Rok piąty - Cz. III

72 9 8
                                    

     Wchodząc do sali profesor Alicji Spinnet, uczniowie zastali dość ciekawy widok. Wszystkie ławki i krzesła ustawione były pod ścianą w równy stos zabezpieczony magią, aby nie zwalił się przypadkiem na ziemię. Umożliwiło to dostęp do dużej przestrzeni, gdzie nauczycielka zebrała piątorocznych w nieregularny krąg.

     – Dzisiejsze zajęcia poświęcimy myślom – oświadczyła profesor Spinnet z satysfakcją obserwując otaczające ją zdumione twarze. – Konkretnie to miłym myślom. Szczęśliwym myślom. Wspomnieniom, dzięki którym czujecie w sobie ten specyficzny rodzaj ciepła.

     Uczniowie popatrzyli po sobie zdezorientowali. Zaczęli się obawiać, że nauczycielka w końcu oszalała, choć dotąd i tak nikt jej nie uważał za do końca normalną. Każdy ją jednak szanował. Jedynie Evelyn uśmiechała się pod nosem.

     – Chodzi pani o zaklęcie patronusa – odezwała się.

     Profesor Spinnet spojrzała na nią z zadowoleniem.

     – Brawo, panno Donne. Do samego zaklęcia przejdziemy jednak później. Chciałbym, żeby każdy z was najpierw pomyślał nad swoim życiem. Odnajdźcie w swojej pamięci najprzyjemniejsze, najszczęśliwsze wspomnienie, wyciągnijcie je na zewnątrz i przytulcie do serca. Macie poczuć emocje, które wtedy czuliście, bo to właśnie emocje kształtują naszą moc.

     Lewa ręka Lenny wystrzeliła w górę. Nauczycielka skinęła na nią.

     – A co, jeśli ktoś ma więcej niż jedno?

     – Musicie wybrać – uśmiechnęła się w odpowiedzi. – Szczęśliwych wspomnień możecie mieć całe mnóstwo, ale najszczęśliwsze jest tylko jedno - ono ma największą moc. Wasze zadanie, to odnaleźć je. Najlepiej zgromadźcie sobie kilka najlepszych, jeśli nie jesteście pewni wyboru. Do dyspozycji macie całą podłogę, możecie stać, siedzieć, leżeć, jak wam tylko wygodnie. Jak ktoś chce, może sobie wziąć krzesło. Jeśli wam to ułatwi sprawę, możecie porozmawiać z przyjaciółmi, ale zdecydowana większość tego nie robi. Szanujcie jednak innych i bądźcie cicho, dobrze?

     A więc uczniowie zrobili jak powiedziała. Ktoś usiadł pod ścianą, ktoś inny wziął sobie krzesło, ktoś patrzył przez okno w zadumie. W kącie przy wejściu zgromadziła się grupka dziewczyn plotkując zawzięcie szeptem. Rayan i Andrew rozłożyli się widowiskowo na środku sali, korzystali z zezwolenia na leżenie w czasie zajęć.

     Evelyn i Veronica ukryły się za biurkiem nauczycielki, która zniknęła na zapleczu. Obie siedziały na drewnianym podeście, oddzielone od reszty pomieszczenia solidną konstrukcją z szufladami. I obie nie wiedziały za bardzo jakie wspomnienie wybrać. Nie zamierzały się ze sobą dzielić swoimi myślami, przynajmniej nie wszystkimi.

     Veronica obracała uwiązaną do nadgarstka magiczną bransoletkę, którą otrzymała od Evelyn na święta. Bransoletka wiele ulepszeń, kilkukrotnie zmieniała kolor, ale najczęściej służyła swojej właścicielce jako zegarek. Veronica uważała, że właśnie moment otrzymania tego prezentu był jednym z najszczęśliwszych w jej życiu. Potem pomyślała, że wiele chwil spędzonych z Evelyn by się do tej kategorii zaliczało. Zaskakująco wiele. Poziom ich relacji był rzadko spotykany - Evelyn wiedziała wszystko o Veronice, a Veronica wiedziała wszystko o Evelyn. Świadomość, że druga osoba jest obok właśnie dla ciebie i zna cię lepiej niż ty sama, była naprawdę przyjemnym uczuciem. W gruncie rzeczy, były sobie bliższe niż rodzone siostry.

     W czasie, gdy Veronica wyciągała po kolei każde miłe wspomnienie od początku swojej pamięci, u Evelyn nastąpiło zwolnienie blokady w maszynie losującej. Złapanie złotego znicza. Chwile, gdy ich paczka spędzała razem czas. Nauka z Veronicą. Stworzenie lodowiska. Irvin. Ogród dziadków i dzieciństwo spędzone na zabawach z Mattem. Pocałunek z Joshem. Chwila, gdy dowiedziała się, że jest czarownicą. Gdy tak wymieniała i wymieniała, jej twarz, na początku wywołania szczęśliwego wspomnienia, wydawała się uśmiechać, po czym uśmiech ten stopniowo gasł.

Osiągaj niemożliwe | HP FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz