2. Na Mokotowie we dwoje

722 25 3
                                    

niedziela, 26 września

Impreza powoli zaczynała się rozkręcać, a goście wraz z większą ilością wypitego alkoholu stawali się coraz bardziej wyluzowani. Tylko Julia zatrzymała się na symbolicznej lampce szampana. Bała się utraty kontroli, by nie zniszczyć swojej reputacji jakimś nieodpowiednim zachowaniem - było tutaj wielu ważnych gości, z którymi regularnie współpracowała i nie chciała, by kojarzyli ją później jako managerkę, która schlała się na firmowej imprezie.

Akurat jadła sałatkę z łososiem, kiedy na sali pojawiły się Monika i Kamila, które przed chwilą wyszły na papierosa. Obie wyglądały jakby właśnie zobaczyły ducha, ale żadna nie odezwała się ani słowem.

- Co macie takie miny? - Julia odłożyła widelec na blat. Kamila sięgnęła po napoczętą butelkę czerwonego wina, napełniła pusty kieliszek i przesunęła na stole w stronę Julii. Ta posłała jej pytające spojrzenie.

- Lepiej się napij - powiedziała Kamila.

- Jezu - Julia zrobiła wielkie oczy, ale nie sięgnęła po kieliszek. - Ktoś umarł?

- Nie zgadniesz, kogo spotkałyśmy - odezwała się Monika.

- No kogo? - Julia ponownie wzięła do ręki widelec. Dziewczyny spojrzały po sobie. Kamila powiedziała:

- Filipa.

Wyraz twarzy Julii nie zmienił się - może dlatego, że w pierwszej chwili nie dotarło do niej to, co powiedziała koleżanka. Spokojnie dokończyła przeżuwać sałatkę, odsunęła pusty talerz i sięgnęła po chusteczkę, by wytrzeć usta.

- Jakiego Filipa? - spytała.

Monika i Kamila znów wymieniły spojrzenia, zaskoczone reakcją koleżanki.

- Jak to jakiego? - zdziwiła się Kamila. - Twojego byłego.

- A jesteście pewne, że to był on? - rzuciła z nutą nerwów w głowie. - Co niby miałby tutaj robić?

Dopiero teraz przypomniała sobie dwóch nieznajomych mężczyzn, których minęli z Adamem przy wejściu. Powiedział jej wtedy, że jakaś wytwórnia płytowa ma obok swoją imprezę. Wytwórnia płytowa - więc chodziło o muzykę. Pewnie Filip brał w tej imprezie udział. Jak to możliwe, że po raz kolejny los postawił ich w tym samym miejscu i w tym samym czasie?

- Zresztą, nie obchodzi mnie to - dodała, zanim koleżanki zdążyły odpowiedzieć. Sięgnęła po lampkę wina i ani się obejrzała, a opróżniła prawie cały kieliszek, a wspomnienia o Filipie jak szalone wirowały w jej głowie. Cholera. Co mi odbiło? Julia zmarszczyła brwi, czując, jak gardło piecze ją żywym ogniem.

- O, a jednak coś pijesz! - nagle do stolika podszedł Adam. Usiadł obok Julii i postawił na stole szklankę soku żurawinowego. - Już myślałem, że oboje będziemy abstynentami tego wieczora.

- A jednak nie - rzuciła nieśmiało, zerkając na kieliszek. Zauważyła wtedy, że jej koleżanki gdzieś zniknęły. Co za wredne małpy - z pewnością chciały zostawić ich samych. - Dobrze się bawisz?

- Całkiem dobrze - odpowiedział. - Ale lepiej bym się bawił, gdybyś zechciała ze mną zatańczyć.

Julia uśmiechnęła się lekko, ponownie łapiąc za kieliszek, by dopić to, co w nim zostało.

- Dawno nie tańczyłam - przyznała.

- No to właśnie mamy ku temu świetną okazję - Adam wstał i wyciągnął do niej rękę. Z rosnącą niepewnością, Julia w końcu poszła z nim i wkrótce znaleźli się na parkiecie. Z głośników płynęła jakaś piosenka z lat osiemdziesiątych, której tytuł wyleciał dziewczynie z głowy, ale bardzo szybko złapała rytm i dała się porwać tańcu. Została z Adamem na parkiecie przez kilka następnych piosenek, zapominając o jakiejkolwiek niezręczności.

Twoja skóra || Taco HemingwayOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz