Siedziałam w aucie dobre 20 minut, widzialam jedynie w lusterku jak Jake wściekłe gestykuluje rękoma.
Z nudów zaczęłam szperać po aucie.
Otworzyłam mały schowek w którym Jake schował kluczyk od auta gdy miał wsiadać.
Otworzyłam okno żeby spytać czy długo jeszcze, jednak postanowiłam się wstrzymać i posłuchać o czym mówią.
J: Zabije ją za niedługo. Miałem to w planie już dawno ale wszystko poszło w łeb przez...Z resztą nie ważne. W krótce ją zabije i będzie spokój.
Poczułam jak całe szczęście, jakiekolwiek uczucia szczęścia smutku czego Kolwiek po prostu w ciągu kilku sekund uszło ze mnie. Czułam się pusta. Na te słowa byłam już pewna że wkrótce i tak czeka mnie śmierć. Nie wiem co zrobiłam źle. Jednak mnie oszukał i miał w zamiarze mnie zabić.
Czyli chciał mnie zabić gdy byłam pijana? Kto by pomyślał że to co wtedy zrobiłam powstrzyma go od zabicia mnie. Jednak najwyraźniej nie na długo.
Otworzyłam cicho drzwi od auta gdy krzyczał na kogoś przez telefon. Nawet nie zamykając drzwi, nawet się nie skradając, po prostu poszłam przed siebie. Obracałam się co jakiś czas patrząc czy nie widzi.
Czy ja serio miałam złudne nadzieję że z ranną nogą uciekne gdzieś gdzie mnie nie znajdzie? Czy może chciałam mu oszczędzić czasu i roboty? Sama już nie wiem.
Wyszłam na główną drogę którą była dosłownie kawałek obok parkingu.
Szłam wzdłuż niej może 2 lub 3 minuty rozmyslajac co mam zamiar teraz zrobić.
Idąc tak poczułam jak kilka pustych łez spływa mi po policzku. Również po chwili poczułam ręce obejmujące mnie wokół talii.
J: Gdzie ty idziesz?
Odpowiedziałam mu podnoszeniem ramion w formie ,,nie wiem".
J: Avani?- chłopak obrócił mnie przodem do siebie.- Ty płaczesz?
A: Nie.- wytarłam łzy które splywały mi po policzkach.
J: Co się dzieje? Dlaczego nagle wyszłaś nic mi nie mówiąc i zaczęłaś odchodzić?
A: Nie myśl że uciekam.- zaśmiałam się pod nosem.- Z ranną nogą było by to głupie. Po prostu...chciałam tobie oszczędzić roboty.
J: Nie rozumiem
A: Sprawdzałam okolice na mapie, niedaleko jest rzeka.
J: O czym Ty mówisz?
A: Słyszałam kawałek twojej rozmowy z kimś, mówiłeś że zabijesz ją w krótce, gdyby nie to że się upiłam i wiesz co chciałam zrobić to bym już prawdopodobnie nie żyła. Wiesz co. Mogłeś to zrobić wtedy, nie łudziłabym się że czeka mnie dalsze życie. Albo faktycznie mnie otruć tą wodą z tabletką. Albo ta pracownica mogła mnie wykończyć. A teraz? Sama chce to zrobić.- spojrzałam za siebie widząc w oddali most.
J: Ty chciałaś się zabić teraz?- w jego oczach wręcz widzialam przerażenie.- Nie...nie chodziło o Ciebie, miałem zabić tą pracownicę gdybyś nie weszła do kuchni i nie zaczęła ze mną rozmawiać.- patrzył na mnie jak na obrazek.- Kilka minut dłużej bym rozmawiał A Ty byś się przeze mnie zabiła myśląc że i tak to zrobię..
A: Wiesz...podjęłam decyzję że będę z tobą pracowała, gdybym miała teraz wrócić do wcześniejszego życia to bym nie potrafiła po tym wszystkim. A słysząc to po prostu poczułam już kompletną pustkę.- spojrzałam na niego przez chwilę.- Czyli masz w planach mnie kiedyś zabić?
J: Nie, nie zabijam swoich ludzi, chyba że są tacy jak ta pracownica.
A: Podobasz się jej.
J: To nic nie zmienia, ona mi się nie podoba.
A: Gdyby spojrzeć na to z innej strony to jestem taka sama jak ona.- zaśmiałam się.
J: Nie jesteś, ona tylko czeka aż w końcu ją pokocham, gdybym nie odmawiał calowala by mnie bez końca, i wolę zakończyć mówienie na tym tu co by robiła. I choć Ty może też mnie kilka razy pocałowałaś to z samego charakteru jesteś inna. Nie sprawiasz że na sam twój widok mam ochotę tobie strzelić kulką w łeb.
A: Czyżby?- podniosłam jedna brew do góry.- Ale dlaczego chcesz ją zabić?
J: Nie wiemy do czego by się posunęła gdybym nie przyszedł, i tak zrobiła tobie już krzywdę. Nie oszukujmy się, nie będę kłamał. Jesteś najważniejszą częścią mojego planu, jeśli stracę Ciebie Jestem prosto mówiąc udupiony. Jesteś mi potrzebna do tego żeby ich śledzić aż do momentu gdy nie zabije Hannah i pozbede się śladów które naprowadzą ich lub policję czy kogo Kolwiek na nas. Gdy już będziemy bezpieczni ciało może zostać znalezione i ostatecznie stwierdzone że Hannah nie żyje.
A: Czyli jednak. A co zrobisz po tym wszystkim? Gdy już wszystko się zakończy. Wtedy mnie zabijesz?
J: Nie, jesteś jedną z nas. Już Ci mówiłem, nie zabijam swoich ludzi.
Skimnelam głową.
J: A teraz chodź do auta, zaczyna padać. Wracamy do domu.- niepewnym krokiem poszłam za nim, jako iż miałam ranę chodzenie sprawiało ból co spowodowało że wolniej szłam. Starałam się jednak dorownac mu kroku i nie pokazać że to boli jednak chyba to nie wyszło.
J: Boli mocno?- spytał zwalniając.
A: Nie.
J: Po co szłaś tak daleko.- zaśmiał się i mnie podniósł.
A: Nie trzeba, sama pójdę.
J: Nic nie mów.
A: Jake!
Jednak z jego strony nie było żadnej reakcji. Całą drogę do auta marudziłam aż w końcu posadził mnie na fotelu.
A: Dałabym sama radę.- prychnelam.
Jake gwałtownie się schylił, jego twarz była niebezpiecznie blisko co spowodowało niepewność z mojej strony.
J: Przestaniesz narzekać czy mam Ciebie uciszyć?
A: Spróbuj.
Jak się okazało nie spodziewał się takiej odpowiedzi gdyż zrobił zaskoczoną minę, jednak po chwili się ogarnął. Postawił kolano między moimi nogami i posunął fotel do tyłu, wciąż był bardzo blisko. Jedyne co dzieliło nas była maseczka którą miał na twarzy.
Jednak nie była ona tam długo. Po chwili ją ściągnął, wtedy cała moja pewność siebie ulotniła się.
J: Już nie jesteś taka wyszczekana co?
A: Co mam powiedzieć? Znowu przekraczasz moją linię komfortu. Jesteś niebezpiecznie blisko mnie co wygląda dwuznacznie. W każdej chwili ktoś może nas zobaczyć, w końcu to jest auto, ma szyby które jednak są przezroczyste. No chyba że o czymś nie wiem i masz rolety na takie sytuacje..- chłopak pokrecił oczami jednak ja dalej kontynuowałam swój wywód. Ten zamknął drzwi od auta i opuścił fotel jeszcze bardziej do tyłu.
J: Co jeśli faktycznie mam rolety specjalne na takie okazje.- spojrzał na mnie dwuznacznie co mnie znowu speszyło.
A: Byłbyś na prawdę szurnięty.
J: A to niby czemu?
A: Bo na cholerę tobie rolety w aucie? Jeszcze ktoś by pomyślał że masz je aby ukryć ciał..- uniósł jedną brew.- Serio je masz?- ten jedynie przytaknal, kaszlnął i zaczął się śmiać.- Ty serio jesteś ostro szurnięty.
J: Ale tobie to nie przeszkadza
A: Skąd wiesz co mi przeszkadza a co nie? Czytasz mi w myślach?
J: A czy czytanie przeze mnie tobie w myślach bylo by dobre dla Ciebie?- znów zrobił te minę.
A: Nie wiem
Nagle spojrzał się w moje oczy, przyglądał im się dokładnie. Po chwili przybliżył się i mnie pocałował. Nie prostestowalam bo wiem że po pierwsze bylo by to bez sensu A drugie..nie chciałam.
Jednak nagle ktoś zapukał w okno.
CZYTASZ
Couple of Murderers/Jake Duskwood
FanfictionPewnego dnia w Duskwood zaginęła Hannah Donfort. 3 dni po zaginięciu jej przyjaciel dostaje z jej numeru wiadomość z tajemniczym numerem telefonu. Jednakże numer zniknął po kilku sekundach przyjaciele dziewczyny postanowili więc napisać do tej tajem...