Rok pierwszy - Cz. II

105 15 0
                                    

     Święta rodzina Evelyn zawsze spędzała u dziadków. Stary dom miał w sobie cudowny rodzinny nastrój. Wspólnie gotowali świąteczny obiad, ubierali choinkę, lepili bałwany na podwórzu. Teraz wiele się zmieniło. Harold i Henly nie wahali się już chwycić za różdżki, a w kuchni pomagała Ględa. Te święta naprawdę były magiczne.

     W końcu zasiedli też do obiadu i cała radość z Evelyn wyparowała.

     – Opowiadaj, jak jest w Hogwarcie – zachęciła ją mama z uśmiechem. Evelyn unikała jej wzroku jak tylko mogła.

     – Fajnie – odparła krótko. Czekali aż powie coś jeszcze, ale nawet nie otworzyła ust.

     – Fajnie? Tylko tyle? – zdumiał się Harold. – Nie podobało jej się. Słyszałaś, Henly? Nie podobało jej się w Hogwarcie – pożalił się zmartwiony, ale żona uśmiechnęła się do niego uspokajająco.

     – Nie – Evelyn zaprzeczyła bardzo szybko. – Podobało mi się, naprawdę. Sam Hogwart jest niesamowity, tylko...

     Dorian zmarszczył brwi.

     – O co chodzi? Ktoś ci zrobił przykrość z naszego powodu?

     Evelyn pokręciła głową rumieniąc się z zawstydzenia.

     – Nie, bo... nikomu o tym nie powiedziałam – przyznała nieśmiało i zaraz zaczęła się tłumaczyć. – Bo oni wszyscy znają dziadka i znają moje nazwisko i robią z tego wielkie halo, a skoro wiedzą czyją jestem wnuczką, to wiedzą, że jesteście czystej krwi i że ja też powinnam być i...

     – Chwileczkę – zatrzymał jej paplaninę ojciec. – Powiedziałaś wszystkim, że jesteśmy czarodziejami? – wskazał na siebie i Margaret.

     Wzruszyła ramionami.

     – Właściwie nie musiałam tego mówić, bo sami to założyli. Po prostu ich nie poprawiałam.

     Matka spojrzała na nią ze zmartwieniem.

     – Skarbie, nie powinnaś była tego robić. Nie ma niczego złego w twoim pochodzeniu, raczej powinnaś być z niego dumna. To niespotykane, żeby...

     – No właśnie – przerwała jej ze łzami w oczach. – To niespotykane. Jestem jakimś dziwadłem gorszym od trolla. Skąd mam wiedzieć co wszyscy zrobią, jeśli się dowiedzą? Mogą mnie znienawidzić, wyśmiewać się ze mnie. Nigdy tego nie zrozumiecie!

     Zerwała się z krzesła porzucając w połowie zjedzony obiad i wybiegła z jadalni cała zapłakana. Dorośli wymieniali zmartwione spojrzenia, bo wiedzieli, że w jednym Evelyn miała rację - nigdy nie będą w stanie zrozumieć jak się czuje.

     – O co jej chodzi? – spytał skołowany Samuel nie rozumiejąc zachowania siostry. Niestety nikt mu nie raczył odpowiedzieć.

     Evelyn zamknęła się na strychu. Zawsze się tam ukrywała, gdy nie miała ochoty nikogo widzieć. Miejsce to było pełne tajemniczych pudełek z dziwacznymi przedmiotami w środku. Teraz już wydawały się być mniej dziwaczne, kiedy wiedziało się o istnieniu magii. Evelyn jednak nie była w nastroju do odkrywania ich przeznaczenia. Ukryła się w najciemniejszym, najbardziej zakurzonym kącie i płakała zwinięta w kłębek.

     Była zagubiona w tym nowym świecie. Nie zawsze wiedziała co się wokół niej dzieje, o czym mówią inni, a i tak musiała udawać, że wie wszystko. Musiała udawać kogoś, kim nie jest. Sama już nawet nie wiedziała jak się z tym wszystkim czuć. Chciała być sobą, nie znajdować się w centrum uwagi, móc sobie na spokojnie zgłębiać magię, ale Matt wsadził ją w sam środek kółeczka adoracji, które obracało się wokół niej. Choć może bez jego interwencji takie kółeczko utworzyłoby się samo.

Osiągaj niemożliwe | HP FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz