20.

1.4K 76 37
                                    

Razem z Jake'em wyszliśmy z domu po czym skierowaliśmy się do auta.

Wsiedliśmy po czym Jake zaczął gdzieś jechać. Nie chciał mi jednak wyjawić gdzie.

A: Powiesz mi w końcu gdzie jedziemy?- spytałam patrząc przez okno.

J: Mmm. Nie.

A: Jesteś dalej zły?

J: Nie

A: Jake

J: Nie jestem

A: Mm..ale dlaczego tak agresywnie zareagowałeś?

J: Czuje że Phil nie jest taki jak Thomas czy Dan lub Richy. Phil to jest taki chłopak na którego byś zwróciła uwagę.

A: Czy ty traktujesz go jak konkurencję?

J: Mmmm...w pewnym sensie można to tak nazwać.

Co w Jake'u uwielbiałam ale też czasem nie znosilam było to że był w 100% szczery. Gdy spytałam go o coś na przykład czy jest zazdrosny lub czy uznaje Phila za konkurencję odpowiada szczerze bez zawahania. Nie kłamie że nie jest czy coś podobnego. Powie w prost swoje zdanie.

A: Dobrze wiesz że nie musisz

J: Wiem, jednak wciąż czuje że Phil mi zagraża..ale to nie będzie trwało długo.- uśmiechnął się na co ja podniosłam jedną brew.

A: Jake mam nadzieję że nic mu nie chcesz zrobić.

J: Nie, do morderstwa bym się nie posunął z tego powodu.

A: Mmm

J: Choć dla Ciebie może i bym to zrobił, ale skoro nie chcesz to tego nie zrobię.

A: Mam nadzieję.

Jake się zaśmiał po czym położył rękę na moim udzie. Wiem doskonale o co mu chodziło. Już przez ten czas zdążyłam się trochę dowiedzieć rzeczy na temat Jake'a.

Splotłam nasze ręce co wywołało lekko uśmiech na jego twarzy.

Jechaliśmy tak do punktu docelowego dość długo, zaczynało się powoli robić ciemno. Wciąż również nie wiedziałam gdzie nas wywozi Jake.

Po chwili ten zaparkował przed jakimś małym laskiem.

A: Wywiozłeś mnie do lasu? A ubrać się miałam elegancko żeby od razu mnie pochować?

Jake zaśmiał się.

J: Ty i te twoje głupie myślenie.

A: Tak to trochę wygląda.- również się zaśmiałam.

Jake do mnie podszedł, objął w talii po czym pociągnął do siebie.
Schylił się po czym mnie pocałował.

J: Dobrze wiesz że bym nie zrobił tobie krzywdy.

A: Wiem.

Chłopak przełożył swoją rękę przez moje ramię i zaczął gdzieś prowadzić.

Szliśmy tak kawałek ścieżką w lesie, po chwili w oddali zauważyłam światło które robiło się intensywniejsze z każdą chwilą gdy podchodzilismy.

Na miejscu zastałam nieduży taras A przy nim...hm..

A: Kanapa?- zaśmiałam się.

J: Dzisiejszy wieczór A może i noc spędzimy tutaj, musi być wygodnie prawda?

A: Ach tak?

J: Dzisiaj ma być duży spad gwiazd, postanowiłem więc wybrać najlepsze miejsce do obserwowania, gdzieś gdzie jest ciemno.

A: No nie wiem czy tu tak ciemno

J: Nie łap mnie za słowa. Te światła można zgasić.

A: Mmm

J: Przy okazji na ten czas co będziemy czekać mam laptopa i ewentualnie jedzenie.

A: Kochany jesteś. Ale powiedz mi jedno: Dlaczego mieliśmy się ubrać tak?

J: Szczerze nie sądziłem że się aż tak ubierzesz. Myślałem że będą to rurki i sweter czy coś takiego.- zaśmiał się i podrapał po karku.

A: No ale sam się tak ubrałeś, no może nie w sukienkę ale masz garnitur.

J: Mam garnitur ale pod spodem mam bluzę A bardziej to golf. A spodnie jak spodnie, nie są mocno eleganckie ale za to wygodne.

A: Było mnie uprzedzić.

J: Spokojnie, nie będzie Ci zimno. Mam koc. Wiem że jesteś zmarźluchem.- zaśmiał się

A: Hahaha bardzo śmieszne, zaraz listopad czego oczekujesz?

J: Spokojnie.

Razem z Jake'em usiedlismy na kanapie, przykryłam się kocem po czym zaczęłam rozmawiać z nim na różne tematy. Szczerze przyznam że ostatnimi czasy na prawdę nie mieliśmy czasu na rozmowę. Zwłaszcza te poważniejsze. Ostatnio Jake cały czas gdzieś znikał co spowodowało że nie było to prawie całymi dniami w domu. Ja za to zajmowałam się ,,przyjaciołmi" z Duskwood.

Dalej jednak nie rozumiem, wiem że to przez Hannah jego ojciec to zostawił ale dlaczego pozwolił na to A w sumie sam ją porwał. Jednak tego wciąż nie rozumiem. A Jake również nie umie mi chyba tego wytłumaczyć. Może sam nie wie?

Obawiam się jednak że nie da sie już cofnąć czasu. W sensie, to jasne że się nie da, bardziej chodzi mi o to żeby spróbować ją odratować.

Na prawdę kocham Jake'a i nie zamierzam go zdradzać policji czy komu Kolwiek, ale szkoda mi również przyjaciół z Duskwood z którymi się na prawdę zaprzyjaźniłam, i gdyby nie to w co jestem zaplątana to bym mogła serio się z nimi przyjaźnić.

Widać że starają się z całej siły znaleźć Hannah jednak niestety...Nie sądzę aby się im to udało. Lily którą jako jedyna jeszcze miała co do nas wątpliwości również już traktuje nas jak członków grupy. No może resztą nie traktuje tak Jake'a ale wiem że Lily tak.

Zwłaszcza co ciekawsze jej nie przeszkadza to że Jake jest jej starszym bratem. Wręcz przeciwnie jest zadowolona że się o tym dowiedziała.

Gdyby tylko dowiedziała się kto stoi za porwaniem Hannah i współ pracowaniem...już na pewno nie było by tak bajkowo.

J: Avani? Coś się stało?- spytał Jake do którego byłam przytulona.- Nagle przestałaś mówić.

A: Źle mi trochę z tym Jake...

J: Z czym?

A: Tym całym szpiegowaniem ich, dalej nie rozumiem też dlaczego porwałeś własną siostre.

J: Avani proszę...

A: Wiem że to dla Ciebie ciężkie, nie jesteś pewny

J: Avani...- wzdychnął.- Kocham Cię ale czasem jesteś zbyt dociekliwa. Wydaje mi się że już wiesz iż sam nie jestem pewien swoich myśli teraz. To co zrobiłem zaczyna wywoływać we mnie poczucie sumienia. Sam nie wiem czy na prawdę chce to dalej ciągnąć czy zakończyć. Z jednej strony zakończenie bylo by luksusem jednak wydaje mi się że po tym wszystkim nie możemy sobie na to pozwolić. Musimy kontynuować to dalej.

A: Czy podczas porwania Hannah widziała twoją twarz? Lub mogła wiedzieć kto ją porywa?

J: Nie, nie robiłem tego osobiście.

A: Czyli zawsze jest nadzieja, zawsze można to naprawić. O ile Hanson nie wyda nas.

J: Tego nie jestem w 100% pewien. Może być przynajmniej 50% szans na to że się nie wygada ale też 50% że wygada.

A: To bylo by bardzo ryzykowne dla nas.

J: Mmm...

Wtuliłam się bardziej w niego i zaczęłam o tym wszystkim myśleć...

Couple of Murderers/Jake Duskwood Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz