Część 17

362 35 51
                                    

      Nie wiem jak długo byłam nieprzytomna… obudziło mnie irytujące brzęczenie muchy i mruganie światła żarówki. Otworzyłam oczy i zobaczyłam 2 rzeczy. Pierwsza jest taka, że znajduję się w nieznanym miejscu, a druga… że Sang-woo siedzi 5 metrów ode mnie z ponurym wyrazem twarzy i kajdankami na rękach, które trzymał łańcuch przyczepiony do ściany. I wtedy uderzyły mnie wspomnienia… gra w kulki, Ali, most z szkła Gi-Hun i Sae Byeok… ostatnia wieczerza. Przypominając sobie wcześniejsze wydarzenia chciałam się na niego rzucić, ale nagle okazało się, że i ja mam kajdanki i łańcuch. Widząc, że oboje nie możemy się ruszyć, usiadłam na ziemi. 

     -Wiesz jaki mamy dzień? - zapytał nagle. Splunęłam w jego stronę, wściekła za to jakie czyny wcześniej wykonał. 

     -Dzień w którym zapłacisz za wszystko czego się dopuściłeś Już jesteś jedną stopą w grobie - syknęłam ze złości. Sang-woo westchnął patrząc w sufit. 

     -I tak by nie przeżyła… skróciłem jej cierpienia… 

     -A ja ci skrócę to co nosisz na szyi. I tak już tego nie potrzebujesz - dalej mu się wygrażałam. 

     -Kto by pomyślał, że mała Himiko, może być tak brutalna? - chciałam mu odpowiedzieć, ale podniósł otwartą dłoń bym się zatrzymała -A czekaj… nic o tobie nie wiem. Jedyne co mogę zrobić to życzyć ci szczęścia, bo żywa stąd nie uciekniesz. Nie kiedy ja stoję ci na drodze. 

     -Kto powiedział, że ucieknę? - zapytałam z szyderczym grymasem na twarzy -Zostanę tutaj by upewnić się, że nie wyjdziesz stąd żywy… 

     Nagle drzwi się otworzyły i do pomieszczenia wszedł kwadrat wraz z 4 żołnierzami. Oboje wstaliśmy z swoich miejsc. 

     -Finaliści, jesteście ostatni z 457 graczy. Tylko jeden z was wyjdzie stąd z nagrodą, drugi zostanie tu na zawsze. Zaczynajmy więc - powiedział kwadrat i wkrótce ja i Sang-woo zostaliśmy uwolnieni z łańcuchów przez żołnierzy. 

      Teraz nie mogę się poddać… dla Axela… dla Shina… dla Aliego… dla Gi-Huna…dla Sae Byeok. 

     -Gracz o numerze 457 wybierz figurę na monecie. Kwadrat albo trójkąt. 

     -Kwadrat - powiedziałam patrząc na Sang-woo. Kierownik rzucił monetą. Odwrócił ją pokazując moją wybraną figurę. 

     -Bierzesz obronę czy atak? - zapytał. Odpowiedź była jedna. Będę się trzymać sugestii Shina. Oby miał rację… nie… on ma rację. Dzięki niemu tu jestem… i dzięki niemu wygram dla tych, którzy tutaj nie dotarli. W końcu jestem im to winna. 

     -Atak. 

(Punkt widzenia ViP-a z lwią maską) 

     Patrzyliśmy jak dwójka graczy, mężczyzna i dziewczyna wyszli z jednych z tych dziwacznych gości na pole gry. Napiłem się swojego szampana, mając nadzieję na walkę godną największych herosów. Ten koleś z kwadrat na przyłbicy zaczął wyjaśniać im zasady gry. Wkrótce odezwał się mój przyjaciel z maską orła. 

     -Na kogo stawiasz? - zapytał. Popatrzyłem na mężczyznę. Jest silny… ale dziewczyna jest zdesperowana, by wygrać i tak łatwo się nie podda. 

     -Mój wybór pada na dziewczynę - nagle zachichotał ten w masce wilka. 

     -Rozumiem twój gust do młodych kobiet, bracie… ale szczerze wątpię w twój wybór. Mężczyzna oszukał wielu i wygrał sprytem. Wykazał się też siłą. Dziewucha miała po prostu szczęście… 

SQUID GAME - Wygrana albo śmierćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz