Rozdział 25

554 66 2
                                    

<Ashton>

- Kogo widzą moje piękne oczy?! - zauważam James'a z daleka, oczywiście w oczywiście całego tłumu ludzi zainteresowanych wyścigiem. Przyjmuje zakłady. - Ashton Pieprzony Irwin! - śmieje się ze szczęścia na mój widok i wpadamy sobie w ramiona.

Nie widzieliśmy się od bardzo dawna i naprawdę tęskniłem za tak pozytywną osobą w swoim życiu, jaką jest James.

- Co to za ślicznotka? - uśmiecha się serdecznie kiedy widzi, że prowadzę ze sobą dziewczynę. Podaje Spencer rękę, po czym składa dżentelmeński pocałunek na jej dłoni.

W innych okolicznościach byłbym prawdopodobnie zazdrosny, ale wiem, że James nie ma żadnych fałszywych zamiarów. Poza tym po wszystkim co się wydarzyło, ufam Spencer bezgranicznie. Jak mogłoby być inaczej.

- Moja ślicznotka - odpowiadam mu uśmiechem. - Spencer.

- Miło mi - mówi chłopak i zwraca się znów do mnie. - Stary, nie wiem kiedy cię tu ostatnio widziałem. Stałeś się już legendą - śmieje się.

Rozglądam się dookoła i przyglądam wszystkim zebranym tu ludziom, przygotowanemu torowi jazdy i kolejnym pojawiającym się w pobliżu wyścigowym samochodom. W tle głośno leci jakaś rockowa muzyka, a ja uśmiecham się z zadowoleniem. Naprawdę tęskniłem za atmosferą wyścigów.

- Jak idzie interes? - zagaduję go, wiedząc, że jego głównym zadaniem jest tutaj zbieranie pieniędzy.

- Całkiem nieźle, ale mam nadzieję, że dzisiaj pójdzie jeszcze lepiej. Ścigasz się, prawda? - upewnia się, a w jego oczach błyszczą iskierki podniecenia.

Prawdopodobnie dawno już nie było tutaj wyścigu na naprawdę wysoką skalę, którą zawsze nadawałem właśnie ja.

- Przecież nie przyjechałem tu bez powodu - odpowiadam, a brunet wybucha triumfalnym okrzykiem. - Uwaga, panie i panowie! Mam zaszczyt ogłosić, że w dzisiejszym wyścigu weźmie udział, zaginiony dawno temu Ashton Irwin! - informuje głośno wszystkich zebranych wskazując na mnie.

Wokół wybucha wrzawa i w stronę James'a przeciskają się kolejni ludzie chcący postawić na mnie pieniądze. Zamieszanie zostaje przerwane tylko na chwilę, kiedy na horyzoncie pojawia się piękny, czarny, z całą pewnością odpowiednio wyposażony samochów. Wygląda na to, że wszyscy obecni tu ludzie doskonale wiedzą, do kogo należy.

- Mam nadzieję, że jesteś w dobrej formie - wzdycha James, nachylając się do mnie i przeliczając zebrane pieniądze.

- Uważasz, ze znalazł się ktoś godny mierzenia się ze mną? - unoszę brwi.

Z czarnego samochodu wysiada wysoki brunet, w czarnej skórzanej kurtce i włosach zaczesanych do tyłu. Mija wszystkich w ciszy jakby był tutaj niewiadomo kim i podchodzi w naszą stronę.

- Brendon - James wita się z nim podając mu dłoń.

- Ile masz dzisiaj ludzi? - pyta.

- Szczerze mówiąc, pomyślałem, że byłoby ciekawie, gdybyście wystartowali tylko we dwójkę. Nie ma nikogo innego, kto miałby przy was szanse - chłopak zwrócił się do naszej dwójki z propozycją.

- Ashton Irwin - spogląda na mnie, nieznany mi chłopak.

- Na to wygląda - uśmiecham się fałszywie.

- Jesteś gotowy obejść się smakiem, po tak długiej nieobecności? - śmieje się złowieszczo Brendon.

- Nie sądzę, żebym musiał - odpowiadam mu z godnością.

- Nie pamiętasz mnie, prawda? - pyta po chwili, z nonszalancją żując gumę i spoglądając na mnie z wyższością.

- A powinienem? - dziwię się.

Tomorrow (5SOS/1D/ROOM94)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz