Rozdział 1

1.7K 117 6
                                    

Podchodzę do Ashtona stojącego przed lustrem w jego pokoju i odwracam go w moją stronę. Ma na sobie czarny garnitur i patrzy na mnie swoimi spokojnymi brązowymi oczami.

- To nie tak skarbie - staram się uśmiechnąć i poprawiam jego krawat.

- Wiem o tym - odpowiada tylko.

- Stresujesz się - zauważam, a on przygląda się zdjęciu stojącemu na regale przy jego łóżku.

- Jak mogę się nie stresować? - odpowiada ponuro. - Mam iść na pogrzeb z uśmiechem na twarzy? - pyta sarkastycznie.

- Ashton, widzę, że coś cię dzieje. Powiedz mi - proszę.

Chłopak jeszcze raz spogląda w lustro i patrzy na nasze wspólne odbicie. Wyglądamy niezwykle elegancko. On w swoim garniturze i ja czarnej sukience i szpilkach. Obejmuje mnie w talii i wzdycha ciężko. Wiem, że zbiera się w sobie, żeby powiedzieć mi o co chodzi.

- Jego mama poprosiła mnie, żebym coś o nim powiedział - wydusza w końcu.

- Och - jestem w szoku. - Powinieneś to zrobić - radzę mu.

- Nie chcę tego. Nie wiem czy dam radę - mówi ciężko.

- To twój wybór Ash, ale wierzę, że sobie poradzisz.

*

Trumna zostaje spuszczona na dół, a wśród tłumu na cmentarzu słychać pojedyncze szlochy. Mi samej parę łez spływa po policzkach. Jego przyjaciele stojący przy grobie ciągle nie potrafią uwierzyć w to co się stało. Perrie wtula się w tors Calum'a ukrywając swoje łzy, jej chłopak ukrywa je za ciemnymi okularami. Alex stoi koło nich patrząc w dół chyba nie wiedząc jak zareagować na wszystko co się dzieje. Wszyscy ludzie znajdujący się na pogrzebie ciężko przeżywają odejście kogoś takiego.

Kiedy trumna z ciałem znajduje się już w dole, każda z najbliższych osób zmarłego podchodzi i sypie trochę ziemii na trumnę. Patrzenie na to wszystko jest naprawdę przykre, pomimo tego, że nie powinno to takie dla mnie być.  Nie decyduję się na powtórzenie tego ruchu po innych żałobnikach i Ashton też nie. Stoi koło mnie obejmując mnie w pasie, ukrywając załzawione oczy za okularami tak jak jego przyjaciele.

W końcu wszyscy w odpowiedni sposób pożegnali się ze swoim synem, bratem, przyjacielem i przyszła pora na przemowy. Matka zmarłego chłopaka nie jest w stanie nic powiedzieć, tak samo jak jego ojciec dlatego oddają głos innym osobom. Każdy kto miał zamiar się wypowiedzieć wspomina go jako wesołego, zawsze uśmiechniętego chłopaka oddanego swoim pasjom.

Kiedy nie ma już nikogo kto chciałby coś dodać mama zmarłego patrzy z nadzieją na Ashtona, a ja ściskam jego dłoń chcąc dodać mu siły. W końcu mój chłopak  bierze głęboki wdech i odzywa się patrząc na wszystkich zebranych przy grobie ludzi.

- Michael był jedną z pierwszych osób jakie poznałem w Londynie. Już przy pierwszej rozmowie byłem pewien, że będę mógł nazywać go swoim przyjacielem. Niestety nie miałem do tego okazji tak długo jakbym chciał... Zresztą jak widać nie tylko ja - przerywa na chwilę i spogląda w ziemię chcąc zebrać myśli. - Być może to co teraz powiem będzie dosyć przykre, ale myślę, że żadna z obecnych tutaj osób nie znała tego kolorowowłosego chłopaka tak dobrze jak ja. On nie ufał byle komu. Mi też nie ufał tak bardzo jakbym sobie tego życzył. Jednak pomimo to, przed jego śmiercią zdążyłem poznać go wystarczająco dobrze. Bardzo ceniłem sobie jego obecność aż do ostatnich chwil jego życia i ciągle nie potrafię uwierzyć w to, że więcej go nie zobaczę. Niewiele osób wiedziało jak bardzo ambitny był Mike i chyba nikt nie miał pojęcia jak dobrym był aktorem. Możliwe, że nie wszystko w jego życiu było idealne, ale wiem, że je uwielbiał. Nigdy nie wybaczę sobie tego, że Michael Clifford odszedł z tego świata nie wiedząc co tak naprawdę o nim myślę - przerywa na chwilę próbując powstrzymać łzy. - Jednak mimo to wierzę, że był jakiś powód, dla którego Bóg zabrał nam go tak wcześnie.

*

Po zakończeniu się ceremonii i złożeniu kwiatów na grobie naszego dawnego przyjaciela podchodzimy do rodziców Michael'a i składamy im kondolencje. Naprawdę jest mi ich szkoda. Nieważne jaki był, Mike był ich synem, którego kochali.

- Dziękuję Ashton - mówi pani Clifford. - Dziękuję, że tak pięknie wspomniałeś naszego syna - mówi z przejęciem, a po jej twarzy ciągle spływają łzy. Jest zrozpaczona tak nagłą utratą jedynego dziecka.

- Powiedziałem po prostu to co myślę - odpowiada poważnie Ash i odchodzimy w stronę wyjścia z cmentarza gdzie czeka na nas Luke z Calumem, Perrie i resztą dziewczyn.

- Ciągle nie potrafię uwierzyć, że nie ma go z nami - szlocha cicho Emily przecierając twarz chusteczką.

- Nie wyobrażam sobie jak wszystko będzie teraz wyglądało - dodaje Calum.

Nikt nie wie o tym jaki naprawdę był Michael. Nie wiedzą o jego podwójnym życiu i ciągłych kłamstwach. Nie mają pojęcia, że to on mógł być odpowiedzialny za moją śmierć. I po co ich uświadamiać? To i tak nic już by nie zmieniło. Traktowali go jak brata, a zmienienie nagle jego obrazu w ich myślach wcale nie pomogłoby im w przetrwaniu bez Michael'a. Poznanie prawdy sprawiłoby tylko, że nabraliby wątpliwości, nie wiedzieliby czy mogą komukolwiek ufać.

Po chwili żegnamy się z nimi i każdy oddala się w stronę swojego auta, aby w samotności wspominać Michael'a Gordon'a Clifford'a, swojego przyjaciela, po którym pamięć na zawsze pozostanie w ich sercach. Ashton chce otworzyć przede mną drzwi swojego sochodu, ale zatrzymuję go jeszcze na chwilę.

- Jestem z ciebie bardzo dumna Ashton - mówię obejmując go delikatnie. - Cieszę się, że zdecydowałeś się to powiedzieć.

- Ja też - mówi. - Kiedy go nie ma czuję się spokojniejszy, nie martwię się o ciebie tak bardzo, ale to nie zmienia faktu, że był moim przyjacielem i będzie mi go brakować - dodaje po chwili.

- Oczywiście, to jasne - odpowiadam mu i chcemy już wejść do samochodu, ale podchodzi do nas nieznajomy wysoki mężczyzna o opalonej skórze,  w szarym garniturze. Wydaje się niewiele starszy od nas, a jego uroda zdecydowanie nie jest brytyjska.

- Dzień dobry. Nazywam się Thomas Campbell - przedstawia się angielskim nazwiskiem, ale z najprawdopodobniej hiszpańskim  akcentem i podaje dłoń najpierw Ashton'owi, a zaraz potem mi. - Będę prowadził sprawę zabójstwa Michael'a Clifford'a - tłumaczy i wyciąga z kieszeni marynarki legitymację policyjną.

Nie podoba mi się to. Nie chcę mieć więcej kłopotów związanych z tym co się stało. Każdy dzień jest dla mnie wyzwaniem. Codziennie wstaję rano starając się nie myśleć o tym co się stało. Nie chcę wspominać bólu przeszywającego całe moje ciało, nie chcę wspominać tego jak straciłam dziecko.

- I co w związku z tym? - pyta również zdenerwowany Ashton.

- Jeśli się nie mylę, jesteście Ashton Irwin i Spencer Shepard prawda? - pyta, a my potwierdzamy skinięciem głową. - Chciałbym żebyście oboje pojawili się w piątek na komisariacie w celu przesłuchania.

__________________

I mamy pierwszy rozdział!

Cieszę się, że wreszcie rozpoczęliśmy Tomorrow.

Mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu i dacie mi o tym znać w komentarzach.

Poza tym oczywiście życzę Wam udanego sylwestra i szczęśliwego Nowego Roku! Życzę Wam, żeby nadchodzący 2015 rok był jeszcze lepszy niż 2014, niezależnie od tego jaki on dla Was był. Życzę Wam, żebyście przeszli przez niego z uśmiechem na twarzy  szczęściem oraz, żebyście co tydzień wracali dowiedzieć się co u Spencer i Ashtona (życzę tego wszyskiego również sobie lmao).

Bawcie się dzisiaj dobrze, nie wypijcie za dużo i spędźcie cudowną noc z kimś, na kim Wam zależy.

Kocham Was.

Tomorrow (5SOS/1D/ROOM94)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz