Rok szósty - Cz. IV

74 9 1
                                    

Taki tam rysuneczek tematyczny na początek ^^

Jackob&Evelyn

     – To niesprawiedliwe, że wszystko odwołali – burzyła się Lenna, przez co omal nie wywróciła swojej butelki z piwem kremowym stojącym obok na podłodze

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

     – To niesprawiedliwe, że wszystko odwołali – burzyła się Lenna, przez co omal nie wywróciła swojej butelki z piwem kremowym stojącym obok na podłodze. Lee wykazał się refleksem, chwytając je nim się rozlało, i odstawił w bezpieczniejsze miejsce. Może i nie był to jego pokój, ale nie chciał, żeby koledzy mieli na środku podłogi paskudną plamę.

     – A co twoim zdaniem powinni zrobić? – zdziwił się Daniel podtrzymując temat. – To było najbardziej logiczne rozwiązanie. Przecież nie można ustalić czy przypadkiem ktoś inny jeszcze nie oszukiwał.

     Lenna prychnęła i spojrzała na Billy'ego z wyczekiwaniem. Ewidentnie chciała, aby wsparł jej stronę w dyskusji. On jednak udawał, że jest zbyt skupiony na tasowaniu kart, bo właśnie mieli zaczynać grę.

     Rayan westchnął siadając obok niego z nową butelką piwa kremowego i podał po jednej Andrew i Danielowi. Ich pokój był najlepszym miejscem do karcianych rozgrywek przy piwie. Nikt im nie przeszkadzał, prefekci nie czepiali się o hałasy i nikomu nie rzucało się w oczy, że na terenie domu Gryfindora przebywa sobie regularnie dwójka Puchonów.

     Pozostawał jeszcze problem Matthew, który obraził się na cały świat i postanowił skupić jedynie na quidditchu. Evelyn nie miała pojęcia co dokładnie zaszło w czasie jej nieobecności, ale konflikt ewidentnie eskalował. Słyszała jedynie, że Matt próbował nastawić całą ich paczkę przeciw niej, ale okazało się, że wolą nie trzymać jego strony. Nikt nie chciał powiedzieć nic więcej, a Matthew się do niej nie odzywał, co pewnie zajęłoby jej głowę znacznie bardziej, gdyby nie miała innych problemów.

     – Ja się z tobą zgadzam, stary – Rayan skinął na Daniela – ale jednak powinni dać cokolwiek za udział w tym durnym konkursie. Jakąś nagrodę pocieszenia czy coś. Przecież to było bardziej niebezpieczne niż wejście do niedźwiedziej gawry.

     – Niedźwiedzia nie było, ale za to był przyczajacz – mruknęła Evelyn i uniosła butelkę do ust.

     – Na Merlina! – przeraziła się Jenna. – Był częścią zadania?

     – Nie. – Wzruszyła ramionami. – Przypadkiem się przypałętał, przynajmniej oficjalnie. Kto tam wie czy i tego Fontaine nie ustawił?

     – Grunt, że wszyscy przeżyliście – zauważył Andrew.

     – I za to wznieśmy toast – zakrzyknął Rayan unosząc swoją butelkę w górę. Przyjaciele poszli za jego przykładem, zgodnym okrzykiem wyrażając poparcie.

     Billy skończył wreszcie tasować karty i zaczął je w skupieniu rozdawać, nie zwracając uwagi na Lennę, która oparła cały swój ciężar na jego ramieniu. Identyczną pozę przybrała jej siostra w stosunku do Lee, choć nawet na siebie nie patrzyły. Rayanowi wydało się to iście komicznym widokiem.

Osiągaj niemożliwe | HP FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz