Cześć 15

371 43 68
                                    

     Na sali nikt poza modlącym się katolikiem nie ważył się odezwać. Nikt nie próbował komentować tego co miało miejsce kilka godzin temu. Z obojętnością patrzyłam na kartofel, który nam dali. Ci goście kimkolwiek są bardzo lubią zdrową dietę i ograniczone ilości jedzenia. Na śniadanie była pomarańcza, na obiad po grze kartofel, a na kolacje? Dadzą nam po fistaszku? Gdyby ktoś mi wcześniej powiedział w czym będę uczestniczyć… i kim się stanę... nigdy bym tej osobie nie uwierzyła. Ba! Wyśmiałabym go i nazwała marzycielem. 

     Śmierć Aliego praktycznie zmieniła moje. postrzeganie całej tej gry. A najbardziej przeraża mnie fakt, że nic nie mogłam zrobić, by go uratować. Co gorsza… zaczynam myśleć, że to ja go zabiłam. 

     Niby to Sang-woo go oszukał, a zabił go jeden z żołnierzy, ale wiedza o tym, że wiedziałam jaka będzie gra i co się stanie z jej uczestnikami, sprawia, że czuję się winna za jego śmierć. 

     Podnoszę kartofla do ust, ale nie potrafię go ugryźć… jakbym nie była głodna. Jakbym nie chciała jeść. Jakbym nie chciała już dłużej żyć… nie. Nie mogę tak myśleć. Muszę uratować brata i nie mogę pozwolić mi, go zawieść. Nie mogę się poddać… nie w takim momencie. 

     -Ludzie… ja… - nagle odezwał się mężczyzna po drugiej stronie sali, który zszedł z łóżku. Wyglądał na załamanego -Ja nie dam rady. Dalsza gra to szaleństwo. Wracajmy do domów! Wystarczy, że 9 osób zagłosuje nad zakończeniem gry i wszyscy przeżyjemy… kto chce odejść, niech wstanie… 

     Mężczyzna rozglądał się z nadzieją, że ktoś wstanie, ale nikt tego nie zrobił. Ja też nie mogłam tego zakończyć, nie kiedy tak daleko zaszłam. Mężczyzna zaczął płakać patrząc na każdego z nas. 

     -Dlaczego nie wstajecie!? Jesteście szaleni! Wszyscy zginiemy! To przez was nasi przyjaciele nie żyją, dalej chcecie grać?! Musimy przerwać… 

     -Co to da? - nagle wtrącił się Sang-woo schodząc z łóżka -Jeśli teraz się poddamy nic nie dostaniemy, wyjdziemy z niczym… 

     -Ja już nie chcę w to grać! Moja żona umarła… Chcę umrzeć! - gdy tylko to powiedział Sang-woo szarpał go za bluzę w swoją stronę. 

     -Skoro tak bardzo chcesz umrzeć to czemu wygrałeś?! Trzeba było przegrać! Nie musiałbyś… 

     -Przestańcie! - Gi-Hun nie wytrzymał i w końcu wrzasnął -Ci ludzie nie zginęli na marne. Ich śmierć jest bolesna, ale musimy iść dalej. Powinnyśmy się zastanawiać co będzie następną grą, a nie obarczać siebie za śmierć innych. Jeśli mamy przeżyć, musimy ustalić jakiś plan. 

     -Niby jak panie Ssangmun-dong? -wtrącił się Deok-soo zdenerwowany obecnością Han Mi-nyeo, która co jakiś czas puszczała mu minę. -Może oświecisz nas jakimś niesamowitym planem!? 

     -To wszystko przez tą nagrodę - wtrącił modlący się mężczyzna patrząc na złotą świnkę skarbonkę - To przez nią straciliśmy zmysły i odeszliśmy od człowieczeństwa. Tylko wiara w najwyższego nam pomoże - gdyby tu była Ji, mogłabym sobie wyobrazić co wtedy by powiedziała. Prawdopodobnie: "A chuj z tym. Panie Boże dopomóż abyśmy przeżyli i doszli jak najdalej, wysyłając do ciebie wszystkich tych, którzy potrzebują twojego zbawienia. Amen.,, Teraz widzę, że tęsknię za tą dziewczyną. 

      -Himiko - nagle odezwał mnie od myślenia głos Sae Byeok. Spojrzałam na nią pytająco. 

      -Tak Byeok? - zapytałam patrząc na jej bez emocjonalną twarz. Chociaż nie do końca, bo na jej twarzy pojawił się… smutek. Coś czego starała się nie okazywać na początku gry, ale teraz… wszyscy możemy się wyspowiadać przed śmiercią. 

SQUID GAME - Wygrana albo śmierćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz