Rok drugi - Cz. II

97 15 2
                                    

     – Czyli co? To wszystko prawda? – spytała cicho Veronica

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

     – Czyli co? To wszystko prawda? – spytała cicho Veronica. Znów siedziały w cieniu starej wierzby, z dala od innych uczniów cieszących się jeziorem i ciepłą pogodą.

     – Moja mama twierdzi, że tak, ale nie zna ani Irvina, ani jego matki. Wiedziała tylko, że jej brat – tu urwała, żeby zerknąć do listu – Gilbert, się ożenił. Dziadkowie naprawdę nie chcieli mieć z nią nic do czynienia. Podobno wymazali ją z rodzinnego drzewa, cokolwiek to znaczy.

     – Niektóre rody mają namalowane na ścianach albo wyszyte na gobelinach drzewa rodzinne. Kiedy rodzi się nowe dziecko, albo ktoś dołącza do rodziny poprzez małżeństwo, natychmiast pojawia się na tym drzewie jego imię i nazwisko, oczywiście za sprawą magii – wyjaśniła Veronica.

     Evelyn spojrzała na nią ze zdumieniem.

     – To stąd matka Irvina znała moje nazwisko – zawołała odkrywczo – musiała je przeczytać zanim je też usunęli. To dlatego wiedziała o moim istnieniu.

     – Zapewne – przytaknęła jej Veronica. – Chyba będziesz musiała z nim teraz porozmawiać.

     – Chyba tak. Tak wypada, nie? – zerknęła niepewnie na przyjaciółkę, ale ta wzruszyła ramionami.

     – Rób jak uważasz. Jeśli on naprawdę ma własne przekonania, możesz powiększyć rodzinę i mieć w Hogwarcie kogoś bliskiego, jeśli kłamał, może ci narobić kłopotów.

     Evelyn zastanawiała się nad możliwymi konsekwencjami rozmowy z Irvinem przez resztę dnia, aż w końcu wieczorem wylądowała przed wejściem do Wielkiej Sali, czekając na niego. Miała nadzieję, że wyjdzie szybko, bo zdążyła już zebrać całą masę gratulacji i drwin z powodu przyjęcia do drużyny.

     W końcu się pojawił. Wyszedł na korytarz z grupą Ślizgonów i Ślizgonek śmiejących się z jakiegoś żartu. Wcale nie wyglądali na zarozumiałych, jak wszyscy twierdzili, zachowywali się tak jak członkowie innych domów. Uśmiechali się, robili głupie miny i wywracali oczami, gdy im się coś nie spodobało.

     – Irvin!

     Chłopak poderwał głowę urywając śmiech, gdy usłyszał swoje imię i rozejrzał się w poszukiwaniu źródła. Zmarszczył brwi na widok Evelyn stojącej na uboczu. Jego grupa przystanęła orientując się, że coś innego pochłonęło jego uwagę. Podejrzliwie spoglądali w tym samym kierunku, co on, aż Evelyn zrobiło się gorąco. Irvin jednak machnął przyjaciołom ręką zapewniając, że wszystko pod kontrolą, i zaraz ich dogoni. Podszedł do kuzynki obdarzany zdumionymi spojrzeniami.

     – Co jest? – zagadnął pogodnie. Zdecydowanie był w dobrym humorze.

     Evelyn otworzyła usta, jednak nie wiedziała co powiedzieć, więc prędko je zamknęła. Wyciągnęła przed siebie rękę z listem.

Osiągaj niemożliwe | HP FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz