Wielka Sala była ogromna, a Evelyn nie mogła się napatrzeć na sufit. Był zaczarowany i przedstawiał pięknie rozgwieżdżone niebo. Dodatkowe wrażenia zapewniały latające świece mające rozświetlać cztery długie stoły, przy których zasiadali uczniowie. Zaglądali oni z zaciekawieniem na drepczących środkiem sali pierwszoroczniaków, niektórzy pomachali widząc kogoś znajomego, brata lub siostrę, inni drwili z nowego nabytku Hogwartu.
Pierwszoroczni szli za wicedyrektorem, który przedstawił się jako profesor Neville Longbottom. On też kazał im się zatrzymać przed stołem nauczycielskim, skąd z uśmiechami spoglądali na nich profesorowie. Podszedł do drewnianego stołka, żeby podnieść z niego starą tiarę. W drugiej dłoni trzymał rulon pergaminu.
– Będę wyczytywał wasze nazwiska z listy – przemówił, a pierwszoroczni zamilkli. – Gdy usłyszycie swoje, macie tu podejść i usiąść na stołku, a ja włożę wam na głowę Tiarę Przydziału. Tiara zdecyduje w którym domu się znajdziecie, a wtedy będziecie mogli dołączyć do swoich starszych kolegów przy stole.
Dziadek opowiadał Evelyn o tej tiarze. Była bardzo stara i zaczarowana. Stworzyli ją założyciele Hogwartu, z których każdy cenił w czarodziejach inne cechy - odwagę, ambicję, inteligencję lub sprawiedliwość - i to na podstawie tych cech powstały cztery domy nazwane nazwiskami założycieli - Gryffindor, Slytherin, Ravenclaw oraz Hufflepuff. Tiara miała za zadanie przydzielać uczniów do domów, z którymi będą związani do końca szkoły, a nawet do końca życia. Należenie do konkretnego domu dawało czarodziejowi etykietkę z cechami, które rzekomo posiadał. I oczywiście przydzielało do jednego z czterech dormitoriów.
Stłoczeni w ciasną grupę jedenastolatkowie, nawet się nie poruszyli w reakcji na słowa profesora. Starsi uczniowie za to wydawali się znudzeni, bo kolejny rok z rzędu oglądali to samo przedstawienie. Klaskali jednak, gdy któryś z nowych dzieciaków został przydzielony do ich domu.
– Donne Evelyn.
Evelyn postąpiła naprzód słysząc za plecami nieśmiałe poruszenie. Już do niej dotarło, że jej dziadek był kimś znanym wśród czarodziejów interesujących się quidditchem, choć na niej nie robiło to aż takiego wrażenia, jak na innych. Za to czuła się niezręcznie z przypinką wnuczki Harolda Donne. Przecież nie była tylko Donne, była przede wszystkim Evelyn.
Usiadła niepewnie na stołeczku, patrząc usilnie w podłogę, a profesor włożył jej na głowę zdecydowanie za dużą tiarę. W sumie Evelyn się z tego cieszyła, bo dziwna czapka zasłoniła jej oczy, nie musiała już patrzeć na ludzi przed sobą.
– Ah – rozległ się głos gdzieś przy jej uchu, aż drgnęła zaskoczona. – Donne. Dawno tu takiego nie było, co?
Evelyn już się zdążyła zorientować, że to mówi tiara, ale wciąż była zbyt zestresowana, żeby odpowiedzieć na jej pytanie. Zresztą, tiara wcale na to nie czekała i mówiła dalej.
– Zobaczmy co my tu mamy. Mhm. A to ciekawe. W rzeczy samej, wiele wyjaśnia. I co by tu z tobą zrobić?
Evelyn zamarła. Czy skoro jest córką charłaków, to nie powinna chodzić do Hogwartu? Może list był tylko pomyłką i Tiara Przydziału zaraz to ogłosi. Wyrzucą ją ze szkoły.
Usłyszała śmiech przy uchu.
– Tak źle, to nie będzie – uznała tiara. – Muszę przyznać, że dawno nie widziałam tak ciekawej głowy. Zagwostka z ciebie, Donne. No dobrze, zrobimy tak... Gryffindor!
Evelyn aż podskoczyła, gdy Tiara Przydziału wykrzyknęła nazwę domu na całą salę. Profesor ściągnął jej ją z głowy, rozległy się oklaski od strony jednego ze stołów i to właśnie w jego kierunku Evelyn podreptała na chwiejnych nogach próbując odsunąć z twarzy naelektryzowane włosy. Ktoś klepnął wolne miejsce obok siebie, więc usiadła tam niepewnie.
CZYTASZ
Osiągaj niemożliwe | HP Fanfiction
FanficFanfiction do serii Harry Potter Evelyn Donne, zaledwie jedenastolatka, jest owocem miłości dwójki charłaków. Wbrew wszelkim prawom natury, otrzymuje list z Hogwartu, otwierający przed nią drzwi do świata, o którym nie miała pojęcia. Jej rodzina, w...