40. Prawdziwe życie

482 27 0
                                    

czwartek, 27 stycznia

Od incydentu z Laurą i zamieszania w pracy Julii minęły ponad dwa tygodnie. Sprawa z obecnością dziewczyny w mediach ucichła, wiele artykułów i zdjęć zniknęło z sieci i nie pojawiały się nowe - pewnie dlatego, że Julia i Filip przestali spotykać się w miejscach publicznych. Przez odsunięcie od ważnego dla Julii projektu, firma nie wypadła zbyt dobrze na targach w Krakowie, bo Monika, która ją reprezentowała, nie miała zbyt wiele czasu, by porządnie się przygotować. Zespołowi zarzucono brak kompetencji i profesjonalizmu, co odbiło się na wszystkich. Atmosfera w firmie była bardzo napięta - wszyscy byli przygnębieni porażką na targach. Na porządku dziennym były kłótnie i przerzucanie odpowiedzialności z jednej osoby na drugą. Julia miała już tego dość. W czwartek z samego rana zwołała zebranie zespołu, by w końcu dojść ze swoimi pracownikami do porozumienia.

- Raporty miesięczne zawsze chodziły dwudziestego ósmego, dlaczego dostałem po łbie za to, że nie wysłałem ich dwudziestego piątego?

- Przecież wysyłałam maila na początku stycznia, że zmieniamy datę! Może gdybyś nie wychodził co pięć minut na papierosa, ta informacja by ci nie umknęła.

- Może gdybyś ty nie szlajała się po całym open space przez większość dnia, miałabyś czas na ogarnięcie projektu Julii i nie zrobiłabyś z nas pośmiewiska na targach.

Wszyscy zaczęli się przekrzykiwać i rozpętała się prawdziwa awantura. Sala konferencyjna zaczęła przypominać klasę w podstawówce, gdzie na pytanie nauczycielki, kto nabazgrał wulgaryzmy na tablicy, każdy zaczął obwiniać siebie nawzajem.

- Dość! - zawołała nagle Julia. - Co wy robicie? Zachowujecie się jak dzieci. Jesteśmy zespołem, nie możemy się tak traktować. Od teraz nie chcę słyszeć, że ten zrobił to, a tamten nie zrobił tego. Każdy patrzy na siebie i na swoją robotę.

- Ciężko patrzeć na siebie, kiedy wszyscy dookoła rozwalają ci pracę - skomentował Jacek. - Jak mamy normalnie pracować, skoro znowu wszystko może pójść na marne, jak z ostatnim projektem?

- Słuchajcie - Julia po kolei przyjrzała się każdemu z pracowników. - Porażki się zdarzają, ale nie możemy pozwolić na to, żeby to zakłóciło nam rytm codziennej pracy. Jesteśmy zgraną drużyną. Pamiętacie zeszły rok? Ile udało nam się osiągnąć? Skupmy się na tym, żeby tak było już zawsze.

Apple watch na jej nadgarstku zabrzęczał - miała piętnaście minut do kolejnego spotkania.

- Wracajcie do pracy - poleciła. - I powtarzam: zero narzekania i zwalania na siebie winy.

Wszyscy w milczeniu wyszli z sali. Julia odetchnęła i opuściła pomieszczenie jako ostatnia. Dawno nie widziała swojego zespołu tak skłóconego i miała zamiar zrobić wszystko, by wróciła stara, zgrana ekipa. A może by tak jakieś wyjście na miasto? O tak, tego zdecydowanie nam trzeba, zastanawiała się, wchodząc do swojego biura. Liczyła na to, że gdy spotkają się poza pracą, wypiją piwo i porozmawiają na luzie, atmosfera w pracy ulegnie poprawie.

Miała jeszcze trochę czasu do kolejnego spotkania, więc przejrzała zaległe maile. Jej uwagę zwróciła wiadomość dotycząca nowego oddziału JP Morgan w Livorno we Włoszech. Chciała od razu przenieść ją do kosza, ale zamiast nacisnąć delete, odruchowo wcisnęła enter i mail otworzył się na pełnym ekranie. Pod krótkim wstępem pojawiła się długa lista wolnych stanowisk managerskich. A co mi tam, pomyślała i z ciekawości otworzyła link z ogłoszeniem o pracę dla project managera. Ta sama pozycja, na której Julia pracowała w Polsce, wymagania - doświadczenie w projektach, dyplom z zarządzania, biegła znajomość angielskiego, mile widziana znajomość włoskiego. Pensja? Prawie czterokrotnie wyższa niż to, co zarabiała Julia. Zdumiona dziewczyna wpatrywała się w cyfry, zastanawiając się, czy to nie był jakiś nieśmieszny żart.

Twoja skóra || Taco HemingwayOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz