Auror - Cz. III

46 7 10
                                    

     Siedziała na zimnej podłodze, a żelazne kraty wbijały jej się w plecy. Zamknęli ją w klatce, ale na szczęście w prywatnym pomieszczeniu. Nie musiała widzieć ani słyszeć innych więźniów oczekujących na proces – zawodzących z szaleństwa czarnoksiężników, krzyczących o swojej niewinności potencjalnych morderców, oskarżonych o poważne przestępstwa czarowników i czarownice.

     Ona była wyższej rangi, łączyła wszystkie te postacie w jednej osobie. Uważano ją za skrajnie niebezpieczną, bo odebrała szkolenie aurora i była w tej pracy potwornie skuteczna. Zabiła innego czarodzieja, no i musiała być szalona, bo był nim jej dopiero co poślubiony mąż. Jeszcze to zaklęcie niewybaczalne. Nie mogli udowodnić, że to ona rzuciła Cruciatusa, ale była jedyną osobą, jaką znaleźli w pobliżu. Póki co nie przyznała się do jego rzucenia, ale też stanowczo nie zaprzeczyła i nie podała tożsamości osoby, która naprawdę to zrobiła. Właściwie na każdym procesie milczała, patrzyła przed siebie i pozwalała działać swojej linii obrony złożonej z Irvina, prawnika i kilku innych czarodziejów stojących po jej stronie.

     Żelazne zamki w drzwiach zaskrzeczały, gdy pilnujący jej celi aurorzy je otwierali. Nie dość, że całe pomieszczenie było chronione potężnymi zaklęciami, to drzwi trzeba było również otwierać zaklęciem, tak bardzo były ciężkie. Nawet gdyby chciała, nie miałaby jak stąd uciec, zwłaszcza bez różdżki.

     – Przyniosłem ci coś do jedzenia.

     Irvin wszedł do celi z plecionym koszyczkiem i termosem w dłoniach. Za nim wkroczyło dwóch aurorów o nieprzychylnym jej nastawieniu. Jak zawsze. Nie pozwalali, aby ktokolwiek był z nią sam na sam. A Irvin był jedyną osobą, którą wpuszczali tu z zewnątrz.

     – Dzięki. Aurorzy czasem zapominają, że więźniowie to też ludzie.

     Sięgnęła przez kraty do koszyczka, w którym leżały świeże kanapki, a Irvin napełnił nakrętkę termosu gorącą herbatą. Podał jej, gdy przeżuwała.

     – Jak się wszyscy trzymają? – spytała z pełnymi ustami.

     – Stosunkowo dobrze, ale poczuliby się lepiej, gdybyś już stąd wyszła.

     Evelyn wzruszyła ramionami nie mając na to odpowiedzi. Sama czułaby się lepiej poza tą celą, ale musiała być cierpliwa. Irvin to wiedział, więc opowiadał dalej.

     – Twoi dziadkowie już nie wypisują listów z groźbami do Wizengamotu. Udało mi się ich przekonać, że ci w ten sposób szkodzą, więc mamy postęp. Natomiast twoi byli teściowie robią zupełnie odwrotnie. Wypisują listy z twierdzeniami o twojej niezaprzeczalnej winie, ale z nimi już nie rozmawiałem.

     – Wciąż mnie nienawidzą.

     – Chyba nie sądziłaś, że im przejdzie? Ah, i twoja mama kazała ci przekazać, że miała rację i że nie powinnaś była wychodzić za Syvera.

     Evelyn przewróciła oczami. Postanowiła nie komentować ostatniego zdania.

     – Dobrze, że Norwegowie odesłali mnie pod kuratelę Wizengamotu. Tu przynajmniej Selnesowie mnie nie dosięgną. Chociaż i tam nie mają tak wielkiej władzy, jak im się wydaje.

     – To prawda. Za to tu wszechpotężne Ministerstwo jest na ciebie wściekłe. Jeden z ich aurorów narobił zamieszania na skalę międzynarodową. Ukarzą cię tak czy siak. Nieistotne czy jesteś winna zabójstwa.

     – Nie ma to dla mnie znaczenia – odparła szczerze i zgniotła papier po kanapce. Podmuchała herbatę, żeby się nie poparzyć w czasie picia.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Feb 18 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Osiągaj niemożliwe | HP FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz