Część 8

399 32 35
                                    

     -Dajcie mi wyjść! Chce mi się szczać! - krzyczała ze złością dziewczyna, której nie bez powodu dałam swoją butelkę wody. Jej krzyki odbijały się echem od ścian sali, w której wszyscy spali… lub próbowali spać. Chociaż nikt nie zwrócił jej uwagi, to mogę rękę uciąć, że po tej nocy wszyscy ją znienawidzą. Ja i Sae Byeok stoimy w cieniu patrząc jak wkurzona dziewczyna wrzeszczy przez wizjer na jednego z tych przebierańców. Ja się uśmiechałam z całego komizmu tej sytuacji, podczas gdy moja ,,przyjaciółka" obok przyglądała się całej akcji z sceptycznym nastawieniem. Mogłam to wywnioskować po jej postawie i tych ramionach owiniętych wokół siebie. 

     -Jesteś pewna, że to się uda? - zapytała. Mój uśmiech się poszerzył gdy złość tamtej dziewczyny osiągnęła pełny potencjał, do tego stopnia, by zacząć wyzywać uzbrojonych gości w czerwonych strojach. 

     -Wy zasrańcy! Jeśli mamy grać w wasze gry, traktujcie nas po ludzku! - krzyczała uderzając o szkło wizjera. 

     -Uwierz mi. W filmach ci źli zazwyczaj pozwalają najbardziej irytującej postaci na pewne ustępstwa - powiedziałam szeptem. 

     Choć zaczęłam tracić nadzieję, gdy kwadrat zamknął wizjer. Kobieta o dziwo nie odpuszczała i usiadła tyłem do wejścia, aby sikać na podłogę. Zaczęła wrzeszczeć gorzej niż poprzednim razem, wkurwiając ponad setkę osób próbujących w tym momencie spać. O dziwo to przyniosło zamierzony skutek, bo trójkąt otworzył drzwi. Oboje ruszyliśmy jak najciszej, by nie zwrócić uwagi innych. 

     -Nareszcie… O wszystko trzeba się wykłócać! - zanim wyszła zatrzymaliśmy strażnika. 

     -My też - powiedziała Byeok, a dziewczyna z falowanymi włosami obok spojrzała na nas z złością. 

     -Wy gówniary! To ja się o wszystko kłócę, a wy na tym korzystacie? Jesteście… - zanim zdążyła dokończyć popchnęłam ją obok siebie i ruszyłam za strażnikiem. Za mną szła Byeok, a za nią ta kobieta z numerem 212. Gdy tak szliśmy kilku żołnierzy patrzyło na nas jedynie poruszając głowami. Czułam się trochę nieswojo. Postanowiłam podenerwować tego strażnika przede mną, aby Byeok miała czas na rozejrzenie się. 

     -Daleko jeszcze? -nic nie odpowiedział -Daleko jeszcze? - znowu nic. -Daleko jeszcze?

     -Zamknij się - odparł lekko odwracając głowę w moją stronę. Parsknęłam z rozbawienia widząc, że działa. Spojrzałam na niego od góry do dołu. 

     -Nie jesteś za mały jak na żołnierza? - nagle zatrzymał się i już czułam, że mam przejebane. Odwrócił się i podszedł tak blisko, że prawie jego klatka piersiowa dotykała mojej, a nasze głowy były oddalone o centymetry. 

     -Nie gadaj. Bo stracisz język - uśmiechnęłam się szyderczo na jego groźbę. 

     -Udajemy niebezpiecznego, co? - facet nic nie powiedział, lecz odwrócił się i ruszył dalej. Po chwili stanął przed drzwiami, które otwierając, ukazał podłogę w białych płytkach i różowe kabiny. Cała nasza trójka weszła do pomieszczenia, a najszybciej ta kobieta, która wcześniej się kłóciła. 

     -Macie 5 minut. - powiedział i zamknął drzwi. Spojrzałam na Sae Byeok, która po chwili spojrzała na mnie. 

     -Co dalej? - zapytałam ciszej, by żołnierz za drzwiami nie usłyszał. Pokręciła głową. 

     -Nie wiem. Widziałaś coś w czasie drogi tutaj? - zapytała, a ja wzruszyłam ramionami. 

     -Myślałam, że ty się rozglądałaś- odparłam opierając się o niesamowicie czysty zlew. Na pewno czyściejszy niż ten w moim domu.

SQUID GAME - Wygrana albo śmierćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz