Część 12

351 42 16
                                    

-Gracze przygotujcie się do kolejnej gry. -powiedział kobiecy głos z radia, a na salę weszli żołnierze, którzy zaczęli nas eksportować.

Nie zastanawiałam się czy któryś z nich, był moim przyjacielem. Bardziej martwiłam się tym co mi powiedział. Od urodzenia myślałam, że relację z innymi ludźmi są ważne. Pozwalają nam tworzyć więzi, oddzielać przyjaciół od wrogów, a przede wszystkim budować nasz wzór. W tym momencie czułam się rozbita, jak szkło na setki kawałków, myśląc, że ludzie z którymi aktualnie współpracuje mogą nie przeżyć. Nie chcę się jakoś wyróżniać, prawdopodobnie nie różnię się niczym od wszystkich, którzy mnie otaczają. Codziennie mierzymy się z wyborami, wielkimi, czasami większymi od nas samych, a czasami maleńkimi, mało istotnymi, o których prędko zapominamy. Ale jak można zapomnieć o wiedzy, którą posiadamy bez naszej ingerencji. Wiedza jest dobra. Dzięki niej łatwiej jest nam mierzyć się z problemami, które znamy i wiemy jak możemy załatwić. Gorzej jest z niewiedzą, niewiedzą odnośnie tego co będzie miało miejsce za minutę, za godzinę, za rok. Tak wiele wątków, tak wiele pytań i mało odpowiedzi.

Wszyscy gracze schodzą po białych schodach na niższy poziom. Teraz nie myślę. Nie jestem w stanie myśleć. W jednej chwili czuję szczęście, że wiem mniej więcej co mnie może czekać, z drugiej czuję do siebie niesmak z powodu przewagi nad innymi graczami, jaką dysponuję. To nie był mój wybór, by mieć większe szanse od innych. Obym nie poniosła konsekwencji takiego zbiegu wydarzeń.

-Gracze dobierzcie w 10-osobowe drużyny -rzekł po raz kolejny głos z radia. Na razie wszystko idzie zgodnie z przepowiedniami żołnierza.

Cała nasza paczka zebrała się w aktualną grupę. Sang-woo westchnął patrząc na mnie, Sae Byeok i Ji Yeong. Spojrzał z niespokojem na Gi-Huna, który w tym momencie rozmawiał z dziadkiem. .

-Nie wiem co to za gra, ale mamy za dużo kobiet... -no teraz to mnie rozbroił. Mam go jeszcze przepraszać, że urodziłam się kobietą.

-Aha... fajnie. Czyli jak rozumiem dobierzecie samych mężczyzn? - zapytałam. Sang-woo pokiwał głową. Teraz już wiem co żołnierz miał na myśli. Kobiety są słabsze fizycznie, to fakt, ale to, że mówi to w takim momencie, i to w taki sposób trochę demoralizuje. Widać, że Gi-Hun był trochę przeciwny Sang-woo, tak samo jak reszta.

-A jeśli każą nam grać w skakankę? Lub Scrabble? Dziewczyny są lepsze w tych grach...

-Tak, ale... w większości gier, które przechodziliśmy wymagało to dynamiki, ostrożności i siły. 2 z tych rzeczy są typowo męskie. Spójrz na nas - wszyscy spojrzeliśmy na siebie, oprócz starca, który oderwany od rzeczywistości gapił się w ścianę. -Jesteśmy najsłabszą drużyną. Musimy dobrać silnych zawodników. Najlepiej, abyś ty, ja i Ali poszukali jakiś mężczyzn...

-Ma rację -zgodziłam się z Sang-woo sprawiając, że wszyscy spojrzeli na mnie z niedowierzaniem. Wzięłam wdech, abym miała siłę się wypowiedzieć. -Potrzebujecie silnych zawodników, a ja jestem ranna. Tylko wam to utrudnię -odsłoniłam im koszulkę, aby było w miarę widać prowizorycznie zszytą ranę. Gi-Hun podszedł bliżej, by przyjrzeć się ranie. Potem spojrzał na mnie z zmartwieniem wypisanym na twarzy.

-Kiedy to się stało? - zapytał jakbym miała się zaraz rozbić jak porcelanowa lalka na podłogę.

-Podczas walki. Nie chciałam wam tego pokazywać, ale teraz... nie ma to znaczenia. -próbowałam się powstrzymać od ryczenia- Najlepiej będzie jeśli odejdę z waszej drużyny.

-Himiko - Ali chciał złapać mnie za rękę, ale nie pozwoliłam mu mnie zatrzymać.

W tym momencie czuję się jak zdrajca, ale z drugiej strony, z moją raną nie zajdziemy daleko. Można powiedzieć, że odchodzę dla nich, ale z drugiej strony robię to dla siebie. Oby mieli więcej szczęścia niż ja. Żeby było jasne. Nie zamierzam dołączać do gangstera. On i jego drużyna są ostatnimi gośćmi, do których bym dołączyła.

SQUID GAME - Wygrana albo śmierćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz