Być może powinnam była zrobić coś więcej. Być może właśnie teraz powinnam ratować chłopaka, którego kocham od niebezpieczeństwa. Ale nie jestem w stanie zrobić zupełnie nic kiedy straciłam wszystkie wskazówki. Nie mam nic co mogłoby mnie naprowadzić na odpowiedni trop. Nie mam nikogo kto mógłby mi teraz pomóc. Wariuję chodząc w kółko po pokoju i obgryzając paznokcie. Jest mi niedobrze, a w głowie mam całkowitą pustkę - przynajmniej jeśli chodzi o jakikolwiek plan działania, bo za to rozsadza mnie od środka na samą myśl, że nie mogę zrobić już zupełnie nic, żeby pomóc Ashton'owi.
Tak bardzo pragnę teraz mieć go przy sobie, przytulić i znów czuć się kochana. Potrzebuję wiedzieć, że wszystko jest w porządku, że już nie cierpi. W mojej głowie pojawiają się wciąż kolejne wspomnienia związane z Ashton'em i nie jestem w stanie znieść tego, że za niedługo mogę go stracić.
*
Michael zbiera już swoje ostatnie rzeczy ze swojego mieszkania i zanosi je do samochodu. Doskonale wie, że policja jeszcze tu wróci. Leżę na podłodze w jego pustym pokoju chowając za plecami mały nożyk kuchenny, który rano udało mi się niepostrzeżenie zabrać kiedy Michael przygotowywał dla nas jakieś jedzenie. Kiedy słyszę, że drzwi się zatrzaskują, szybko zabieram się za rozcinanie liny ograniczającej moje nogi, abym mógł uciec. Wszystko muszę przeprowadzić z ogromną sprawnością i dyskrecją, aby Clifford zaabsorbowany przeprowadzką nie zauważył nic podejrzanego. Rozrywam ostatnie więzy liny, ale nie wstaję, tylko kładę się z powrotem słysząc, że Michael wraca. Wchodzi do pokoju i mierzy mnie powierzchownie wzrokiem po czym idzie po rzeczy znajdujące się w pomieszczeniu obok.
Klucze od domu zostały w drzwiach, za co dziękuję Bogu, bo nie liczyłem na takie ułatwienie ze strony Clifforda. Zanim chłopak wyjdzie z pokoju obok, wstaję cicho i biegnę w stronę wyjścia, które na szczęście nie znajdują sie daleko. Wyciągam z zamka klucz i zamykam za sobą drzwi szybko, ale najciszej jak mogę, żeby nie zwrócić na siebie uwagi Michael'a. Jest to utrudnione ze związanymi rękami, których nie zdążyłem uwolnić. Niestety wiem, że za chwilę chłopak zorientuje się, że mnie nie ma, a wtedy nawet zamknięte drzwi nie zatrzymają go na długo.
Od razu przystępuję do zaplanowanych przeze mnie kroków i jak najszybciej potrafię z bolącą i poparzoną nogą i bólem odczuwanym w każdej części ciała biegnę w strone domu sąsiadów. Jestem na miejscu chwilę później i odwracam się aby sprawdzić czy Michael nie jest już gdzieś za mną. Widzę, że drzwi zaraz zostaną wykopane z nawiasów i zaczynam panikować. Jeśli teraz uda mu się mnie złapać, na pewno mnie zabije.
- Pomocy! - wołam najgłośniej jak potrafię wchodząc bez pukania do nieznanego mi domu. - Pomóżcie mi! - krzyczę, a w korytarzu pojawia sie para starszych, zaafaerowanych ludzi.
- Co się dzieje? - pyta ze zdziwieniem mężczyzna, a kobieta piszczy krótko z przerażenia widząc w jakim jestem stanie.
- Proszę zadzwonić na policję - mówię do niej zdecydowanym tonem, aby mogła się czymś zająć, choć wiem, że mi to już w żaden sposób nie pomoże.
Wskazuję mężczyźnie na swoje związane ręce, aby pomógł mi się uwolnić. Kiedy on stara się uporać z węzłem ja wyglądam przez okno zauważając jak Clifford właśnie wyłamuje drzwi w swoim domu.
- Potrzebuję waszego samochodu - mówię z pośpiechem zrzucając więzy z dłoni. - Szybko - dodaję i czuję jak adrenalina płynie w moich żyłach szybciej niż kiedykolwiek.
Mężczyzna na szczęście jest w tak dużym szoku, że nie zadaje pytań, tylko podaje mi kluczyki.
Wybiegam z domu tych zaskoczonych ludzi i od razu otwieram drzwi ich srebrnego cadillaca. Pocieszające w tym wszystkim jest to, że Michael mieszka w tak bogatej dzielnicy, że mogę uciec stąd autem, które można prowadzić naprawdę prędko. Rozglądający się za mną chłopak właśnie zauważa mnie wsiadającego do samochodu i robi to samo.
CZYTASZ
Tomorrow (5SOS/1D/ROOM94)
FanfictionPo tym co wydarzyło się w życiu Spencer odkąd przeprowadziła się do Londynu wszystko się zmieniło. Co zrobi dziewczyna wiedząc, że przez całe życie była oszukiwana? I co jeśli nadal tak jest? Czy jakoś sobie z tym wszystkim poradzi i czy ktoś będzie...