Jestem pod wrażeniem twoich umiejętności i szczęścia jakie ci towarzyszyło, przez wszystkie rozgrywki. 

     -Kim jesteś? -zapytałam. 

     -Nie mogę ci tego zdradzić. Możesz mnie nazywać Liderem. To ja wszystkim zarządzam…  

     -Dlaczego te gry? Dlaczego szukacie ludzi, którzy uczestniczą w tych grach? Dlaczego to robicie? -zaczęłam pytać wycierając krew z oczu. 

SQUID GAME - Wygrana albo śmierćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz