Leżę już bez siły w ciemnym pokoju w domu Liama. Nie mam pojęcia co dzieje się na zewnątrz. Mam za to wrażenie, że wszystko straciło wartość i przybrało czarno-białe odcienie. Pomimo tego, że czuję się najgorzej wykorzystaną, nic nie wartą idiotką i coś rozpierdala mnie od środka, mam wrażenie, że już nic nie może mnie bardziej skrzywdzić.
Nawet nie potrafię opisać tego co się ze mną dzieje. Sama nie potrafię tego zrozumieć.
W końcu słyszę przekręcanie klucza w zamku, ale nie zamierzam się ruszać, nawet jeśli właśnie wchodzi tu ktoś, kto chce mnie skrzywdzić. Co może mi zrobić? Zabić? Bardzo proszę. Nie może sprawić mi już większego bólu niż ten psychiczny, który właśnie odczuwam.
Jednak w progu pokoju staje Zayn i przyglada mi się uważnie. Ciągle nie mogę uwierzyć, że on naprawdę tu jest.
Podchodzi do łóżka, na którym leżę i siada z brzegu. Patrzy na mnie ze zmartwieniem, ale też niedowierzaniem.
- Jak mógł cię tak bardzo skrzywdzić w ciągu kilku sekund? - rzuca to pytanie w eter, bo zdaje sobie sprawę z tego, że mu nie odpowiem. - Chodź, odwiozę cię do domu.
- Nie, zawieź mnie do niego - rządam, wiedząc, że domyśli się o kogo mi chodzi.
- Dlaczego? - nie rozumie mnie.
- Chcę wiedzieć tyle, ile tylko będę w stanie znieść. Chcę to wiedzieć od niego.
***
Przechodzę niepewnie przez próg jego pokoju czując jak coś ściska mnie w gardle. Nie wiem czego mam się spodziewać. Nie jestem gotowa go widzieć, ale jestem gotowa poznać prawdę.
Po chwili orientuję się, że sypialnia jest pusta, za to światło w łazience jest zapalone. Nie dobiegają mnie stamtąd żadne dźwięki. Pukam delikatnie w drzwi, ale nikt mi nie odpowiada. Po dłuższej chwili zastanowienia, po prostu je otwieram.
- Ashton - szepczę, a w moich oczach znów zbierają się łzy.
Nie mam pojęcia jak się zachować kiedy zauważam go leżącego na kafelkach łazienki. Z jego oczu spływają łzy, a z poprzecznej rany na przedramieniu sączy się krew. Nie rusza się i nawet nie zwraca uwagi na to, że nie jest już sam.
Podchodzę do niego i przyklękam obok. Powoli wyciągam żyletkę z jego dłoni i wtedy zauważam, że nie jest to pierwsza rana na jego nadgarstku. Dostrzegam jeszcze cztery, ale za to dosyć wyraźne.
Jak mogłam tego nie zauważyć?
Dopiero teraz orientuję się, że zawsze nosił na tej ręce bransoletki, bandamę lub inne rzeczy, które mogły ukryć jego problemy przed światem. Jednak mimo to, jak mogłam być tak ślepa?!- Spencer, ja znowu to zrobiłem - zaczyna płakać jeszcze bardziej. - Nie zasłużyłem na ciebie, jestem potworem - krzyczy.
Nie sądziłam, że kiedykolwiek zobaczę kogoś w takim stanie, a już na pewno nie jego.
- Co takiego zrobiłeś? - pytam go starając się zachować spokój.
Muszę panować nad sobą i nad własnym oddechem, choć jest to naprawdę trudne zadanie.
- Zabiłem. To ja powinienem zginąć! - krzyczy przez łzy.
W momencie gdy dociera do mnie znaczenie jego słów, czuję jakby tlen w moich płucach nagle przestał istnieć. Próbuję szybko nabrać powietrza, ale przecież doskonale wiem, że teraz to już nic nie da.
- Spencer, spójrz na mnie - słyszę.
Nienawidzę sposobu w jaki to mówi, głosem pełnym strachu i zmartwienia. Kładzie dłonie na moich policzkach, nie zwracając uwagi na swoją ranę. Patrzy prosto w moje oczy, a ja mam ochotę się rozpłakać, jednak nie mogę tego zrobić, bo nie jestem w stanie nawet oddychać.
CZYTASZ
Tomorrow (5SOS/1D/ROOM94)
FanfictionPo tym co wydarzyło się w życiu Spencer odkąd przeprowadziła się do Londynu wszystko się zmieniło. Co zrobi dziewczyna wiedząc, że przez całe życie była oszukiwana? I co jeśli nadal tak jest? Czy jakoś sobie z tym wszystkim poradzi i czy ktoś będzie...