Rozdział X

95 8 8
                                    

Praczaja ujął jej rękę w swoją, a potem poprowadził do przodu i usiadł za niskim stoliczkiem - podążyła za nim, również spoczywając na podobnym siedzisku i dopiero wówczas dostrzegła złocistą, lekko lśniącą szablę, leżącą, niczym najczulsza z kochanek, tuż przy ciele Bainganee. Ostrze emanowało ciepłą, ruchliwą energią, zupełnie, jakby było żyjącą i czującą istotą. Vetta widziała w swoim życiu kilka zaklętych artefaktów, ale żaden z nich nie krył w sobie tak witalnej i potężnej siły.

- Muszę przyznać, że wieści o twoim zaginięciu bardzo mnie zmartwiły – hidżra zwróciła swoją interesującą twarz w stronę kapłana tonem pełnym pewnej dozy matczynej czułości.

Wszyscy wysocy kapłani głównych paharamskich bóstw traktowali się jak członkowie wielkiej, zgranej rodziny. Mimo licznych niesnasek, sporów kompetencyjnych, czasami nawet niezdrowej rywalizacji, gdy komuś działa się prawdziwa krzywda, a jego życie było w zagrożeniu, reszta odczuwała niepokój i szczery żal. Było ich tak niewielu: piętnaście Świętych Ostrzy, dwudziestu czterech synów i córek Mayilam, ośmiu zielarzy i zielarek Paksisvargi i trzy wieszczki Mudastarin. Spora familia, ale wszyscy ze sobą zaznajomieni. Przecinając czasem swoje szlaki w najdzikszych ostępach Paharamu, podróżowali razem, nierzadko także współpracowali ramię w ramię przy misjach zleconych przez niebian i bogów. Nawiązywały się przyjaźnie. Czasem płomienne romanse. Ich dar był ogromnym błogosławieństwem, ale i straszliwym ciężarem. Nikt nie potrafił lepiej tego zrozumieć, niż inne naczynie, przez które przechodziła wola bóstw.

- Udało mi się wyjść z tego wszystkiego szczęśliwie, jedynie dzięki mojej towarzyszce – odpowiedział promiennie młodzieniec, odruchowo obejmując Vettę ramieniem, która momentalnie znieruchomiała, niczym zaklęta w kamień. Czy taka wylewność w towarzystwie była wskazana? Czy to było dla nich normalne?

Bainganee zauważyła zmieszanie złotoskórej elfki i cmoknęła ustami z dezaprobatą, ale i lekkim rozbawieniem.

- Praczajo, synu Mayilam, miej litość nad tą biedną istotą! Ona nie rozumie naszych zwyczajów, a takie gesty mogą być dla niej krępujące. Wiesz, że w ich kulturze wszyscy są bardziej na dystans, niż my... To, co dla ciebie jest naturalne, dla niej może być zupełnie obce. Musisz być ostrożny. I dużo z nią rozmawiać – mroczny elf momentalnie osunął rękę z powrotem na dłoń Vetty, zawstydzając się okropnie: uszy spuścił całkiem do dołu, a pełne poczucia winy spojrzenie wbił w blat stolika.

- Myślisz, że teraz jest lepiej?

- O wiele, spójrz tylko na nią! Widzisz? Nie ma tak mocno zaciśniętych ust. No, już, Karne, będzie jeszcze czas na to, bym wyjaśniła ci, jak dokładnie działają wschodnie kobiety. Ale teraz proszę, opowiedz mi co cię spotkało.

Odchrząknął, wyprostował się, odrzucił włosy do tyłu, spoważniał jeszcze bardziej.

- Kajowie próbowali mnie łamać. Tygodniami. Niestety nie mieli nikogo, kto mówiłby w paharamskim, bądź dysponował jakąkolwiek większą mocą magiczną, więc nawet, jeśli cokolwiek udałoby im się ze mnie wydobyć - i tak by tego nie zrozumieli. Potem pojawiła się Vetta. Ona zna się na wschodnich mantrach. Właściwie bardziej przypomina to malowanie yantr z jakimiś wyliczeniami. Z tego co wiem, nie ma wielu osób, które znają się na tej sztuce, dlatego Kajowie są praktycznie bezbronni wobec wszelakich niebiańskich i piekielnych istot. Ich ostatnim pomysłem i powodem, dla którego Vetta w ogóle mnie przesłuchiwała był plan zajęcia Arnayaszmrti. Wywlekliśmy razem Kajów w pole.

- O tym akurat wiem. Dzisiaj odbyłam z resztą ich kolumny bardzo owocne spotkanie. Część z nich trafiło do naszej niewoli. Pozwól mi jednak zauważyć, że ich świadomość odnośnie tego, co dzieje się wokół, jest jednak dość znikoma. Wszyscy powtarzali tylko historię o tym, jak wczoraj zgotowałeś im spotkanie z ramionami Sunahiri, posyłając ich dowództwo do lepszego świata. Chwała ci za to, drogi chłopcze – skłoniła przed nim głowę, jednak szybko zauważył, że jej czarne od kohlu brwi są zmaszczone w pełnej zmartwienia minie. – Mimo wszystko, mamy jednak z nimi pewien problem. O ile ten oddział został całkowicie zneutralizowany, tak Kajowie wysłali w kierunku Arnayaszmirti kolejny legion.

[SKOŃCZONE] Pieśń Srebrnej SrokiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz